Blog - Strona 3 z 1641 - Gazeta Ubezpieczeniowa – Portal

House Combo w nowej odsłonie – elastyczna ochrona dla współczesnego klienta

0
Źródło zdjęcia: Balcia Insurance

Rynek ubezpieczeń majątkowych dynamicznie się zmienia, a klienci coraz częściej oczekują rozwiązań dopasowanych do ich stylu życia. Balcia Insurance jako jedna z najbardziej innowacyjnych firm w branży odpowiada na te potrzeby, rozszerzając ofertę House Combo o możliwość ubezpieczenia samych ruchomości.

To krok, który redefiniuje podejście do ochrony mienia i otwiera nowe możliwości zarówno dla klientów, jak i agentów.

House Combo – kompleksowa ochrona w formule all risk

House Combo to produkt, który od lat cieszy się uznaniem dzięki swojej przejrzystości i szerokiemu zakresowi ochrony. Polisa działa w formule all risk, czyli chroni przed wszystkimi zdarzeniami losowymi, z wyjątkiem jasno wskazanych w OWU. Klient może objąć ochroną nieruchomość oraz mienie ruchome, zyskując zabezpieczenie m.in. przed pożarem, zalaniem, kradzieżą z włamaniem czy stłuczeniem szyb.

Dodatkowe benefity, takie jak szybka wypłata odszkodowania, pokrycie kosztów czyszczenia dywanów po szkodzie, pomoc psychologa czy ochrona przedmiotów osobistych, czynią z House Combo produkt nie tylko praktyczny, ale też wyjątkowo przyjazny użytkownikowi.

– Zaprojektowaliśmy House Combo z myślą o tym, by klient nie musiał martwić się o szczegóły – wystarczy jedna polisa, by objąć ochroną to, co najważniejsze. Teraz idziemy o krok dalej, oferując jeszcze większą swobodę wyboru – mówi Tomasz Piekarski, zastępca dyrektora generalnego w Balcia Insurance.

Ruchomości pod ochroną – nowość w ofercie

Nowa odsłona House Combo umożliwia ubezpieczenie samych ruchomości – bez konieczności posiadania nieruchomości. To idealne rozwiązanie dla osób wynajmujących mieszkanie, dom czy pokój, studentów oraz wszystkich, którzy cenią mobilność i nie chcą wiązać się z konkretnym adresem.

Zakres ochrony obejmuje m.in.:

  • meble wolno stojące (sofa, stół, krzesła),
  • sprzęt RTV i AGD (telewizor, ekspres do kawy, odkurzacz),
  • sprzęt komputerowy i telefoniczny,
  • ubrania, książki, dekoracje, dywany,
  • sprzęt sportowy i turystyczny,
  • biżuterię, zegarki, gotówkę.

Klient samodzielnie ustala sumę ubezpieczenia na podstawie wartości odtworzeniowej przedmiotów. Wypłata odszkodowania następuje według kosztów naprawy lub zakupu nowego przedmiotu o podobnych parametrach. Wymagane są podstawowe zabezpieczenia przeciwkradzieżowe – np. drzwi zamykane na odpowiednie zamki, a w akademikach pokój musi być zamykany na klucz zgodnie z OWU.

Wyobraźmy sobie Zuzannę, która właśnie rozpoczęła studia w dużym mieście. Wynajmuje pokój w akademiku, w którym przechowuje laptopa, telefon, aparat fotograficzny i kilka cennych książek. Dzięki nowej odsłonie House Combo może ubezpieczyć te przedmioty bez konieczności posiadania mieszkania. Gdy w wyniku włamania jej laptop zostaje skradziony, otrzymuje odszkodowanie pozwalające na zakup nowego sprzętu o podobnych parametrach. Bez stresu, bez zbędnych formalności.

Zmiana w dystrybucji – agenci z nowymi możliwościami

Nowa odsłona House Combo to nie tylko korzyść dla klientów, ale również dla agentów. Od teraz mogą oni wystawiać polisy obejmujące wyłącznie ruchomości – bez konieczności ubezpieczania nieruchomości. To znaczące rozszerzenie kompetencji sprzedażowych, które otwiera dostęp do zupełnie nowej grupy odbiorców.

– Dajemy naszym agentom realne narzędzie do budowania relacji z klientami, którzy wcześniej nie byli zainteresowani ubezpieczeniem nieruchomości. Teraz mogą zaproponować ochronę rzeczy osobistych – to prosty i przejrzysty produkt, który łatwo może znaleźć nabywcę – podkreśla Tomasz Piekarski.

Dzięki tej zmianie agenci mogą:

  • dotrzeć do studentów, najemców i osób mobilnych,
  • oferować produkt dopasowany do stylu życia klienta,
  • zwiększyć swoją skuteczność sprzedażową dzięki prostemu procesowi wystawiania polisy.

Marek, agent ubezpieczeniowy z Krakowa, zauważa, że coraz więcej jego klientów to młodzi ludzie wynajmujący mieszkania. Dzięki nowej wersji House Combo może zaproponować im ochronę ich rzeczy osobistych – laptopów, rowerów, sprzętu sportowego. W ciągu miesiąca zwiększa liczbę zawartych polis o 30%, docierając do zupełnie nowej grupy odbiorców.

OC w życiu prywatnym – must-have dla najemców

Integralną częścią House Combo jest możliwość rozszerzenia polisy o OC w życiu prywatnym. To szczególnie istotne dla osób wynajmujących mieszkanie, dom czy pokój. Polisa chroni klienta w sytuacjach, gdy np. zaleje sąsiada, uszkodzi mienie właściciela lokalu lub nieumyślnie wyrządzi szkodę osobie trzeciej.

To nie tylko spokój ducha, ale również silny argument sprzedażowy – nawet jeśli klient nie posiada nieruchomości, może skutecznie zabezpieczyć siebie i swoje finanse.

Tomasz, wynajmujący mieszkanie na trzecim piętrze, doświadczył awarii wężyka przy pralce, co doprowadziło do zalania mieszkania sąsiadów poniżej. Dzięki rozszerzeniu House Combo o OC w życiu prywatnym szkoda została pokryta z jego polisy, a relacje z sąsiadami pozostały nienaruszone. To nie tylko spokój ducha, ale również silny argument sprzedażowy – nawet jeśli klient nie posiada nieruchomości, może skutecznie zabezpieczyć siebie i swoje finanse.

Nowoczesność i dostępność

House Combo dostępne jest również w aplikacji mobilnej Balcia, która umożliwia:

  • zarządzanie polisami,
  • szybkie zgłoszenie szkody 24/7,
  • dostęp do bonusów od partnerów.

Dzięki subskrypcyjnej formule klient może łatwo modyfikować zakres ochrony i dostosować polisę do zmieniających się potrzeb. To rozwiązanie wpisujące się w trend cyfryzacji usług finansowych, gdzie wygoda i elastyczność są kluczowe.

Podsumowanie – ubezpieczenie na miarę XXI wieku

House Combo w nowej odsłonie to odpowiedź na potrzeby współczesnych klientów – mobilnych, świadomych, ceniących prostotę i elastyczność. To także narzędzie dla agentów, którzy chcą rozwijać swoją działalność w nowych segmentach rynku.

Dzięki możliwości ubezpieczenia samych ruchomości oraz rozszerzeniu o OC w życiu prywatnym Balcia Insurance pokazuje, że innowacja w ubezpieczeniach to nie tylko technologia, ale przede wszystkim zrozumienie człowieka.

W świecie, gdzie zmiana jest jedyną stałą, House Combo daje poczucie bezpieczeństwa – niezależnie od miejsca, stylu życia czy etapu, na którym znajduje się klient.

Dyplomatyczna ofensywa w Pru

0
Sławek Bełz i Marzena Dolacińska

Takiego projektu jeszcze chyba u nas nie było! A na pewno nie w takiej odsłonie. Oto w przestrzeni wirtualnej pojawili się dyplomaci nowej ery, czyli ambasadorzy marki Pru. Można by powiedzieć, że nie potrzebuje ona ambasadorów, bo to marka znana i uznana. Ale Pru postanowiło wyjść poza schemat budowania marki konsumenckiej.

Marka Pru chce pokazać się jako marka pracodawcy oraz partnera biznesowego dla osób, które szukają nowej optyki na ścieżce kariery lub w ogóle nowego zawodowego otwarcia.

Tylko jak zachęcić do kariery w sprzedaży ubezpieczeń, gdy narosło wokół niej tyle mitów i stereotypów – raczej zniechęcających do zainteresowania takim zawodowym wyborem?

– Doszliśmy do wniosku, że nie ma sensu tłumaczyć, że sprzedaż jest dobrym wyborem, że ten zawód ma przyszłość. Postanowiliśmy pokazać prawdziwych ludzi – naszych konsultantów i liderów sprzedaży. Te osoby zrywają z utartymi i niesprawiedliwymi stereotypami oraz pokazują, że ubezpieczenia to może być prawdziwy biznes, że w Pru sprzedaż to nie wyścig szczurów, tu ludzie współpracują. Udowadniają, że sprzedaż pod marką Pru może pozwolić na godziwe zarobki i łączenie zawodowego sukcesu z rolą rodzica, można z powodzeniem połączyć sprzedaż z pracą na etacie, tworzyć prawdziwy rodzinny biznes z przyszłością. Cieszę się, że wyszliśmy poza schemat i zastosowaliśmy przewrotny, nieformalny ton, bo to pokazuje, jacy jesteśmy – prawdziwi, trochę niepokorni, trochę wbrew utartym opiniom – mówi Sławek Bełz, dyrektor ds. sprzedaży agencyjnej w Prudential Polska.

W tej kampanii nie znajdziesz anonimowych aktorów, ale osoby przedstawiające się nam z imienia, za którymi stoją prawdziwe historie. Jest Agata, którą do tego biznesu zaprosił… Tata. Jest Ola, która jest nauczycielką i z powodzeniem realizuje się jako konsultantka. Jest Janek, który dzięki temu biznesowi dba o swoją rodzinę z czwórką dzieci. Jest Grzegorz, który współpracuje z ponad setką konsultantów w całym kraju. I wielu innych…

– W tej kampanii nie chodzi jednak o tych 11 ambasadorów i ich jednostkowe historie. Dla nas najważniejsze jest to, że oni są realną ilustracją dziesiątek innych takich karier w naszej firmie. Mamy wielu rodziców, którzy aktywnie sprzedają, mamy co roku więcej osób, które dzięki ścieżce kariery budują coraz większe biznesy, widzimy dzieci dołączające do biznesów swoich rodziców. Widzimy postaci pełne pasji, ciekawe innych ludzi i jesteśmy dumni, że tożsamość Pru i historia firmy tak silnie rezonują ze sposobem myślenia naszych przedstawicieli. Patrząc na sieć sprzedaży, możemy z pełnym przekonaniem powiedzieć, że każdy jest ambasadorem marki, bo każdy może w tej kampanii znaleźć przesłanie kluczowe w jego karierze i jego zawodowych wyborach – mówi Marzena Dolacińska, dyrektorka ds. szkoleń i rekrutacji.

Z ciekawością czekamy na kolejne odsłony, bo intrygują nas nieszablonowe i nieoczywiste grafiki, a proste hasła i przedstawione historie udowadniają, że Pru mówi zrozumiałym językiem nie tylko do swoich klientów, ale także do kandydatów. I nie tylko mówi, ale zachęca do sprawdzenia, czy prawdą jest hasło reklamowe: Można? Można!

Gratulujemy odwagi i trzymamy kciuki za tę niezwykłą kampanię, którą można obejrzeć na:

LinkedIn Pru – Prudential Polska
www.facebook.com/KarierazPru/
www.instagram.com/kariera_z_pru/

Multiagenci, którzy nie boją się przyszłości

0
Waldemar Poberejko i Marta Piasecka

W hotelu Warszawianka w Jachrance trudno było znaleźć wolne miejsce. Ponad 400 uczestników, w tym ponad 300 multiagentów z całego kraju, spotkało się, by rozmawiać o sprzedaży, przywództwie i przyszłości branży.

IV Kongres Multiagentów miał wszystko: inspiracje, praktykę i atmosferę, w której praca, wiedza i pasja zlały się w jedno.

Historia o Zbyszku i sile, która nie zna granic

Każdy ma ograniczenia. Pytanie, co z nimi zrobi – powiedział Adam Kubicki, otwierając Kongres wystąpieniem „Jak stać się liderem i nie dać się przeciętności?”. Jego historia niedowidzącego Zbyszka, który osiąga wyniki lepsze niż niejeden w pełni sprawny agent, poruszyła salę. Adam Kubicki przypomniał, że prawdziwe przywództwo zaczyna się od decyzji, by działać mimo trudności.

Paweł Musiałowski zabrał publiczność w świat sprzedaży międzypokoleniowej. – Jeśli mówisz do klienta językiem, którego nie rozumie, nie sprzedajesz produktu, tylko frustrację – zauważył. Było i zabawnie, i celnie.

Paweł Skotnicki, szef struktur MDRT w Polsce, przekonywał, że kluczem do sukcesu jest specjalizacja. – Nie można być dobrym we wszystkim. Lepiej być mistrzem w jednym segmencie i naprawdę rozumieć swoich klientów.

Z kolei prof. Jacek Lisowski mówił o współczesnych ryzykach – od ekonomicznych po polityczne – pokazując, że ubezpieczenia coraz częściej stają się narzędziem stabilizacji w świecie pełnym niepewności.

Praktyka, emocje i integracja

W części targowej nauka łączyła się z zabawą. Uczestnicy mogli zbadać poziom stresu, zrobić analizę składu ciała, wykonać badania krwi, zrobić sobie zdjęcie przetwarzane przez AI i spróbować szczęścia w loteriach. Było też koło fortuny i konkursy z nagrodami. Atmosfera – żywa, lekko piknikowa.

Wieczorem tempo nie spadło. Antoni Syrek-Dąbrowski rozbawił publiczność stand-upem o absurdach codziennego życia w branży. Występ wywołał salwy śmiechu (pozdrawiamy sekcję PZU!). Po kolacji rozpoczęła się integracja w klubie 77, gdzie rozmowy o… rynku toczyły się długo po północy.

Zarządzanie bez złudzeń

Drugi dzień otworzył Krzysztof Sarnecki, który – jak zwykle – nie głaskał po głowie. Zachęcał do budowy „antykruchości” i uczył, na czym naprawdę polega wysoka konkurencyjność. Pokazał metaforę, która na długo zapadła uczestnikom w pamięć: – Kto na rynku ścina drzewa siekierą, a kto piłą mechaniczną? Obaj pracują, ale tylko jeden nadąża za światem.

Jego warsztat o zarządzaniu firmą i zespołem zmusił wielu do refleksji. – Strategia bez emocji nie działa. Jeśli zespół nie rozumie, po co istnieje, żaden plan nie ma sensu – mówił z charakterystyczną dla siebie energią.

Debata z rynkiem

W południe scena zamieniła się w forum wymiany opinii. Aleksandra E. Wysocka poprowadziła debatę z udziałem liderów rynku. Wystąpili: Piotr Ruszowski (Allianz), Michał Miklewski (Compensa), Marcin Dyliński (CUK Ubezpieczenia), Rafał Kamiński (Insly), Rajmund Rusiecki (Leadenhall), Marta Rychlińska-Tarach (Nationale-Nederlanden), Rafał Hiszpański (Direct Ubezpieczenia), Szymon Horaczuk (Home Doctor) i Andrzej Kowerdej (Phinance).

Rozmawiano o tym, co w polskich ubezpieczeniach działa, a co wymaga zmiany, o młodych klientach, telemedycynie i kompetencjach przyszłości.

Wszyscy zgodzili się, że bez agenta ani rusz, ale musi to być agent uczący się, wyposażony w nowoczesne narzędzia i gotowy do adaptacji w świecie, który zmienia się szybciej niż kiedykolwiek.

Psychologia decyzji i sprzedaż z empatią

W popołudniowym wystąpieniu Tomasz Jaroszek opowiedział o tym, jak emocje sabotują racjonalne decyzje finansowe. – Czasem to nie rynek nas ogranicza, tylko nasze własne nawyki i emocje – mówił.

Na finał ponownie wystąpił Krzysztof Sarnecki z prelekcją o sprzedaży bez nachalności. – Up-selling i cross-selling nie polegają na mówieniu więcej, ale na słuchaniu mądrzej.

Głos agentów: energia, relacje, rozwój

Po kongresie media społecznościowe dosłownie zapłonęły od komentarzy uczestników.

Beata Gut napisała: To było wielkie WOW! Wiedza – petarda! Tu naprawdę liczy się rozwój, otwartość i relacje. Rozwój to nie wyścig, to proces, który przechodzimy razem.

Ewa Kępczyńska dodała: IV Kongres Multiagentów za nami. Mentalność, pokoleniowość, chaos, zaufanie – niby znane, a jednak za każdym razem inne. Kongres to relacje, rozmowy i wymiana doświadczeń. I ogromna praca organizatorów, dzięki którym to wszystko było możliwe.

Robert Nowakowski podkreślił znaczenie wspólnoty i inspiracji: Kongres Multiagentów to jedno z najważniejszych wydarzeń branżowych w Polsce. Wymiana doświadczeń, nowe pomysły i ogromna dawka motywacji! Wracam z głową pełną idei i energią do wdrażania zmian w mojej multiagencji. Do zobaczenia za rok!

Wspólnota, która inspiruje

Podczas warsztatów partnerów – od Allianz i Nationale-Nederlanden po Compensę, CUK, Leadenhall, Insly, Phinance i Razem w Mediach – uczestnicy ćwiczyli rozmowy z klientami, uczyli się budować zaufanie w sieci i poznawali praktyczne aspekty compliance.

To nie był event z prezentacjami, tylko prawdziwa wymiana doświadczeń – powiedziała jedna z uczestniczek przy pożegnalnej kawie.

IV Kongres Multiagentów w Jachrance zakończył się podziękowaniami dla Marty Piaseckiej i Waldemara Poberejki z portalu Życie w Multi. To oni – jak zgodnie mówiono ze sceny – dokonali rzeczy niemożliwych, sprawiając, że to spotkanie połączyło branżę w sposób, jakiego dawno nie widziano.

A puenta, która najlepiej oddaje ducha całego wydarzenia?

Branża potrzebuje otwartych głów i otwartych serc, żeby zwinnie działać w czasach, w których zmiana stała się codziennością.

Aleksandra E. Wysocka

MŚP bez PKD – doświadczenia klientów

0
Źródło zdjęcia: Canva

W maju tego roku Warta wprowadziła na polski rynek ubezpieczeń MŚP innowacyjną ścieżkę ubezpieczeniową bez deklaracji PKD. To rozwiązanie, które pozwala chronić realną działalność przedsiębiorstwa, niezależnie od formalnych kodów PKD wpisanych w rejestr czy na polisę.

Przyglądamy się sytuacjom, w których to rewolucyjne podejście pomogło firmom zachować ciągłość działalności i uzyskać odszkodowanie.

Z raportu PIU „Mapa ryzyka polskich przedsiębiorców 2025” wynika, że aż 69% firm obawia się zdarzeń, które mogą zatrzymać działalność, a 53% – choroby lub wypadku właściciela. Wśród największych zagrożeń przedsiębiorcy wymieniają też niewypłacalność kontrahentów (47%), skutki pogody (43%) i cyberataki (34%). Dane te jasno pokazują, że ryzyka, z którymi mierzą się małe i średnie firmy, są złożone i dynamiczne, podobnie jak ich działalność.

Warta jako pierwszy ubezpieczyciel bez PKD

Warta, rozumiejąc realia, z jakimi mierzą się polscy przedsiębiorcy, jako pierwsza na polskim rynku wprowadziła ścieżkę ubezpieczeniową bez deklaracji PKD. To rozwiązanie, które pozwala objąć ochroną całą rzeczywistą działalność firmy, niezależnie od tego, czy dana czynność została formalnie zgłoszona w GUS, czy zadeklarowana w polisie ubezpieczeniowej.

Szkody zlikwidowane w Warcie, czyli jak brak PKD ratuje przedsiębiorcę

Od momentu uruchomienia ścieżki bez deklaracji PKD odnotowaliśmy już ponad 100 szkód zgłoszonych z takich polis. Wypłaciliśmy połowę z nich, a pozostałe są w trakcie likwidacji. To pokazuje, jak bardzo rynek potrzebował takiego rozwiązania: elastycznego, prostego i rzeczywiście odpowiadającego na realne ryzyka przedsiębiorców – mówi Magdalena Soińska, menedżerka produktu w Warcie.

Obróbka metalu i brak zgłoszenia jej do ubezpieczyciela

Przedsiębiorca prowadzący hurtową sprzedaż metali rozszerzył w trakcie trwania umowy działalność o ich obróbkę. Nie zgłosił jednak tej zmiany do ubezpieczyciela. Podczas cięcia metalu plazmą doszło do awarii systemu chłodzenia, która spowodowała pożar. Ogień zniszczył maszynę tnącą i część składowanych materiałów.

W tradycyjnym modelu, gdzie zakres ochrony opiera się na kodach PKD, odszkodowanie zostałoby zapewne odrzucone – ubezpieczyciel mógłby uznać, że firma wykonywała czynności wykraczające poza deklarowany profil działalności.

W modelu bez PKD ochrona obejmuje wszystkie faktycznie prowadzone aktywności, więc odszkodowanie mogło zostać wypłacone bez przeszkód.

Salon beauty – szkoda osobowa

Właścicielka salonu fryzjersko-kosmetycznego postanowiła rozbudować swoją ofertę o saunę dla klientów. Nie dokonała jednak aktualizacji kodów PKD ani aneksu do umowy ubezpieczenia. Podczas jednej z wizyt klient doznał poparzenia dróg oddechowych po użyciu nieodpowiedniego olejku eterycznego. W klasycznym modelu ubezpieczeniowym taka szkoda mogłaby zostać wyłączona z ochrony, ponieważ zdarzenie dotyczyło działalności niewpisanej w PKD.

W ścieżce „bez deklaracji PKD” odszkodowanie za szkodę osobową zostało wypłacone – polisa obejmuje bowiem pełen zakres rzeczywistych usług, jakie firma wykonuje, nie patrząc na kody wpisane w rejestr.

Produkcja mebli i pożar instalacji

Firma zajmująca się produkcją mebli na zamówienie podczas montażu u klienta dokonywała przeróbek związanych z oświetleniem w zabudowie. Doszło do zwarcia instalacji elektrycznej i pożaru, a straty przekroczyły 100 tys. zł. W tradycyjnym modelu z deklarowanym PKD ubezpieczyciel mógłby zakwestionować wypłatę – prace elektryczne nie należały bowiem do głównego profilu działalności.

W modelu Warty szkoda została szybko zlikwidowana, a odszkodowanie wypłacono bez dodatkowych formalności.

Szybka likwidacja szkody to wsparcie ciągłości działania

Model bez PKD to realne wsparcie zarówno dla przedsiębiorców, jak i dla agentów. Przedsiębiorcy zyskują pełniejszą ochronę, są też mniej narażeni na ryzyko błędu, a agenci mają pewność, że oferują klientowi rozwiązanie odporne na zmiany w jego działalności. Dzięki takiemu podejściu maleje ryzyko sporów przy likwidacji szkód, a sama sprzedaż i wznowienia polis stają się prostsze i szybsze.

Rozwiązanie Warty to przykład, jak elastyczne produkty mogą odpowiadać na wyzwania rynku – kiedy przedsiębiorcy coraz częściej działają w kilku branżach jednocześnie, a tempo zmian wymaga od ubezpieczeń dopasowania do realnej, a nie tylko formalnej działalności.

Włochy zamierzają skończyć z „procederem włoskim” w ubezpieczeniach

0
Żródło zdjęcia: 123.rf

 „Proceder włoski”, w ramach którego obywatele Włoch przez pośredników rejestrują swoje pojazdy nad Wisłą, aby uniknąć wysokich składek u lokalnych ubezpieczycieli, zirytował tamtejsze władze. Szykują one zmiany w prawie, które mają zlikwidować tę praktykę, będącą ogromnym problemem dla polskich ubezpieczeń – podał money.pl.

W odpowiedzi na pytania serwisu włoskie Ministerstwo Infrastruktury i Transportu przekazało, że trwają prace nad odpowiednimi zmianami w kodeksie ubezpieczeniowym. Artur Dziekański, rzecznik Polskiej Izby Ubezpieczeń, wyjaśnił w rozmowie z money.pl, że „proceder włoski” polega na rejestrowaniu na terytorium Polski pojazdów w rzeczywistości użytkowanych w Italii, a także na zawieraniu umów OC posiadaczy pojazdów mechanicznych w naszym kraju, bez uwzględnienia rzeczywistego ryzyka ubezpieczeniowego.

Ekspert podkreśla, że głównym celem takiej praktyki jest uzyskanie korzystniejszej składki za OC ppm. – w Polsce kosztuje ono średnio 538 zł, podczas gdy we Włoszech to ponad 600 euro, a  w Neapolu, gdzie najczęściej widzi się pojazdy na polskich tablicach rejestracyjnych, jest to już ponad 1100 euro (dane za 2024 r.). Inne cele to unikanie podatku nakładanego od posiadania pojazdu, unikanie płacenia mandatów albo ukrywanie składników majątku ruchomego.

Przedstawiciel PIU podkreśla, że każde oszustwo i udana działalność przestępcza wpływa na wzrost kosztów działalności ubezpieczeniowej. Podkreśla, że „proceder włoski” prowadzi do niekorzystnego rozporządzenia mieniem przez zakład ubezpieczeniowy, m.in. osiągnięcia korzyści majątkowej w postaci nienależnego obniżenia składki czy uzyskania nienależnych odszkodowań

Więcej:

money.pl z 10 listopada, Marcin Walków „Polscy kierowcy zapłacą za tzw. proceder włoski. ‘Uderza w uczciwych klientów’”/

(AM, źródło: money.pl)

OC operatorów dronów obciążone poważną wadą?

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Wchodzące w życie 13 listopada przepisy wprowadzające obowiązek posiadania ubezpieczenia OC dla operatorów systemów bezzałogowych statków powietrznych (SBSP) o masie od 250 g do 20 kg bardziej chronią ubezpieczycieli niż poszkodowanych – uważają eksperci, z którymi rozmawiał money.pl.

Nowy obowiązek ubezpieczeniowy zostaje wprowadzony na podstawie nowelizacji ustawy Prawo lotnicze oraz niektórych innych ustaw, a także rozporządzenia Ministra Finansów i Gospodarki z dnia 24 października 2025 r. Jak zauważa serwis, w tym drugim akcie znalazło się postanowienie wyłączające odpowiedzialność  ubezpieczyciela w przypadku zaistnienia szkód powstałych wskutek naruszenia przepisów krajowych, wspólnotowych lub międzynarodowych dotyczących wykonywania operacji z użyciem dronów. Jarosław Szymański, dyrektor działu lotniczego firmy brokerskiej Mentor, uważa, że takie wyłączenie jest absurdalne, gdyż odpowiedzialność operatora drona, podobnie jak w przypadku obowiązkowych polis komunikacyjnych, opiera się na zasadzie ryzyka. Według eksperta wprowadzenie takiego postanowienia w OC ppm. sprawiłoby, że w 80–90% przypadków szkód mielibyśmy do czynienia z odmową wypłaty odszkodowania. Łukasz Szarama, ekspert branży motoryzacyjnej i biegły sądowy, podkreśla, że ustawodawca, tworząc obowiązek ubezpieczeniowy dla obywateli, skutkujący określonymi wydatkami, musi zapewniać możliwie najpełniejszą ochronę poszkodowanym.

Z ustaleń money.pl wynika, że powyższe postanowienie zostało dodane do rozporządzenia (bez konsultacji społecznych) po konferencji uzgodnieniowej z udziałem m.in. Ministerstwa Finansów i Polskiej Izby Ubezpieczeń. I to ta ostatnia zaproponowała rozszerzenie aktu, uzależniając od jego akceptacji poparcie dla wyższej sumy gwarancyjnej, tj. 50 tys. SDR (ok. 265 tys. zł). W stanowisku przesłanym serwisowi Izba podniosła, że inaczej niż w przypadku OC ppm. w OC dronów ustawodawca nie przewidział dla ubezpieczyciela prawa do regresu wobec sprawcy szkody. PIU stwierdziła również, że w przypadku braku wyłączeń koszt polisy musiałby uwzględnić zwiększone ryzyko, szczególnie że suma gwarancyjna w ubezpieczeniach lotniczych jest ustalana bez tzw. agregatu, czyli na każde zdarzenie w okresie ubezpieczenia, niezależnie od ich liczby.

Jarosław Szymański uważa, że jeśli wspomniany regres miałby funkcjonować, to jedynym rozwiązaniem jest nowelizacja rozporządzenia i ustawy. Zdaniem eksperta regulator popełnił błąd, pozostawiając tym samym ubezpieczycielom furtkę do odmowy wypłaty odszkodowania. Przedstawiciel Mentora zwraca uwagę, że dla dronów o masie powyżej 20 kilogramów obowiązuje rozporządzenie UE 785/2004, przewidujące sumę gwarancyjną 750 tys. SDR (ok. 4 mln zł) i pełną ochronę, nawet w przypadku złamania przepisów przez operatora. Tymczasem dla lżejszych dronów, czyli większości użytkowanych BSP, obowiązuje rozporządzenie MF z ograniczoną odpowiedzialnością. A dodatkowo to sam ubezpieczyciel ocenia, czy doszło do naruszenia przepisów. Serwisowi nie udało się ustalić, czy ministerstwo zamierza zmieniać przepisy.

Money.pl wskazuje, że według danych Urzędu Lotnictwa Cywilnego w Polsce jest ponad 400 tys. zarejestrowanych operatorów dronów o masie od 250 gramów do 20 kilogramów. Roczna składka dla jednego BSP wyniesie przeciętnie 200–300 zł.

Więcej:

Money.pl z 8 listopada, Karolina Wysota „Nowe OC dla dronów to fikcja. Ubezpieczyciel nie zapłaci, jeśli złamiesz przepisy”

(AM, źródło: money.pl)

Lepiej niech agent człowiek pilnuje agenta AI

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Agentowa AI zmienia obsługę klienta w ubezpieczeniach poprzez umożliwianie inteligentnych interakcji w czasie rzeczywistym, pracując obok ludzi-agentów. Chociaż ze względu na swoje zdolności podejmowania decyzji jest potężnym narzędziem wsparcia, eksperci branży są zgodni, że nadzór człowieka pozostaje istotny.

Okazuje się, że klienci i ubezpieczyciele cenią ludzką obecność dla potwierdzenia zapewnienia dokładności, odpowiedzialności i zaufania do dostarczenia usługi – stwierdza Global Data.

Obsługa klienta jest jednym z obszarów, gdzie AI już ma wpływ na branżę ubezpieczeniową. Natychmiastowe reagowanie i dostępność 24/7 są cechami, które mogą znacząco poprawić poziom obsługi klienta – mówi Ben Carey-Evans, analityk ubezpieczeniowy w Global Data.

Dane z badania opinii przeprowadzonego przez Global Data w III kw. 2025 r. pokazują, że blisko 2/3 (64,3%) respondentów uważało, że agentowa AI będzie odgrywać wspierającą rolę, z ludźmi w tle. W odczuciu dużo mniejszego odsetka (18,4%) AI zastąpi ludzi, co sugeruje, że do tego jeszcze daleka droga.

Z badania trendów w ubezpieczeniach (III/IV kw. 2024 r.) jasno wynika, że konsumenci czują się pewniej korzystając z AI, jeśli jest agent-człowiek, do którego mogą zostać przełączeni w razie potrzeby (56,5% wobec 42,5% za nieangażowaniem człowieka). 42,9% z tych, którzy nie czują się bezpiecznie, korzystając z AI (w sprawie wyliczania składek w tym przypadku), poczułoby się pewniej, gdyby mogli być przełączeni do agenta, jeśli nie będą zadowoleni z wyniku uzyskanego za pośrednictwem AI.

Był to najczęściej wskazywany czynnik poprawiający poziom zaufania konsumenckiego. Konsumenci i ubezpieczeniowcy są zgodni co do potrzeby współpracy AI i agentów ubezpieczeniowych w przewidywalnej przyszłości.

Rozwój agentowej AI zwiększył możliwości w obszarze AI w ubezpieczeniach. Co najważniejsze, agentowa AI potrafi podejmować decyzje w czasie rzeczywistym i nie udziela odpowiedzi opartych po prostu na zestawie załadowanych zawczasu instrukcji. To znaczy, że ma większe możliwości odpowiadania na problemy prezentowane przez klienta w sytuacji chatu na żywo. Co za tym idzie, może to dać do ręki ubezpieczycielom doskonałe narzędzie obsługi klienta – stwierdza Ben Carey-Evans.

Podsumowując, z analiz i badań Global Data wynika, że agentowa AI będzie mieć duży udział w obsłudze klienta, która przynajmniej na razie będzie się odbywać przy obecności ludzi, na razie koniecznej dla powodzenia procesu.

AC

Na kosztorys czy metodą różnicy? Wojny ciąg dalszy

0
Mariusz Astasiewicz

Nie ustaje spór o metodę ustalania wysokości odszkodowania w pojazdach za szkodę z OC ppm. Nadal jesteśmy widzami spektaklu, który można śmiało zatytułować: „Na kosztorys czy metodą różnicy?”. Sąd Najwyższy nie może się zdecydować, którą metodę naprawienia szkody obrać w sytuacji, gdy poszkodowany naprawił auto.

Cierpią na tym i poszkodowani, i sądy powszechne, które orzekają tak rozbieżnie, jak to tylko możliwe.

Tym razem zaczęło się w Poznaniu

Poszkodowani, kancelarie odszkodowawcze i zakłady ubezpieczeń wyczekiwały podjęcia uchwały, która miałaby stanowić odpowiedź na zapytanie Sądu Okręgowego w Poznaniu (II Ca 1887/23). To ciekawe, że w poznańskim sądzie wciąż musi dochodzić do sporów światopoglądowych na tle zagadnienia. Zdawało się, że sąd ten wykształcił już przekonującą linię opowiadającą się za dynamicznym charakterem szkody, i należy przyznać, że wyroki w sprawach II Ca 129/23, II Ca 1410/23, II Ca 2163/22, II Ca 1157/23 (publ. w systemach informacji prawnej) są nie tylko nieodparte, co wręcz uzasadnione na takim poziomie, jakby czytało się prawdziwy naukowy wywód.

Poznański sąd najpierw wyłuskał kilka funkcjonujących poglądów przedstawionych w doktrynie przedmiotu, a następnie zmierzył się z nimi, prezentując przekonujący wniosek (opierając się na stanowiskach prof. M. Kalińskiego i dra M. Sepołowskiego), że brak jest podstaw prawnych dla żądania zapłaty odszkodowania wyliczonego metodą kosztorysową w sytuacji naprawienia szkody, czyli funkcjonowania czegoś takiego jak „restytucja pieniężna”. Skwitował, że nie ma uzasadnienia, aby dla szkód naprawianych z OC kierować inne zasady ustalania wysokości szkody i odszkodowania niż te, jakie obowiązują przy ustalaniu szkody i odszkodowania w pozostałych przypadkach. A tam obowiązuje albo restytucja naturalna, albo zapłata sumy pieniężnej.

Co tym razem powiedział SN?

Sąd Najwyższy w odpowiedzi na zapytanie poznańskiego sądu w uchwale z 11 września 2024 r. sygn. akt III CZP 32/24 wypowiedział się następująco: ustalenie wysokości odszkodowania z ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej posiadaczy pojazdów mechanicznych jako równowartości hipotetycznych kosztów naprawy jest dopuszczalne także wtedy, gdy poszkodowany naprawił pojazd.

Ustne uzasadnienie motywów nie przekonuje, jeżeli podstawowym argumentem ku stosowaniu metody kosztorysowej ma być potrzeba ochrony poszkodowanych, którzy w odróżnieniu od tych, którzy mogą poczekać z naprawą, muszą spieszyć się z remontem i korzystają z zaprzyjaźnionego warsztatu lub naprawiają pojazd metodą gospodarczą. Kosztorys – zdaniem SN w tym składzie – ma wyrównać sytuację tych, który naprawiają już, i tych, którzy nie spieszą się z naprawą auta.

Skład sądu niby podobny, ale jednak…

Dziwi to, że niemal ten sam skład SN (SSN R. Trzaskowski i SSN M. Koba) w niedawnej uchwale z 11 września 2020 r. dotyczącej leasingu i kwestii podatku VAT (III CZP 90/19) uznał, że „szkoda ma charakter dynamiczny”. Jeżeli zatem jest tak, jak uznał wówczas SN, to skąd ten zwrot akcji? Przecież okoliczność, że poszkodowany naprawił już pojazd, ma relewantne znaczenie dla ustalenia wysokości szkody. Jeżeli poszkodowany poniósł już koszty naprawy pojazdu lub zobowiązał się do ich poniesienia, wysokość odszkodowania z ubezpieczenia OC ppm powinna odpowiadać tym kosztom.

Trudno zrozumieć, dlaczego większość składu sprawy „vatowskiej” odwraca wyrażaną zasadę o sto osiemdziesiąt stopni. A przecież wspomniana uchwała dotycząca leasingu wyraziła to samo co – zdawałoby się – ugruntowany pogląd SN dotyczący dynamicznego charakteru szkody.

Czy najnowsza uchwała „trójkowa” coś zmieni?

W mojej ocenie orzeczenie to wcale nie przełamie tego, że w ostatnich latach nurt opowiadający się za urealnieniem odszkodowania ugruntował się na tyle, że SN podjął uchwałę w powiększonym składzie 7 sędziów – sygn. akt III CZP 65/23: Jeżeli naprawa pojazdu przez poszkodowanego stała się niemożliwa, w szczególności w razie zbycia lub naprawienia pojazdu, nie jest uzasadnione ustalenie wysokości odszkodowania z ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej posiadaczy pojazdów mechanicznych jako równowartości hipotetycznych kosztów naprawy.

Oprócz tego, że uchwała będzie pożywką dla „hurtowników” i kancelarii odszkodowawczych, to w istocie po prostu podważa zaufanie do Sądu Najwyższego, bo… ile można?

Gdzie upatrywać początku metody kosztorysowej?

W uchwale „siódemkowej” SN wskazał, że początek stosowania kosztorysowego sposobu naprawienia szkody – przynajmniej w kształcie, który zyskał miano ugruntowanej linii orzeczniczej – wyznaczają wyroki Sądu Najwyższego z 1 września 1970 r., II CR 371/70 oraz z 27 czerwca 1988 r., I CR 151/88. Były to czasy, w których zmorą była zasada „czy się stoi, czy się leży, pieniądz się należy”. Czy zasada ta przystaje do dzisiejszych realiów? Czy poszkodowani – zmuszeni okolicznościami, którzy musieli pospieszyć się z naprawą auta – otrzymują świadczenie ubezpieczeniowe, czy w większości jednak kancelarie odszkodowawcze?

Czy najnowsza uchwała pozwoli wyrównać im szkodę? Skądże. To kreatywni przedsiębiorcy zarobią na szkodzie i zyskają kolejny argument w swoim arsenale, dzięki któremu będą walczyć o swoje – nie poszkodowanych – interesy. Ile to razy świadkowie – cedenci zeznawali, że za cesję nie otrzymali żadnego wynagrodzenia?

Smutne podsumowanie

Reasumując, komentowana uchwała stanowi jedynie wyraz „wojny na górze” i nie przysparza wcale jakiegokolwiek narzędzia dla rozwiązania realnych problemów. Do tej pory SN nie odważył się podąć uchwały, nadając jej moc zasady prawnej.

Skoro od lat 70. trwa spór, z powodu którego cierpią wszyscy, jeśli SN nie potrafi wypracować spójnej koncepcji, aż się prosi o „ostre cięcie”. Może rozwiązanie powinno być legislacyjne i polegać na dodaniu kolejnego, szóstego paragrafu do art. 822 Kodeksu cywilnego, w którym przesądzono by, w którą pójść stronę, jeśli wykładnia, jakiej by nie użyto, zawodzi od kilkudziesięciu lat?

Mariusz Astasiewicz
radca prawny

Strach, który można ubezpieczyć. Jak przedsiębiorcy widzą ryzyko

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Właściciele małych i średnich firm w Polsce coraz częściej mówią, że nie boją się pracy, lecz niespodziewanych kosztów. Taki obraz wyłania się z badania Mapa ryzyka polskich przedsiębiorców, przeprowadzonego przez Polską Izbę Ubezpieczeń i agencję SW Research w listopadzie i grudniu 2024 r.

Wyniki opublikowane w styczniu 2025 r. pokazują, że przedsiębiorcy żyją w stanie permanentnej niepewności – obawiają się nie tylko zmian gospodarczych, ale też choroby, braku płynności czy błędnych decyzji kontrahentów. Dla wielu z nich ubezpieczenia stały się jednym z nielicznych elementów, które dają poczucie stabilności.

Koszty, które spędzają sen z powiek

Największe obawy dotyczą stabilności finansowej firm. Aż 66% przedsiębiorców wskazuje na wzrost cen paliw jako zagrożenie, a 63% na rosnące ceny energii. Te same czynniki są uznawane za najbardziej prawdopodobne ryzyka w najbliższej przyszłości. Co czwarty badany obawia się utraty zaufania klientów lub kontrahentów z powodu problemów z płynnością finansową.

Na tym tle coraz większego znaczenia nabierają narzędzia wspierające płynność – 48% respondentów pozytywnie ocenia faktoring, 45% kredyt kupiecki, a 43% deklaruje, że nie wyobraża sobie prowadzenia firmy bez ubezpieczenia kredytu kupieckiego. To wyraźny sygnał, że świadomość zarządzania ryzykiem finansowym wśród polskich przedsiębiorców rośnie, a rola ubezpieczeń przestaje ograniczać się do naprawy szkód. Coraz częściej staje się elementem aktywnego zarządzania biznesem.

Kiedy zdrowie staje się czynnikiem ryzyka

Drugim silnym obszarem obaw są kwestie zdrowotne i osobowe. 56% przedsiębiorców boi się śmierci wspólnika, 46% – poważnego wypadku, a 35% – długotrwałej choroby. Jedna trzecia obawia się choroby kluczowego pracownika. Widać więc, że troska o zdrowie staje się także troską o ciągłość firmy.

Jak zauważył Jan Grzegorz Prądzyński, prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń, komentując wyniki badań na stronie PIU, przedsiębiorcy postrzegają choroby i wypadki jako wyjątkowo dotkliwe zdarzenia, nawet jeśli uznają je za mało prawdopodobne. 48% przyznaje, że w razie ciężkiej choroby zabrakłoby im środków na leczenie, a 53% uznaje prywatną opiekę zdrowotną za potrzebne zabezpieczenie pracowników. Co trzeci przedsiębiorca korzysta już z prywatnego ubezpieczenia zdrowotnego, a równie wielu deklaruje, że chętnie objęłoby polisą swoich pracowników, gdyby istniały zachęty podatkowe.

Płynność – najczęstsze źródło niepokoju

Ryzyko utraty płynności finansowej pozostaje jednym z największych lęków sektora MŚP. 35% przedsiębiorców boi się, że może ją stracić, a jedna trzecia uważa to ryzyko za prawdopodobne. 36% wskazuje niewypłacalność kontrahentów jako zagrożenie, a połowa przyznaje, że brak terminowych płatności od kluczowych klientów mógłby zmusić ich do zamknięcia działalności.

Co piąta firma przyznaje, że może działać na stracie przez najbliższy rok, a 29% ma zabezpieczenie finansowe jedynie na kilka miesięcy. To realne ryzyko, które często ujawnia się dopiero w rozmowach z agentami ubezpieczeniowymi. Właśnie tam przedsiębiorcy dowiadują się, że polisa może być nie tylko „parasolką na czarną godzinę”, lecz także narzędziem stabilizacji przepływów i ochrony kapitału.

Majątek, dane i klimat

Wśród ryzyk materialnych na czele listy znalazły się awarie kluczowego sprzętu (41%), uszkodzenia samochodu firmowego (38%) oraz kradzieże (36%). 30% firm obawia się dłuższej przerwy w działalności spowodowanej pożarem lub innym zdarzeniem losowym.

Niepokój budzą także zagrożenia cyfrowe. 36% przedsiębiorców wskazuje na ryzyko utraty danych, 35% na cyberataki, a 34% na wyciek informacji wrażliwych. Co ciekawe, najbardziej prawdopodobnym zdarzeniem w ocenie badanych jest próba wymuszenia pieniędzy – wskazało tak 35% respondentów.

Z roku na rok rośnie także świadomość klimatyczna. 43% przedsiębiorców obawia się suszy lub ulewnego deszczu, a połowa uważa te zjawiska za realne zagrożenie. Jednocześnie 55% wciąż uważa, że ich osobiście problem ten nie dotyczy. Komentując wyniki badań, Jan Grzegorz Prądzyński zwrócił uwagę, że takie podejście może prowadzić do niedoubezpieczenia majątku i lekceważenia skutków zmian pogodowych, które coraz częściej dotykają polskie firmy.

Ubezpieczenia w strategii przedsiębiorstw – i w rękach pośredników

Ponad dwie trzecie badanych (69%) uznaje ubezpieczenia za kluczowy element strategii zabezpieczenia działalności. Najbardziej przydatne są obowiązkowe OC komunikacyjne (84%), dobrowolne autocasco (73%) oraz ubezpieczenia mienia (79%).

Problem polega na tym, że deklaracje nie zawsze idą w parze z praktyką. Tylko 31% przedsiębiorców ubezpiecza maszyny i urządzenia, a 29% – sprzęt elektroniczny. 53% uwzględnia w sumach ubezpieczenia rosnące koszty materiałów, ale aż 44% wciąż opiera się na wartości księgowej brutto, co w przypadku szkody oznacza realną stratę.

Tu swoją rolę odgrywają pośrednicy ubezpieczeniowi. To oni tłumaczą, dlaczego wartość odtworzeniowa jest właściwą podstawą ochrony, a klauzula inflacyjna – nie fanaberią, lecz zabezpieczeniem przed zaniżoną wypłatą. To także agenci najczęściej zauważają luki w polisach firmowych i proponują rozwiązania dopasowane do charakteru działalności. Dla przedsiębiorców, którzy sami muszą być jednocześnie właścicielami, księgowymi i menedżerami, taka rozmowa bywa kluczowym momentem decyzji o realnym zabezpieczeniu biznesu.

Jak podkreślił Jan Grzegorz Prądzyński w komentarzu na stronie PIU, polscy przedsiębiorcy coraz lepiej rozumieją potrzebę ubezpieczenia ryzyk, ale nie zawsze wiedzą, jak to zrobić właściwie. Niedoubezpieczenie pozostaje jednym z największych problemów sektora MŚP, a właśnie pośrednicy mogą tę lukę skutecznie wypełnić – wiedzą, doświadczeniem i zdolnością przekładania liczb na konkretne scenariusze biznesowe.

Dlaczego klienci boją się polis?

0
Zuzanna Mirota

Na co dzień spotykam klientów, którzy zamiast dostrzegać korzyści z polisy, skupiają się na możliwych „stratach”: „A jeśli nic mi się nie stanie, to te pieniądze pójdą na marne?”. Ludzie bardziej przejmują się tym, co mogą stracić, niż tym, co mogą zyskać.

W praktyce oznacza to, że klient woli zostawić pieniądze na koncie, nawet jeśli brak zabezpieczenia w kryzysowej sytuacji mógłby kosztować go więcej. Rolą doradcy jest pokazanie, że polisa nie jest kosztem, ale tarczą ochronną, która pozwala zachować stabilność finansową.

Rozmowy o polisach dotyczą trudnych tematów, więc naturalną reakcją wielu osób jest unikanie. Strach i niepewność wpływają na nasze wybory bardziej niż logiczne argumenty.

Strata boli bardziej niż brak zysku

Jednym z mechanizmów blokujących decyzje jest awersja do straty. Klienci boją się zmiany i wolą nic nie robić, co paradoksalnie działa na niekorzyść bezpieczeństwa.

Polisa działa jak poduszka powietrzna – płacimy za coś, czego mamy nadzieję nie użyć, ale w chwili próby to ona chroni finanse. Wielu klientów przyznaje, że dopiero gdy zobaczy realny przykład rodziny lub przedsiębiorcy, którzy skorzystali z ochrony, rozumie wartość ubezpieczenia.

Ale na wstępie zniechęcać może skomplikowany język umów. Jeśli czegoś nie rozumiemy, odruchowo się tego boimy. Klient woli zostać bez ochrony, niż ryzykować podpisanie niejasnej umowy. W takich momentach przyjmuję rolę tłumacza. Zamiast odwoływać się do zapisów, opowiadam: „Wyobraź sobie, że zachorujesz i nie możesz pracować przez pół roku. Ta polisa sprawi, że pieniądze nadal będą wpływać na twoje konto”.

Konkret i prosty przykład buduje większe zaufanie niż paragrafy z OWU.

Moje sposoby na opory klientów

  • Zamiana „straty” na „bezpieczeństwo” – zamiast mówić: „Bez polisy możesz stracić…”, pokazuję korzyści: „Dzięki tej polisie masz pewność, że twoja rodzina zachowa stabilność nawet w trudnych momentach”. To podejście obniża poziom lęku i zmienia myślenie z defensywnego na proaktywne.
  • Doradca jako partner – najważniejsze, by klient nie czuł się sam. Kiedy klienci widzą, że naprawdę stoję po ich stronie, opór znika. Polisa przestaje być straszna i niezrozumiała, a staje się narzędziem budowania bezpieczeństwa i spokoju.
  • Historie zamiast liczb – nic tak nie przemawia jak prawdziwe sytuacje, w których polisa pomogła rodzinie, przedsiębiorcy czy młodej mamie. Ludzie zapamiętują emocje, a nie wykresy.
  • Zmiana języka z „musisz” na „możesz” – nie narzucam, pokazuję opcje. Klienci czują, że to oni podejmują decyzję, a nie że są do niej zmuszani. To zmniejsza presję i ułatwia rozmowę.
  • Transparentność – nie obiecuję cudów. Jeśli jakieś ryzyko nie jest objęte ochroną, mówię o tym otwarcie. Taka szczerość buduje zaufanie.

Strach przed stratą i niepewność sprawiają, że wielu ludzi odkłada decyzję o ubezpieczeniu. Jednak dzięki prostemu językowi, historiom, podejściu krok po kroku i pełnej transparentności można przełamać bariery i wspierać klientów w świadomym wyborze.

Dzięki zasadom ekonomii behawioralnej mogę spojrzeć na te obawy oczami klienta i pomóc znaleźć rozwiązanie, które daje poczucie bezpieczeństwa, bo polisa nie jest ciężarem – jest parasolem, który otwiera się, gdy zaczyna padać deszcz.

Zuzanna Mirota
doradczyni ubezpieczeniowa firmy Allianz

21,891FaniLubię
822ObserwującyObserwuj

Aktualne wydanie