Mentor: Rzetelna likwidacja szkód kluczowym wyzwaniem w obliczu powodzi

0
770

Magdalena Rączka, dyrektorka Biura Prawnego Likwidacji Szkód Mentor, wskazuje, że z ubezpieczeniowej perspektywy jednym z najważniejszych aspektów tegorocznej powodzi jest sprawne i uczciwe oszacowanie strat. 

– Ta tragedia prowadzi do ogromnych nerwów i emocji. Ludzie często czują się pogubieni i pozostawieni sami sobie. Często uważają, że ich majątek był bezcenny. Z drugiej strony są eksperci z firm ubezpieczeniowych, którzy szacują wszystko z laptopem w ręku. Tak jak umowy ubezpieczeniowe zostały skonstruowane i podpisane, tak wyglądać będą wypłaty. Problem w tym , że większość osób nie przywiązuje wielkiej wagi do zawartości polis podczas ich podpisywania, zapominając, że diabeł tkwi w szczegółach – mówi przedstawicielka brokera.

Magdalena Rączka zauważa, że ubezpieczyciele, który wyceniają szkody w najbardziej poszkodowanych miejscowościach, działają bardzo szybko, stosując uproszczone procedury. Jednak ze względu na to, że ogromna część majątku dotyczy samorządów, bez wizyty eksperta i szczegółowych oględzin się nie obędzie. Z drugiej strony pojawiły się też oskarżenia, że ubezpieczyciele i ich eksperci próbują zaniżać wartość odszkodowania. Ekspertka przypomina opisaną przez „Gazetę Wyborczą” sprawę kobiety, której dom był ubezpieczony na milion złotych, a PZU miał zaproponować około 80 tysięcy odszkodowania. Sprawa stała się tak głośna że zakład szybko zorganizował konferencje prasowe, by wytłumaczyć się z tej decyzji.

– To wskazuje, jak ważna jest sprawa odszkodowań na zalanych terenach. Ludzie ubezpieczają dom i wydaje im się, że zaraz dostaną milion. Tymczasem – w zależności od umowy – pełna kwota może być wypłacona, gdy dom zostanie zburzony albo zostanie naruszona jego konstrukcja. Nie podejrzewam, aby firmy ubezpieczeniowe próbowały oszukać powodzian. Gdyby taka sprawa się wydała, ubezpieczyciel straciłby wizerunkowo w oczach opinii publicznej. To byłyby straty wizerunkowe nie do odrobienia. Opinia publiczna raczej domaga się od ubezpieczycieli, aby powodzianom zaoferować więcej – co oczywiście nie jest możliwe. Można natomiast zaoferować im coś ze zbiórek prowadzonych wśród własnych pracowników czy zaprzyjaźnionych firm – uważa Magdalena Rączka.

Ekspertka wskazuje, że sytuacja po powodzi jest szczególnie skomplikowana, gdyż wiele domów było ubezpieczonych na zaniżoną wartość.

Ceny w budownictwie ostatnio bardzo się zmieniły, a wiele polis jest przez właścicieli przedłużanych na starych warunkach. Trzeba też pamiętać, że cała kwota polisy przysługuje w przypadku zniszczenia budynku lub naruszenia jego konstrukcji. W pozostałych przypadkach ubezpieczyciel zaproponuje wysuszenie budynku, co zapewne nie będzie się podobać – relacjonuje Magdalena Rączka.

To, że ubezpieczenia są zaniżone w stosunku do realnej wartości odtworzenia tego mienia, stanowi nie tylko problem prywatnych właścicieli. Podobnie jest w wielu samorządach, które również chcą oszczędzić na ubezpieczeniu.

– W miastach i gminach, gdzie masa majątkowa jest naprawdę duża, często ustala się ją według wartości księgowej brutto, a nie wartości odtworzeniowej. Różnice często są ogromne, zwłaszcza, że w ostatnich latach ceny budowy szaleńczo wzrosły. Nie jest wyjątkiem, że samorządy wiedzą o zaniżonych ubezpieczeniach, ale nie zamierzają tego zmieniać z obawy o wzrost ceny polisy – zauważa Magdalena Rączka.

(AM, źródło: Mentor)