Blog - Strona 505 z 1482 - Gazeta Ubezpieczeniowa – Portal
Strona główna Blog Strona 505

Wakacyjne fakty i mity o samochodowym assistance

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

55% tegorocznych urlopowiczów pojedzie na wakacje autem. CUK Ubezpieczenia zauważa, że w tym czasie zainteresowanie samochodowym assistance jest o 20% wyższe niż w pozostałych okresach roku. Aby ochrona była skuteczna, należy jednak pamiętać o obszarze terytorialnym, limitach holowania oraz kryterium wieku pojazdu. Do assistance na drodze coraz częściej dodawane są inne produkty, np. ubezpieczenie NNW.

Z badań przeprowadzonych na zlecenie Związku Banków Polskich (ZBP) wynika, że 22% Polaków spędzi tegoroczne wakacje za granicą, a 58% wybierze wypoczynek w kraju. Wśród najpopularniejszych kierunków są Turcja, Grecja, Hiszpania i Włochy. Zainteresowaniem cieszą się jeszcze Chorwacja, Albania i Czarnogóra. W Polsce tradycyjnie przeważają nadmorskie i górskie kierunki oraz Mazury i Podlasie.  

Z uwagi na wysokie koszty wycieczek zorganizowanych oraz podróży lotniczych rosnącym powodzeniem cieszą się wyjazdy indywidualne, w tym wykorzystujące własny środek transportu. Bardzo często okazują się one zdecydowanie tańsze i dają lepsze możliwości dopasowania urlopowych oczekiwań. Według badań „Wakacyjne plany Polaków 2023” przeprowadzonych przez Ipsos liczba osób samodzielnie organizujących urlopy wyniesie w tym roku ok. 5,2 mln. Równocześnie Barometr Providenta informuje, że 55% urlopowiczów wyjedzie na wakacje samochodem. Powoduje to wzrost zainteresowania samochodowym assistance.

Podczas wakacji, ferii zimowych oraz w czasie poprzedzającym długie weekendy standardowo notujemy nawet o 20% więcej zapytań o usługi pomocowe na drodze niż w pozostałych okresach roku. Również w tym czasie ubezpieczyciele bardzo często modyfikują swoje oferty oraz wprowadzają nowe i zarazem korzystne dla kierowców rozwiązania i usługi. Wychodząc naprzeciw tym oczekiwaniom, wspólnie z Europ Assistance przygotowaliśmy bardzo ciekawą i konkurencyjną propozycję – mówi Justyna Mikołajczyk z CUK Ubezpieczenia.

Pomoc pomocy nierówna – uwaga na zakresy!

Głównym zadaniem car assistance jest wsparcie w przypadku negatywnych zdarzeń na drodze. Mogą one dotyczyć braku paliwa, uszkodzenia opony, awarii, wypadku czy konieczności holowania do warsztatu naprawczego. Decydując się na wybór, warto przede wszystkim dokładnie przeanalizować oferowane warianty i wybrać taki, który najlepiej spełni nasze oczekiwania. Unikniemy wówczas niepotrzebnego stresu i problemów, które najpewniej pojawią się, gdy okaże się, że asysta, której właśnie potrzebujemy, akurat nie znajduje się w posiadanym zakresie.

W najniższym pakiecie assistance zapewni z reguły jedynie wsparcie będące następstwem wypadku drogowego czy próbę naprawy pojazdu na miejscu zdarzenia. Bardzo często może okazać się to niewystarczające. Już sama usługa holowania może narazić nas na horrendalne koszty, nie wspominając o konieczności zapłacenia za przymusowy nocleg. Dlatego rekomendujemy nie tylko dokładne zapoznanie się z ofertą, ale i wybór jak najszerszego zakresu po to, aby zarówno podczas podróży, jak i ewentualnego negatywnego zdarzenia czuć się komfortowo. W przypadku naszego produktu różnica na składce między wariantem premium a podstawowym wynosi 50 zł dla 7-dniowego okresu obowiązywania ochrony – stwierdza Justyna Mikołajczyk.

Dobre assistance, czyli jakie?

Okres obowiązywania plus obszar terytorialny to główne czynniki, które obok kategorii pojazdu wpływają na wysokość składki assistance. Polisę możemy wykupić na taki okres, na jaki jest nam ona faktycznie potrzebna. Podróżując np. za granicę, opłaca się też oszacować, jaką trasę mamy do pokonania, aby dostosować do niej limity holowania. Trzeba poza tym mieć na uwadze, że wielu ubezpieczycieli stosuje kryterium wieku w odniesieniu do pojazdu. Stąd właściciele starszych aut powinni dokładnie zapoznać się z OWU, aby mieć pewność, że w przypadku problemów na drodze ich ochrona faktycznie zadziała. W ramach oferty CUK nie ma ograniczeń wiekowych, a limit holowania wynosi nawet 2 tys. km.

Z pewnością przydatne jest zwrócenie uwagi na ilość przysługujących noclegów, kiedy dojdzie do awarii lub wypadku. Nie mniej istotne jest zapewnienie transportu do miejsca przeznaczenia lub czas, w jakim będziemy mogli korzystać z pojazdu zastępczego. Tym, co wyróżnia naszą propozycję, jest uzyskanie takiego samochodu również w opcji „klasa za klasę”. Dla podróżujących ważna może okazać się ponadto zapomoga finansowa na wypadek kradzieży pojazdu z limitem 2 tys. zł oraz ochrona szyb od stłuczenia czy pęknięcia po wypadku lub zdarzeniu pogodowym – dodaje Justyna Mikołajczyk.

Wypadek i co wtedy?

Do samochodowego assistance można dokupić także dodatkowe produkty chroniące np. przed następstwami nieszczęśliwych wypadków (NNW) powstałych w wyniku zdarzeń komunikacyjnych. To bardzo korzystne rozwiązanie, gdyż ubezpieczenie powinno w szczególności chronić kierowcę i pasażerów.

Ekspertka CUK wskazuje, że umożliwia to uzyskanie świadczenia pozwalającego m.in. na pokrycie kosztów leczenia czy pobytu w szpitalu oraz wypłatę środków finansowych najbliższym w wyniku śmierci ubezpieczonego. Koszty polisy mogą rozpoczynać się od 27 zł miesięcznie przy sumach ubezpieczenia 350 tys. zł na wypadek śmierci i 100 tys. zł przy trwałej niezdolności do pracy.

W ramach naszego produktu Bezpieczni w Drodze sumy ubezpieczenia na skutek śmierci lub całkowitej niezdolności do pracy kształtują się nawet na poziomie 500 tys. zł i w takiej samej wysokości, jeżeli po wypadku komunikacyjnym doznamy trwałego uszczerbku na zdrowiu. Ochrona będzie dodatkowo uwzględniała assistance medyczny. Stąd możliwe stanie się pokrycie kosztów bardzo drogiego za granicą transportu medycznego, organizacja i refundacja rehabilitacji, jak i inne przydatne kwestie tj. opieka nad dziećmi oraz pomoc domowa. Składka za taki zakres ubezpieczenia wiąże się z wydatkiem w granicach 39 zł miesięcznie – podsumowuje Justyna Mikołajczyk.

(KS, źródło: CUK Ubezpieczenia)

Bancassurance: VeloBank i BNP Paribas Cardif z wyprzedzeniem odpowiadają na rekomendacje KNF

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

VeloBank nawiązał partnerstwo z BNP Paribas Cardif, prekursorem bancassurance na polskim rynku. Wspólnie zaoferują klientom polisy VeloSpokój i VeloBezpieczny do kredytu gotówkowego i hipotecznego, a w przyszłości także inne produkty ubezpieczeniowe. Oferta uwzględnia wymagania Rekomendacji U, która wejdzie w życie w połowie przyszłego roku.

Jak wynika z badania „Mapa Ryzyka Polaków” przeprowadzonego w lutym 2022 r. przez Polską Izbę Ubezpieczeń, 80% Polaków obawia się braku pieniędzy na leczenie poważnej choroby. Z takimi obawami trudniej zdecydować się na kredyt. Miesięczne raty są wówczas dodatkowym zobowiązaniem. Ubezpieczenie kredytobiorcy stanowi remedium na tę sytuację. Ubezpieczyciel spłaca kredyt, a klient ma zapewnione środki finansowe na leczenie.

We wspólnej ofercie VeloBank i BNP Paribas Cardif nowe produkty wzbogacą zakres ochrony życia oraz zdrowia klientów banku, zapewniając im bezpieczeństwo spłaty kredytu na wypadek nieprzewidzianych zdarzeń.Poziom wypłaty świadczeń odpowiada w nich oczekiwaniom regulacyjnym polskiego i europejskiego rynku. Pierwszym etapem współpracy VeloBanku z BNP Paribas Cardif jest wprowadzenie do oferty banku ubezpieczenia na życie udzielanego przy okazji zawierania umowy o kredyt gotówkowy i hipoteczny.

BNP Paribas Cardif dąży do oferowania bardziej inkluzywnych ubezpieczeń poprzez zmniejszenie liczby wyłączeń w ochronie. Dlatego ubezpieczyciel rozszerzył katalog poważnych zachorowań do 17 chorób, m.in. obejmując ochroną łagodny guz mózgu lub stwardnienie rozsiane. Ubezpieczenie obejmuje także współczesne choroby cywilizacyjne, takie jak schorzenia kręgosłupa czy depresja. W ryzyku utraty pracy uwzględniono rozwiązanie umowy o pracę za porozumieniem stron. Oprócz tego produkt zawiera standardową ochronę, która zapewnia wsparcie finansowe dla rodziny kredytobiorcy w przypadku jego śmierci. Dodatkowo, ubezpieczyciel wyszedł poza standardowo dostępny zakres ubezpieczenia. Według prognoz Światowej Organizacji Zdrowia depresja będzie w 2030 roku najczęściej diagnozowaną chorobą na świecie. Stąd decyzja o włączeniu do ochrony zdarzeń, które były depresją spowodowane, np. niezdolność do pracy.

– Poważne zachorowanie czy utrata pracy to obok śmierci kogoś bliskiego jedne z najbardziej stresujących wydarzeń w naszym życiu. Nie da się ich przewidzieć, ale można się odpowiednio zabezpieczyć, żeby łatwiej sprostać wyzwaniom. Dbamy o naszych klientów i będziemy ich wspierać w trudnych sytuacjach, dlatego rozszerzamy ofertę produktów ubezpieczeniowych. Zdecydowaliśmy się na współpracę z BNP Paribas Cardif, który tak jak my stawia potrzeby klientów na pierwszym miejscu. Łączy nas dążenie do tworzenia nowoczesnych, prostych i wygodnych rozwiązań. Nasza wspólna oferta jest transparentna i po prostu fair, dlatego w polisach VeloSpokój i VeloBezpieczny lista wyłączeń jest minimalna, a zakres ochrony szeroki. Dokładnie tak, jak oczekują tego klienci – mówi Adrian Adamowicz, członek zarządu ds. bankowości detalicznej i korporacyjnej VeloBanku.

Jesteśmy ubezpieczycielem skoncentrowanym na partnerstwach i rozwój współpracy z bankami to jeden z kluczowych filarów naszej strategii. To prawdziwa duma, że zostaliśmy partnerem VeloBanku i będziemy wspierać go w zapewnieniu kompleksowej ochrony ubezpieczeniowej kredytobiorcom, wykorzystując w tym nasze lokalne i międzynarodowe doświadczenie. Od lat wyróżnikiem oferty BNP Paribas Cardif jest stałe podnoszenie wartości produktów ubezpieczeniowych dla klientów. Wyprzedzamy standardy zapowiadane przez KNF i EIOPA. Klienci VeloBanku poczują realną korzyść z posiadanego ubezpieczenia i otrzymają produkt prosty, zrozumiały i spełniający ich oczekiwania – komentuje Tomasz Byczyński, członek zarządu BNP Paribas Cardif w Polsce.

(KS, źródło: VeloBank)

Składka wraca – rekordowe zwroty dla ubezpieczonych w TUW PZUW

0
Rafał Kiliński

Rozmowa z Rafałem Kilińskim, prezesem TUW PZUW

Aleksandra E. Wysocka: – W ubezpieczeniach wzajemnych jest tak, że czasem składkę się zwraca, a czasem się do niej dopłaca. Jak to dokładnie działa?

Rafał Kiliński: – Zwroty i dopłaty to immanentna cecha ubezpieczeń wzajemnych. Co jednak ważne – o dopłatę składki możemy wystąpić, i to w ściśle limitowanych granicach, nie więcej niż o połowę wpłaconej kwoty, a nadwyżkę musimy zwrócić. O ile więc w siedmioletniej historii TUW PZUW występowaliśmy o dopłaty dwukrotnie, to zwroty stają się tradycją – za zeszły rok były rekordowe. Sięgnęły 1,6 mln zł. Otrzyma je aż połowa uprawnionych do tego związków wzajemności członkowskiej działających w ramach TUW PZUW.

To w branży ubezpieczeniowej wyjątkowa sytuacja, gdy ubezpieczony dostaje od ubezpieczyciela pieniądze, mimo że nie doszło do szkody. Istnieją trzy sposoby rozliczenia nadwyżki. Pierwszy, najprostszy to przelew na konto. Druga metoda to zaliczenie nadpłaty na poczet przyszłej składki. Trzecia polega na odpisie na fundusz rezerwowy, który zwiększa kapitał całego TUW-u.

Ten ostatni sposób działa na korzyść wszystkich członków towarzystwa. Stosujemy go w przypadku zwrotów należnych klientom, którzy nie zdecydowali się na pełną ubezpieczeniową wzajemność. Bo mamy członków, którzy przekonali się do pełnej wzajemności, ale też takich, którzy wybrali tzw. moratorium na zwroty i dopłaty. Jeśli nie są ubezpieczeni na zasadzie pełnej wzajemności, to nie dostają zwrotów, ale nie dotyczą ich też dopłaty. Ewentualna nadwyżka z ich składki trafia właśnie na fundusz rezerwowy.

Jaka część klientów TUW PZUW decyduje się na pełną wzajemność?

– Już jedna trzecia naszego portfela to ubezpieczeni na zasadzie pełnej wzajemności, co jest niesamowitym sukcesem. Gdy zaczynaliśmy, wskrzeszając po kilkudziesięciu latach ubezpieczenia wzajemne w segmencie korporacyjnym, nikt nie chciał decydować się na tę zasadę. Stąd pomysł na moratorium – zawsze można znaleźć racjonalne i dostosowane do oczekiwań klientów rozwiązanie, które pozwala jednocześnie pokonać ich obawy przed nowością, jaką są wciąż ubezpieczenia wzajemne. Jesteśmy dumni, że to się udaje i coraz więcej naszych członków przechodzi na pełną wzajemność.

Wzajemność skłania do większej troski o bezpieczeństwo. Z dopłatami muszą się liczyć wyłącznie ci, którzy są wyjątkowo odporni na nasze sugestie dotyczące zarządzania ryzykiem i lekceważą zalecenia. Nie występujemy o dopłatę wyłącznie ze względu na szkody, które dotykają ubezpieczonego, lecz wtedy, gdy nie podejmuje on działań, aby tym szkodom zapobiegać.

Jednorazowy ujemny wynik techniczny w danym podmiocie ani tym bardziej pojedyncze feralne zdarzenie nie oznaczają automatycznie konieczności dopłaty. Dajemy ubezpieczonemu szansę i podpowiadamy rozwiązania, które służą lepszemu zarządzaniu ryzykiem. Udzielamy eksperckiej pomocy i wpieramy finansowo inicjatywy na rzecz bezpieczeństwa.

Możliwość zwrotu części składki motywuje do lepszego dbania o mienie?

– Zdecydowanie. To najstarszy mechanizm, który w tym celu wymyślono. Jeśli ubezpieczony może odzyskać znaczną część składki, to tym bardziej dba o to, żeby zapobiegać szkodom. Nawet dopłaty odgrywają pod tym względem pozytywną, bo edukacyjną rolę.

Jeszcze jednym atutem ubezpieczeń wzajemnych jest sam sposób kalkulacji składki. Ubezpieczyciel komercyjny bierze od razu premię za ryzyko, zakładając zawsze najczarniejszy scenariusz. U nas składka może być niższa – jest rodzajem zaliczki. Z reguły wystarcza. Coraz częściej, jak mówiłem, jej część jest zwracana. A dopłaty są limitowane i dotyczą wyjątkowych sytuacji, gdy ubezpieczony stale lekceważy troskę o bezpieczeństwo. Nie mają związku z wartością konkretnej szkody.

W uproszczeniu: jeżeli ktoś zapłaci 1 mln zł składki za rok, to nie weźmiemy od niego więcej niż pół miliona dopłaty, nawet jeśli wypłacimy 50 mln zł odszkodowania. Co więcej, nie dopłaci w ogóle, jeśli zdarzenie ma charakter incydentalny, ubezpieczony dba o bezpieczeństwo i unika wielkich szkód w kolejnym roku.

Rekordowe zwroty składki za zeszły rok to wynik szczęścia czy odpowiedniego zarządzania ryzykiem?

– Kluczowe są zarządzanie ryzykiem i prewencja. Dlatego oferujemy ubezpieczonym wsparcie inżynierów ryzyka, którzy fachowo oceniają ewentualne zagrożenia. Dają ubezpieczonym rekomendacje mające na celu zwiększanie bezpieczeństwa i minimalizowanie ryzyka szkody. Tu nie ma przypadków. To działa, jeśli ubezpieczony rzeczywiście angażuje się w prewencję i stosuje się do zaleceń. Nasza pomoc jest przy tym wszechstronna. Dotyczy też planowanych inwestycji, już na etapie ich projektowania. Obejmuje ich ocenę pod względem bezpieczeństwa, np. przeciwpożarowego.

Nie ograniczamy się przy tym do zarządzania ryzykiem w odniesieniu do majątku. We współpracy z Rzecznikiem Praw Pacjenta zainicjowaliśmy projekt Szpital 360, który ma na celu podnoszenie bezpieczeństwa pacjentów i eliminowanie błędów lekarskich. Projekt obejmuje szkolenia dla lekarzy i personelu medycznego oraz wsparcie szpitali w inwestycjach na rzecz bezpieczeństwa i zdrowia pacjentów.

To przedsięwzięcia będące efektem wizytacji medycznych w szpitalach, które prowadzą nasi specjaliści, lekarze z doświadczeniem medycznym i ubezpieczeniowym. Nowością są zakrojone na szeroką skalę badania opinii pacjentów, które też mają służyć wyciąganiu konstruktywnych wniosków, być podstawą szkoleń i innych działań prewencyjnych. To perspektywiczny projekt, którym zainteresował się minister zdrowia.

W jaki sposób pozyskujecie nowych członków?

– Sami i za pośrednictwem brokerów. Doceniamy ich rolę, choć narosło tu też sporo mitów, które wymagają wyjaśnienia. Zaletą ubezpieczeń wzajemnych jest, gwarantowana ustawowo, możliwość zawarcia umowy ubezpieczenia bez przetargu, w drodze negocjacji. To duży atut, ponieważ ubezpieczenia są dziedziną, która wymaga dużej elastyczności i trudno je ująć w sformalizowanej specyfikacji istotnych warunków zamówienia. Pozwala poza tym uniknąć biurokracji.

Brak przetargu nie oznacza jednak braku fachowej pomocy ze strony brokerów, którzy są reprezentantami i rzecznikami swoich klientów. Mają największe kompetencje, aby ocenić i docenić nasze zalety. Jeśli więc ktoś obawia się skorzystać z naszych usług z pominięciem przetargu, to może skorzystać właśnie z pośrednictwa brokera. Jego rolą jest analiza rynku i porównanie atrakcyjności naszej oferty z konkurencyjnymi. Otrzymuje za to prowizję, która stanowi transparentny element umowy z ubezpieczonym.

Dziękuję za rozmowę.

Aleksandra E. Wysocka

Gdy biznes spotyka serce

0
źródło zdjęcia: DCU

Jedno drzewo, tysiące gałęzi – tak właśnie rośnie i rozwija się DCU Ubezpieczenia, firma, która od 15 lat troszczy się o bezpieczeństwo tysięcy Polaków, tworząc zarazem wyjątkowe środowisko do pracy i współpracy.

1 lipca 2023 r. w majestatycznych wnętrzach Narodowego Forum Muzyki we Wrocławiu blisko 500 osób stanęło obok siebie, tworząc pełną barw, dźwięków i emocji mozaikę tej niezwykłej uroczystości.

Ta wyjątkowo uroczysta gala rozpoczęła się w momencie, gdy Ryszard Hołubniak, prezes zarządu i założyciel DCU, stanął na scenie, tworząc symboliczny pomost między ludźmi a ideą, która pochłonęła 15 lat jego życia.

Jesteście nieodłączną częścią tego wyjątkowego wieczoru i wnieśliście swoją unikalną energię do naszej uroczystości oraz do tego, co wspólnie zbudowaliśmy w ciągu ostatnich lat – wyznał prezes, nie kryjąc wzruszenia.

Z DCU współpracuje ponad 6 tys. OFWCA, a roczny przypis przekracza 255 mln zł. Historia firmy ma w sobie coś z powieści przygodowej, gdzie głównym bohaterem jest przypadek, a jego najważniejszym orężem – odwaga do wykorzystania szans, które los stawia na drodze.

Kiedy po 15 latach pracy w korporacjach i długich wakacjach założyciel DCU wrócił z Warszawy na Dolny Śląsk, w jego życiu pojawiła się kolejna szansa, której postanowił użyć do uruchomienia własnej, niezależnej działalności w branży ubezpieczeń. To właśnie ta decyzja była początkiem drogi DCU do miejsca, które obecnie zajmuje na rynku ubezpieczeń. Podczas Gali Ryszard Hołubniak przypomniał najważniejsze momenty w rozwoju firmy i wielokrotnie dziękował tym, którzy się do nich przyczynili.

Warto wiedzieć, że DCU jako pierwsza multiagencja wprowadziła do sprzedaży stacjonarnej ofertę direct oraz wyposażyła swoich sprzedawców w porównywarkę ubezpieczeń. Wprowadziła także czterodniowy tydzień pracy i założyła własną fundację. W DCU rozwojowi biznesowemu zawsze towarzyszy rozwój społeczny.

Kulminacyjnym punktem wieczoru był nie tylko poruszający (i brawurowo nagłośniony!) występ zespołu Raz Dwa Trzy w towarzystwie orkiestry, ale też licytacja, która miała miejsce po koncercie. Zebrano blisko 100 tys. zł na budowę szkoły dla pigmejskich dzieci w Kamerunie, a prezes Hołubniak zapewnił:

źródło zdjęcia: DCU

Szkoła powstanie, a my już możemy zbierać ekipę i planować wyjazd na jej otwarcie w styczniu 2024 r. Działań dobroczynnych nie podejmujemy dla poklasku czy rozgłosu. Robimy to, bo wierzymy, że jako firma mamy obowiązek pomagać tam, gdzie możemy. I to jest to, co naprawdę wyróżnia DCU – nie tylko mamy ambicje biznesowe, ale też ambicje społeczne. I jestem dumny, że możemy działać na obu tych frontach jednocześnie.

Nie tylko radość, ale także wdzięczność stanowiła kanwę tego wieczoru. Dla najlepszych sprzedawców przewidziane były nagrody oraz pamiątkowe statuetki krasnali – „Deceuszków”. Deceuszek, będący jednym z kilkuset członków rodziny krasnalskiej, wpisuje się w wyjątkowy koloryt Wrocławia i jest realizacją kolejnego marzenia Ryszarda Hołubniaka. Tradycja umieszczania niewielkich rzeźb krasnali we Wrocławiu sięga 2005 r. Ich geneza związana jest z malowanymi w latach 80. XX w. graffiti oraz happeningami organizowanymi przez ruch Pomarańczowej Alternatywy, które w pokojowy sposób ośmieszały system komunistyczny.

Dzisiaj krasnale stanowią jedną z sympatyczniejszych atrakcji turystycznych miasta. Deceuszek, stojący przed centralą DCU przy ul. Powstańców Śląskich 64, ma szczególne zadanie. Trzyma pod pachą polisę ubezpieczeniową, symbolizując troskę o bezpieczeństwo, a swoją postawą motywuje tych, którym czasem brakuje energii do pracy.

Klimat jubileuszowej gali był wyjątkowy – elegancki, ale jednocześnie przyjazny. Szerokie uśmiechy gości przypominały, że DCU to nie tylko firma, ale przede wszystkim rodzinna atmosfera.

15 lat DCU – to więcej niż tylko hasło przewodnie gali. To symbol trwałości, ciągłości i nieustępliwości firmy, której misją jest nie tylko prowadzenie biznesu, ale też spełnianie marzeń swoich pracowników. Wśród tych marzeń jest chęć czynienia świata wokół nieco lepszym.

Aleksandra E. Wysocka

Pełnomocnictwo nie wystarczy

0
Sławomir Dąblewski

Jednoosobowych działalności gospodarczych mamy w Polsce bez liku. To bodajże najbardziej powszechny i najprostszy sposób prowadzenia działalności, ale mający oprócz dobrych stron formalnych również zagrożenia.

Zagrożenia związane są np. ze śmiercią przedsiębiorcy, w dodatku kiepsko ubezpieczonego na takie zdarzenie albo w ogóle nie korzystającego z ochrony ubezpieczeniowej – wszak przedsiębiorstwo zapewniało dobre dochody, które jakby co, miały pokryć wszystkie zobowiązania.

Przykład z życia wzięty. Umiera przedsiębiorca budowlany wskutek zakażenia sepsą. Absolutnie błahy zdawałoby się przypadek. Ot, niegroźne skaleczenie dłoni w trakcie wykonywania pracy w warsztacie. Blisko trzy miesiące przebywa pod respiratorem na oddziale szpitala zakaźnego. Niestety, lekarzom nie udaje się go uratować. Przedsiębiorca zatrudniał sześciu pracowników, w materiały budowlane niezbędne w działalności zaopatrywał się, korzystając z odroczonych terminów płatności. Zebrała się z tego kwota przekraczająca ponad 100 tys. zł. Suma ubezpieczenia z polisy na życie nie pokrywała wartości zobowiązań.

Mimo wielu propozycji zmodyfikowania sumy ubezpieczenia pod kątem obecnych i przyszłych zobowiązań przedsiębiorca nie dostrzegał takiej potrzeby. Na razie wystarczy to, co jest – odpowiadał na propozycję zmian w ubezpieczeniu.

Przedsiębiorca ustanowił członka rodziny pełnomocnikiem poprzez uprzednie udzielenie pełnomocnictwa notarialnego, a następnie ujawnienie go w rejestrze pełnomocnictw w CEiDG. Czynność została dokonana jakiś czas przed śmiercią przedsiębiorcy, do pomocy w załatwianiu spraw urzędowych, podatkowych, zawierania umów.

Tutaj należy zaznaczyć, że wpisanie pełnomocnika do CEiDG nie jest obowiązkowe. Pełnomocnik, który nie zostanie tam wpisany, również może reprezentować przedsiębiorcę, jednakże ujawnienie go we wpisie do CEiDG skutkuje tym, że nie trzeba za każdym razem dostarczać pełnomocnictwa, ponieważ widnieje w rejestrze i jest powszechnie dostępne. Co jednak dzieje się z pełnomocnictwem, gdy mocodawca umiera?

Co do zasady umocowanie wygasa ze śmiercią mocodawcy lub pełnomocnika (art. 101 §2 k.c.). Mocodawca może jednak zastrzec w treści pełnomocnictwa, iż pełnomocnictwo w takim wypadku nie wygasa. Nie zmienia to faktu, że w opisywanej sytuacji pełnomocnictwo staje się nieprzydatne, ponieważ mamy do czynienia z przedsiębiorcą i przedsiębiorstwem przezeń prowadzonym, po którym pozostają zobowiązania wobec dostawców, pracowników, urzędu podatkowego, ZUS. W grę wchodzić mogą również licencje, zezwolenia, środki unijne, jakie przedsiębiorca wykorzystywał w działalności. Co można począć w podobnej sprawie?

Najlepszym rozwiązaniem jest ustanowienie zarządcy sukcesyjnego. Zarząd sukcesyjny został wprowadzony ustawą z 5 lipca 2018 r. o zarządzie sukcesyjnym przedsiębiorstwem osoby fizycznej i innych ułatwieniach związanych z sukcesją przedsiębiorstw. Jego celem jest zabezpieczenie interesu przedsiębiorstwa oraz zapewnienie jego kontynuacji po śmierci przedsiębiorcy. Zarządcę najlepiej powołać za życia przedsiębiorcy, ale któż by pamiętał o takich drobiazgach. Tak jak choćby o testamencie.

Po śmierci przedsiębiorcy powołanie zarządcy powinno odbyć się przed notariuszem w nieprzekraczalnym terminie dwóch miesięcy od dnia śmierci. Notariusz jest zobowiązany do zgłoszenia zarządcy do CEiDG. Zarządca ma obowiązek prowadzenia przedsiębiorstwa do czasu uregulowania spraw spadkowych, posługując się własnymi danymi, a także firmą zmarłego przedsiębiorcy z dodatkowym oznaczeniem – „w spadku”.

Sprawdziłem wpis do CEiDG – zawiera starą i nową wartość, z dodatkiem „w spadku”. Teraz można ogarniać sprawy związane z przedsiębiorstwem, zyskać na czasie. 

Sławomir Dąblewski

dablewski@gmail.com

Osobisty manifest, czyli dlaczego jestem ubezpieczeniowcem

0
Marcin Szmidtke

W zeszłym roku do mojego zespołu trafiło dwóch nowych współpracowników. Z różnych miejsc, z różnych środowisk. Jeden kompletnie bez doświadczenia w sprzedaży, pracował głównie fizycznie i za granicą. Drugi to radca prawny z rodziny prawniczej. Obaj przechodzili w tym samym momencie szkolenia podstawowe.

Pierwszy po prostu wykonywał dokładnie polecenia. Kiedy zdawał u mnie spotkanie z klientem online, zapytałem go, czy czasem nie czyta z kartki albo z monitora, bo mówił właściwie słowo w słowo tak jak ja na szkoleniu. Nie czytał, nauczył się. Ponieważ nie miał również doświadczenia w pozyskiwaniu klientów z sieci, tutaj też po prostu kopiował moje działania na portalach społecznościowych. Bardzo szybko przyprowadził kilku klientów i dwoje swoich znajomych. Były to całkiem spore umowy jak na nową osobę.

Drugi natomiast wszystko analizował. Jako prawnik nie chciał działać w gronie swoich obecnych klientów, aby nie uznali go za sprzedawcę. Nie wykorzystywał mediów społecznościowych, bo tam chciał być kojarzony jako prawnik, a nie pośrednik. Do pierwszych sprzedaży doszło stosunkowo późno i były to raczej małe polisy majątkowe. Cały czas miał też porównanie z chłystkiem ze Śląska, który początkowo niczego nie potrafiąc, ostatecznie miał niezłe efekty. Kto został i odebrał awans? Otóż… prawnik. Dlaczego tak się stało?

Wizje i rzeczywistość

Po pięknym okresie nadszedł trudny. Następni klienci nie pojawili się tak szybko. Przez braki w dokumentach pierwszy współpracownik przelew otrzymał później, niż się spodziewał. A ja zapewne też nie zdążyłem nawiązać z nim bliższych relacji. Drugi natomiast swoją psychikę budował na trudnych studiach, w sporcie i w życiu prywatnym. Odroczona gratyfikacja była dla niego normą.

Ale nie w taki sposób przedstawiamy pracę w finansach, prawda? Na spotkaniach informacyjnych raczej jest różowo. Jeżeli agencja wypłaca podstawy, to tylko po to, aby dać stabilizację na początku, ale i tak po pierwszych miesiącach prowizje będą tak duże, że nie będzie to miało znaczenia. Jeśli agencja podstaw nie płaci, to dlatego, że są niepotrzebne. Od razu wypłacamy duże prowizje, bo klienci są wszędzie. Tak, są wszędzie. I tak samo rzadko chcą z nami współpracować.

Od tego roku w niektórych oferowanych na rynku produktach zdrowotnych można już znaleźć wizyty u psychologa i/lub psychiatry. W ICD-11 jedną z jednostek chorobowych jest wypalenie zawodowe. Jeżeli czytelnik nie wie, czym ono jest, wystarczy wejść na Otwarte Forum Agentów i przeczytać ok. 10–15 wpisów. Najpierw jednak polecam zakupić wspomniane ubezpieczenie zdrowotne.

Kto to wytrzyma?

W analizach za 2022 r., które przeprowadzaliśmy, okazało się, że spośród wszystkich zrekrutowanych osób w agencji tylko niecałe 3% zostaje menedżerami lub agentami. To mniej niż jedna na 30 osób. Swoją drogą najlepszy wynik w Europie. To oznacza, że gdy na szkolenie podstawowe trafia ok. 40 osób, mamy szansę na jedną „gwiazdę”. Oczywiście za każdą stoi również kilka osób, więc nie jest to całkiem pusty przebieg. Ale oznacza to też, że jeżeli chcemy zbudować nową, stabilną, kilkunastoosobową strukturę, musimy przepuścić przez system ponad 400 osób. To jest średnia. A co, jeżeli te osoby są dopiero na końcu tej puli. Wytrzymasz to?

Żadne pieniądze, obietnice ani szkolenia nie są w stanie nikogo namówić, aby przetrwał ponad 300 porażek przed osiągnięciem sukcesu. Niemniej każdy z nas przetrwał to i dużo więcej. Dlaczego więc tu jesteśmy?

Moje trzy powody

Odpowiem za siebie: po pierwsze, głęboko wierzę w tę pracę. Ubezpieczenia są najsprawiedliwszym sposobem redystrybucji pieniędzy i ryzyka, jaki w tej chwili istnieje. Mam na to nawet dowód. Jeżeli ja i jakieś dziecko, które czytelnik zna, zachorowalibyśmy na nowotwór i wraz z rodzicami tego nieszczęśnika zrobilibyśmy w sieci zrzutkę na leczenie, to kto otrzyma pieniądze? Kto ma większą szansę na przeżycie?

Posiadając ubezpieczenie, każde z nas otrzyma pieniądze za jednostkę chorobową, którą miał w umowie. Wiem, bo w zeszłym roku je dostałem. Mówię to też ze świadomością wielu wyłudzeń, zarówno w zrzutkach, jak i w ubezpieczeniach. Na szkoleniu u jednego z partnerów dowiedziałem się, że być może nawet 60% pieniędzy z ubezpieczeń komunikacyjnych jest wypłacanych na zaplanowane stłuczki. Kiedy się nad tym zastanowić, rzeczywiście, przestępcy raczej niszczą bardzo drogie samochody, a naprawa mojego po obcierce kosztowała mniej niż 6 tys. zł.

Mamy bardzo dużo kontroli. Sprawdzają TU, a one same są sprawdzane przez PIU i KNF. Dodatkowo policja i sądy. W końcu system będzie bardziej szczelny i nieuczciwy odsetek się zmniejszy. A nam wszystkim kolektywnie spadną składki.

Drugim powodem, dla którego już kilkanaście lat pracuję w branży finansowej, jest chęć pomocy innym. Zarówno klientom, jak i współpracownikom. Oczywiście jest to ciężka i czasem niewdzięczna praca. Często spotykam się z odmową, a czasem ludzie odbierają mnie, jakbym chciał ich do czegoś na siłę przekonać. Jednak to ja znam przepisy, warunki i zakres, klient ma tylko opinie. Często zresztą nie swoje, tylko czyjeś, zasłyszane.

Trzecim, chyba najważniejszym powodem, dla którego tu zostałem, jest mój zespół. Zarówno ten, który stworzyłem, jak i ten, do którego miałem przyjemność trafić. Zawsze spotykałem się ze zrozumieniem i pomocą, to samo przekazuję dalej. Nie wyobrażam sobie inaczej, szczególnie gdy chcę to robić długoterminowo. Owszem, kijkiem można wymusić trochę więcej, ale to na chwilę – bo albo w końcu złamie się kijek, albo nasz współpracownik. I znowu wracamy na OFA.

Uczciwość, rzetelność, trochę pokory i zrozumienia. Tym powinniśmy się kierować. Przede wszystkim dla siebie, o czym często zapominamy. Wtedy będzie się żyło dobrze nie tylko nam, ale też wszystkim, którzy z nami pracują. To jest coś, co da się wytrzymać.

Marcin Szmidtke

marcin.szmidtke@ovb.com.pl

Czy można zrezygnować z wykupionej wycieczki w miejsce zagrożone pożarem?

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Jeśli konsument chce dostać zwrot pieniędzy za wycieczkę, z której zrezygnował np. z powodu kataklizmu, musi wykazać, że faktycznie pożar albo powódź zagrażają miejscu jego wypoczynku – pisze „Rzeczpospolita”.

W ostatnim czasie na wyspie Rodos szalejące pożary przerywały lub uniemożliwiały wypoczynek. Według lokalnych władz, które w zeszłą sobotę odwołało stan zagrożenia, pożar objął co najmniej 10% powierzchni wyspy i spowodował zniszczenie lub wyłączenie 10% tamtejszych miejsc noclegowych. Za to sześć innych regionów uznaje się nadal za zagrożone pożarami.  Podobne problemy ma Sycylia, a z żywiołem walczą też służby w innych krajach. Turyści coraz częściej zastanawiają się, czy taka sytuacja może być powodem bezkosztowej rezygnacji z wycieczki. Reguluje to art. 47 ust. 4 ustawy o imprezach turystycznych i powiązanych usługach turystycznych.

Aby możliwa była rezygnacja bez dodatkowych opłat, muszą wystąpić nadzwyczajne i nieuniknione okoliczności w miejscu docelowym. Nie jest to więc typowa „siła wyższa” w rozumieniu prawa cywilnego, ale zdarzenia, które uniemożliwiają prawidłowe zorganizowanie imprezy turystycznej w danym miejscu – mówi „Rzeczpospolitej” Marta Kruk, radczyni prawna z kancelarii prawnej VenaGroup.

Inicjatywa odwołania wycieczki może wyjść od samego organizatora, który informuje klienta, ale też od podróżnego. – Nie wystarczy jednak sam fakt, że na wyspie trwają pożary – tłumaczy Marta Kruk. – Wspomniane okoliczności muszą wystąpić w pobliżu konkretnego hotelu, w którym ma zatrzymać się podróżny. Najważniejszą sprawą jest bowiem prawo do wypoczynku. A ono obejmuje też możliwość zrelaksowania się, bez dodatkowych nerwów związanych z możliwością ewakuacji hotelu.

Organizator może też zaproponować inny hotel, w bezpiecznej lokalizacji. Jest to zmiana warunków umowy, więc klient nie musi się na to zgodzić. Jeżeli nie przyjmie propozycji, organizator musi zwrócić mu pieniądze.

Więcej:
rp.pl z 28 lipca 2023 r., Szymon Cydzik, „Turysta musi wykazać, że jego hotel jest zagrożony”

rp.pl z 31 lipca 2023 r., Filip Frydrykiewicz, Odwołano stan zagrożenia pożarowego na Rodos. Grecja nie jest jednak wolna od ognia

(KS, źródło: rp.pl)

Compensa: Kolejny ogród w DPS wyremontowany przez wolontariuszy

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Wolontariusze z Compensy wyremontowali ogród w Domu Pomocy Społecznej we Wrocławiu. W akcji wzięli udział pracownicy wrocławskiego oddziału ubezpieczyciela. To już drugie takie przedsięwzięcie Compensy – w poprzednim wolontariusze remontowali ogród jednego z Warszawskich DPS.

W czwartek 27 lipca wolontariusze z wrocławskiego oddziału Compensy wyremontowali ogród w Domu Pomocy Społecznej przy ulicy Karmelkowej we Wrocławiu. Posadzili nowe drzewa i krzewy, a także nowe kwiaty kilkuletnie i krzewy owocowe, np. winogrona. Wyremontowane zostały również pergole.

Domy Pomocy Społecznej bardzo często potrzebują dużej pomocy, aby zapewnić swoim podopiecznym godne warunki bytowe, a wiemy, że niestety taka pomoc nie trafia do nich często. Wiemy też, że wielu naszych pracowników bardzo chce pomagać, ale nie zawsze wie, gdzie się zwrócić. Dlatego postanowiliśmy połączyć te potrzeby. Obecnie remontujemy ogrody w DPS-ach, aby mogły one cieszyć oczy mieszkańców przez kolejne lata – mówi Karolina Tworzydło, dyrektor Departamentu Strategii Marketingowej i Komunikacji w Compensa TU SA Vienna Insurance Group i Compensa TU na Życie SA Vienna Insurance Group.

DPS we Wrocławiu jest drugą placówką, w której wolontariusze z Compensy remontowali ogród. Pierwszym był warszawski Dom Pomocy Społecznej „Pod Brzozami”, a na remont jeszcze w tym roku czekają Domy w Gdańsku, Bydgoszczy i Łodzi.

(KS, źródło: Compensa)

Cyberbezpieczeństwo: Jak chronić firmę przed zagrożeniami „od środka”

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

W ostatnich tygodniach media obiegła informacja o wyroku 3 lat więzienia dla Ashleya Lilesa, pracownika brytyjskiej firmy, który szantażował pracodawcę, symulując zewnętrzny atak ransomware. Kilka lat wcześniej światem biznesu wstrząsnęła informacja o pracowniku Tesli, który otrzymał propozycję miliona dolarów za wprowadzenie do systemu organizacji złośliwego oprogramowania, które umożliwiłoby atak ransomware. Badania pokazują, że obecnie aż 19% naruszeń bezpieczeństwa danych jest powodowanych przez osoby „ze środka” firm. Jak ochronić przedsiębiorstwo przed zagrożeniami powodowanymi przez zaufanych pracowników?

Według raportu Verizon Data Breach Investigations Report (DBIR) z 2023 r., 19% z około 5200 naruszeń danych przeanalizowanych w badaniu zostało spowodowanych przez podmioty wewnętrzne. Tymczasem ankieta Ponemon Institute przeprowadzona wśród 1000 specjalistów ds. IT i bezpieczeństwa IT w organizacjach, które doświadczyły „istotnych zdarzeń spowodowanych przez osoby mające dostęp do informacji poufnych”, wykazała, że liczba takich incydentów wzrosła o 44% w ciągu zaledwie dwóch lat. W raporcie Cost of Insider Threats Global Report z 2022 r. liczbę tych zdarzeń określono na ponad 6800, a organizacje nimi dotknięte wydają rocznie średnio 15,4 miliona dolarów na usuwanie zagrożeń wewnętrznych.

Najciemniej pod latarnią

Termin „zagrożenie wewnętrzne” zazwyczaj odnosi się do pracownika lub kontrahenta, zarówno obecnego, jak i byłego, który może wyrządzić szkodę sieciom, systemom lub danym firmy. Można podzielić je na dwa podstawowe typy: umyślne i nieumyślne, przy czym te ostatnie dzielą się dalej na przypadkowe i wynikające z nieostrożności. Badania pokazują, że większość incydentów związanych z dostępem do informacji poufnych wynika z nieostrożności lub zaniedbania, a nie ze złych intencji.

Zagrożenie może przybierać różne formy, w tym kradzieży lub niewłaściwego wykorzystania poufnych danych, naruszenia systemów wewnętrznych czy udzielenia dostępu złośliwym podmiotom. Takie zagrożenia są zwykle motywowane takimi czynnikami, jak osiągnięcie korzyści finansowej, zemsta, ideologia, zaniedbanie lub zwykła złośliwość.

Tego rodzaju zagrożenia stanowią wyjątkowe wyzwanie w zakresie cyberbezpieczeństwa, ponieważ mogą być trudne do wykrycia, a w zapobieganiu nawet trudniejsze. „Insiderzy” mają znacznie większe możliwości niż cyberprzestępcy atakujący z zewnątrz. Pracownicy i podwykonawcy muszą przecież mieć dostęp do systemów i danych organizacji, aby móc wykonywać swoje obowiązki. To oznacza, że zagrożenie z ich strony może nie być widoczne, dopóki atak faktycznie nie nastąpi. Co więcej, osoby, które mają dostęp do informacji poufnych, często znają również środki i procedury bezpieczeństwa swojego pracodawcy, a więc mogą je łatwiej obejść. Nawet jeśli dane stanowisko wymaga sprawdzenia przeszłości pracownika, czyli wykonania tzw. background check, nie da się w nim uwzględnić stanu emocjonalnego danej osoby, który może zmieniać się wraz z upływem czasu – mówi Kamil Sadkowski, ekspert ds. cyberbezpieczeństwa ESET.

Niemniej istnieją środki, które organizacja może podjąć, aby zminimalizować ryzyko zagrożeń wewnętrznych. Opierają się one na połączeniu kontroli i kulturze świadomości cyberbezpieczeństwa.W drażając kombinację kilku rozwiązań oraz regularnie przeglądając i aktualizując polityki bezpieczeństwa, firmy mogą znacznie zmniejszyć swoją ekspozycję na zagrożenia wewnętrzne.

Najważniejsze sposoby, które pomogą ochronić organizację

  1. Wdrożenie kontroli dostępu: Aby ograniczyć dostęp do wrażliwych danych i systemów tylko do tych pracowników, którzy potrzebują go do wykonywania obowiązków służbowych, należy wprowadzić system definiujący poziomy dostępów dla wszystkich stanowisk w firmie. W ten sposób organizacja może znacznie zmniejszyć narażenie na zagrożenia wewnętrzne. Niezbędne jest również regularne sprawdzanie przydzielonych uprawnień, aby poziomy dostępu pozostały odpowiednie i dostosowane do zmieniających się ról pracowników.
  2. Background check: Przeprowadzanie kontroli przeszłości wszystkich pracowników, wykonawców i dostawców przed przyznaniem im dostępu do wrażliwych i poufnych danych może pomóc zidentyfikować potencjalne zagrożenia.
  3. Organizowanie szkoleń podnoszących świadomość w zakresie bezpieczeństwa: Zapewnienie pracownikom regularnych szkoleń w zakresie świadomości bezpieczeństwa ma kluczowe znaczenie. Może pomóc zmniejszyć prawdopodobieństwo przypadkowych zagrożeń wewnętrznych, takich jak np. kampanie phishingowe.
  4. Zapobieganie utracie danych: Wdrożenie systemu DLP (Data Loss Prevention) może pomóc w zapobieganiu utracie lub kradzieży danych poprzez monitorowanie, wykrywanie i blokowanie wszelkich nieautoryzowanych transferów lub udostępnień wrażliwych danych. Może pomóc zmniejszyć zagrożenia wewnętrzne, ale także chronić poufne dane. Należy jednak pamiętać, że dostawcy DLP są również na celowniku cyberprzestępców, a to może stanowić dodatkowe zagrożenie.

Bardzo często pracownicy nie są świadomi zagrożeń związanych z cyberbezpieczeństwem i mogą nieświadomie kliknąć w link phishingowy, pobrać złośliwe oprogramowanie lub udostępnić poufne dane wewnętrzne. Zapewniając im regularne szkolenia, można zapobiec tego typu incydentom, zmniejszając zarówno koszty, jak i szkody dla reputacji związane z wyciekami danych. Co więcej, odpowiednio przeszkoleni w zakresie rozpoznawania i zgłaszania incydentów bezpieczeństwa pracownicy mogą pomóc w wykrywaniu i łagodzeniu zagrożeń bezpieczeństwa na wczesnym etapie.

Aby szkolenia z zakresu cyberbezpieczeństwa były skuteczne, muszą zachęcać do samodzielnego myślenia. Najlepiej działa tu pokazywanie prawdziwych historii i przykładów. Takie rozmowy uświadamiają, że zagrożenia są realne, często też przypominają uczestnikom o sytuacjach, w których spotkali się z danym zagrożeniem, ale nie wiedzieli, z jakimi konsekwencjami mogło się wiązać ani w jaki sposób można było mu zapobiec. Im większa liczba omówionych problemów, tym większa szansa, że w czasie zagrożenia słuchacze przypomną sobie zasady bezpieczeństwa. Należy również pamiętać, że najlepiej uczymy się na własnych błędach. Nie chodzi oczywiście o to, aby czekać, aż pracownicy zostaną oszukani i wtedy tłumaczyć im, co źle zrobili. Pracodawcy mogą na potrzeby szkoleniowe przeprowadzać akcje phishingowe, dostosowane do obecnej sytuacji w miejscu pracy. Pracownicy poznają w ten sposób najnowsze sposoby, z których korzystają cyberprzestępcy, a jednocześnie otrzymują przydatny feedback na temat swojej reakcji i wiedzę jak należy zachować się w przyszłości – radzi Paweł Majewski, trener Autoryzowanego Centrum Szkoleniowego DAGMA.

(KS, źródło: Linkleaders)

ESG to szansa biznesowa dla firm z sektora MŚP

0
Źródło zdjęcia: 123rf.com

Zrównoważony rozwój to nowe możliwości dla pracodawców z sektora MŚP, którzy nie są bezpośrednio zobligowani do raportowania ESG. Odpowiedzialnego prowadzenia biznesu wymagają już nie tylko aktywiści, ale też konsumenci, klienci biznesowi, instytucje finansowe czy inwestorzy. W pierwszym polskim „Raporcie ESG w branży HR” spółka Antal definiuje nowe standardy zarówno dla pracodawców, jak i dla firm z sektora MŚP.

ESG przyciąga klientów i zwiększa wiarygodność wśród inwestorów

Coraz więcej inwestorów i banków postrzega spółki odpowiedzialne społecznie jako mniej ryzykowne. Raportowanie ESG oznacza więc dla wielu firm łatwiejszy dostęp do kapitału i niższy koszt jego pozyskania. Zagadnienia związane z ESG są też coraz bardziej istotne dla funduszy private equity. Inwestorzy chcą być świadomi, jaki wpływ na środowisko i społeczeństwo mają finansowane przez nich inwestycje i coraz częściej domagają się, by firmy, którym powierzyli swój kapitał, postępowały zgodnie z zasadami ESG.

Organizacje, które nie zareagują w odpowiednim czasie na trendy rynkowe i regulacyjne dotyczące ESG mogą ponieść konsekwencje w postaci utraconych kontrahentów, zamówień publicznych, utrudnionego dostępu do kapitału, a nawet problemów z rekrutacją utalentowanych pracowników. Dlatego na ESG należy patrzeć jak na biznesową szansę. Od globalnego trendu nie ma odwrotu. Firmy coraz cześciej będą otrzymywać pytania o dane i cele ESG od swoich interesariuszy: pracowników, klientów, parnerów biznesowych, inwestorów, banków, konsumentów czy kandydatów – mówi Artur Skiba, prezes Antal.

ESG to większa szansa na rekrutowanie talentów

Na znaczeniu zyskuje zwłaszcza aspekt społeczny. Wraz ze zmianą pokoleniową rosną oczekiwania związane z kulturą organizacyjną firmy. Takie podejście można rozpatrywać w kontekście wyzwań dla pracodawcy, ale również jako szansę na wyróżnienie się na tle konkurencji. Społeczna odpowiedzialność przejawia się między innymi przez równość płac, przeciwdziałanie dyskryminacji oraz dbanie o bezpieczeństwo i ochronę praw pracowniczych. Wdrożenie ESG wpływa także na atrakcyjność firmy dla potencjalnych pracowników. Jak pokazują wyniki badania Antal „Kobiety  w Finansach”, 50% kandydatów przy wyborze pracy kieruje się zgodnością pomiędzy poglądami manifestowanymi przez firmę a własnymi przekonaniami.

Zarządzanie różnorodnością i budowanie inkluzywnych miejsc pracy zyskuje na znaczeniu

W Polsce mieszka ponad 3 mln osób z orzeczoną niepełnosprawnością, z czego 2,5 mln nie pracuje. Osoby powyżej 50. roku życia mają duże trudności ze znalezieniem pracy ze względu na swój wiek. W  2022 roku wskaźnik aktywności zawodowej osób w wieku 50–64 lat wynosił 59,8%. Reprezentacja kobiet w zarządach spółek giełdowych wynosi 24%, podczas gdy średni wskaźnik dla UE to 32%. Z Raportu Antal „Trendy rekrutacyjne 2022” wynika, że 42% przebadanych firm nie realizuje procesów mających na celu ułatwienie zatrudnienia wśród grup zagrożonych wykluczeniem. Dane rynkowe potwierdzają, jak istotna jest realizacja projektów zwiększających świadomość społeczeństwa i otwarcie na osoby reprezentujące różne kultury i środowiska.

Łańcuch dostaw w centrum uwagi

Zmiany w łańcuchu dostaw niosą ze sobą potencjał do realnych zysków firmy. Podejmując inicjatywę, organizacje mogą nie tylko zminimalizować ryzyko, ale również zbudować realną przewagę konkurencyjną. Z badania Światowego Forum Ekonomicznego wynika, że przedsiębiorstwa, które stworzyły zrównoważone łańcuchy dostaw, mogą odnotować wzrost przychodów nawet o 20% w  porównaniu z firmami, które nie wdrożyły podobnych rozwiązań.

„E”, czyli środowisko w obszarze zrównoważonego rozwoju

Zrównoważony rozwój w znacznej mierze opiera się na eliminowaniu lub minimalizowaniu szkód środowiskowych. W praktyce dotyczy to zwłaszcza sposobów pozyskiwania energii oraz emisji zanieczyszczeń. Jednakże pracodawcy z sektora MŚP powinni skupić swoje wysiłki szczególnie na obszarach, w  których widzą największy potencjał redukcji. Działania, które firmy mogą podejmować na rzecz ochrony środowiska, to m.in. minimalizacja produkcji odpadów, ograniczenie wykorzystania surowców i  zasobów naturalnych poprzez oszczędne zużywanie wody i energii elektrycznej czy ograniczenie liczby podróży służbowych oraz kształtowanie postaw i świadomości ekologicznej wśród pracowników.

Strategia ESG Antal: People, Planet, Prosperity

„Człowiek w centrum uwagi” to hasło od ponad 25 lat przyświeca budowaniu strategii Antal. Znajduje odzwierciedlenie w misji, wizji i wartościach organizacji, a także w Strategii ESG Antal na lata 2022–2025 opierającej się na trzech kluczowych filarach: People, Planet, Prosperity.

W ramach Strategii ESG zidentyfikowaliśmy obszary, w których możemy mieć realny wpływ  i wykorzystać nasze mocne strony i doświadczenie do tworzenia rozwiązań i budowania programów wspierających m.in. innowacyjność, wzrost gospodarczy, rozwój kapitału ludzkiego, równość płci i różnorodność. W ubiegłym roku, oprócz stałych projektów zainicjowanych w poprzednich latach, organizacja podjęła szereg nowych inicjatyw, takich jak projekt IT Mum Academy. To nowatorski program, którego celem jest wyjście naprzeciw potrzebom młodych mam wracających do pracy po przerwie związanej z opieką nad dzieckiem. Edukujemy rynek pracy tworząc opiniotwórcze raporty badawcze, które ułatwiają pracodawcom podejmowanie strategicznych decyzji dotyczących obszaru zarządzania zasobami ludzkimi. Z kolei dla pracowników i osób poszukujących pracy są pomocną wskazówką w kształtowaniu kariery zawodowej – mówi Artur Skiba.

(KS, źródło: Antal)

18,329FaniLubię
822ObserwującyObserwuj

Aktualne wydanie