W czym może pomóc certyfikacja na rynku budowlanym?

0
901

Przewidywane ożywienie na rynku budownictwa, szczególnie w sektorze drogowym, jest pozytywnym sygnałem dla branży. Jednak nie jest to jednoznacznie dobra informacja, gdyż odblokowane środki z KPO, kolejne odsłony programów unijnych i krajowych, szczególnie w inwestycjach drogowych, doprowadzą prawdopodobnie do kumulacji projektów budowlanych.

Choć spiętrzenie zauważymy dopiero na przełomie 2024 i 2025 r., to już z dużą dozą prawdopodobieństwa można powiedzieć, że znajdzie to swoje odzwierciedlenie we wzrostach cen materiałów, trudniejszym dostępie do pracowników i gwarancji kontraktowych.

Małe i średnie firmy w trudniejszej sytuacji?

Będzie to także szczególne wyzwanie dla małych i średnich przedsiębiorstw. W wielu inwestycjach realizowanych przez GDDKiA jednym z kryteriów oceny ofert jest zdolność do przedstawienia gwarancji na okres usunięcia wad i usterek z jak najdłuższym tenorem odpowiedzialności, co często powoduje, że okres obowiązywania gwarancji należytego wykonania umowy wraz z gwarancją rękojmi (oraz często wliczanymi w okres realizacji przerwami zimowymi) przekracza 200 czy nawet 220 miesięcy, czyli mówimy o okresie bliskim lub przekraczającym 18 lat! O ile największe firmy na rynku raczej nie będą mieć z tym większego problemu, to dla mniejszych podmiotów pozyskanie takiej gwarancji może być trudne lub wręcz niemożliwe i wiąże się z pogorszeniem płynności finansowej.

Wyzwanie dostrzegają również gwaranci. Już dziś widać wyraźną niechęć banków do tenorów gwarancyjnych przekraczających dziesięć lat, a Związek Banków Polskich już dawno wskazał, że wnioski o gwarancje kontraktowe przekraczające ten okres będą przez banki odrzucane.

Jest to szczególnie trudne dla mniejszych firm, które rywalizują nie tylko z gigantami, ale także z podmiotami z zagranicy. Przy tym warto zwrócić uwagę na drugą stronę tego aspektu, a mianowicie zabezpieczenie interesów inwestora, który oczekuje nie tylko należytego wykonania inwestycji, ale także trwałości jej kluczowych elementów.

Dłuższe okresy gwarancyjne wiążą się jednocześnie z wyższymi kosztami dla wykonawcy, gdyż tego rodzaju zabezpieczenia są oczywiście kosztowne i wiążą się z wyższym ryzykiem dla wykonawcy. Warto więc zadać pytanie, czy w praktyce tego rodzaju rozwiązanie nie przenosi odpowiedzialności i kosztów utrzymania wykonanego dzieła na rzecz wykonawców.

Czas na certyfikaty

Odpowiedzią na część tych wyzwań może być certyfikacja firm wykonawczych. Coraz częściej słychać dyskusje, że wprowadzenie jej będzie znaczącym wsparciem dla rodzimych przedsiębiorców. Tego rodzaju certyfikacja to potwierdzenie, że podmiot posiada w miejscu realizacji inwestycji odpowiednie zasoby: ludzkie (pod względem kompetencji), maszynowe i językowe (tzn. przynajmniej część zespołu, w tym na stanowiskach kierowniczych, posługuje się językiem właściwym dla miejsca wykonywania inwestycji).

Jest to jednocześnie rozwiązanie, które w znaczący sposób przyczynia się do ochrony interesów publicznych, realizowanych za państwowe pieniądze. W końcu w przeszłości niejednokrotnie obserwowaliśmy sytuacje, gdzie dochodzenie praw z tytułu zabezpieczenia roszczeń z gwarancji od zagranicznego inwestora było utrudnione, a sam proces rozciągał się na długie lata.

Podobne rozwiązania funkcjonują od dawna na zagranicznych rynkach, np. w Niemczech, Czechach czy Słowacji. Inwestorzy z innych krajów, jeśli chcą brać udział w tego rodzaju postępowaniach, uczą swoje kadry np. języka czeskiego lub słowackiego, żeby wypełniać wymogi przetargowe i jednocześnie nie musieć ograniczać się do zatrudniania zagranicznych specjalistów. Inną istotną zaletą takich certyfikacji jest skrócenie czasu przygotowania dokumentacji dla zamawiającego. Wprowadzenie takiego rozwiązania może wpłynąć więc na większą konkurencyjność firm z rynku polskiego.

Co na to branża ubezpieczeń?

W tej sytuacji wydawać się może, że firmy ubezpieczeniowe będą odgrywać tu znaczącą rolę jako jedyna dostępna opcja dla przedsiębiorstw, które będą próbować pozyskać zabezpieczenie inwestycji na dłuższe okresy. I chociaż dłuższe tenory w praktyce oznaczają wyższe składki, a więc wyższy zysk, to długofalowo takie kontrakty nie są też zupełnie komfortowe dla ubezpieczycieli.

Na wszystko należy spojrzeć z perspektywy ryzyka i pojemności rynku finansowego. Banki i ubezpieczyciele posiadają określone pojemności gwarancyjne przeznaczane na zabezpieczenie finansowe dla poszczególnych branż i sektorów. Wydłużanie okresów gwarancji w perspektywie długoterminowej zawęża pulę dostępną dla nowych inwestycji. To z kolei jest ściśle związane z koniecznością poszukiwania możliwości zabezpieczenia na zagranicznych rynkach.

Poza tym należy pamiętać, że przy skrajnie rozciągniętych okresach gwarancji z każdym kolejnym rokiem wzrasta ryzyko uszkodzeń, które powstają nie z winy wykonawcy, ale wskutek standardowego użytkowania. To z kolei powoduje wzrost ryzyka związanego z utratą części środków gwarancyjnych, co dla firm ubezpieczeniowych i wykonawców również jest sytuacją niekorzystną.

Marcin Wróblewski
prezes zarządu exito Broker