Likwidator przed budynkiem grożącym zawaleniem

0
380

Na początku lutego na paskach wszystkich telewizji informacyjnych znów mogliśmy zobaczyć słowo POŻAR. Wszystkie stacje pokazywały z bliska i na bieżąco kłęby dymu unoszące się nad Trójmiastem. Dzięki nowoczesnym technologiom mogliśmy poczuć się prawie jak na miejscu pożaru, ale faktycznie mogli tam być tylko strażacy i inne służby ratownicze.

Wielu ubezpieczycieli zastanawiało się zapewne, czy przypadkiem nie mają w miejscu pożaru swoich klientów.

Sama akcja gaśnicza w budynku dawnych Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego rozpoczęła się około godziny 13.00 i na początku brało w niej udział nie więcej niż pięć zastępów jednostek ochrony przeciwpożarowej. Po kilku godzinach, mimo że do akcji dołączyło kolejnych około 40 zastępów, prace strażaków polegały w głównej mierze na obronie sąsiednich budynków oraz prowadzeniu działań gaśniczych od zewnątrz.

Sytuacja nie była prosta z uwagi na ilość i rodzaj zgromadzonych materiałów, a w szczególności na konstrukcję budynku i bezpieczeństwo ratowników. Dlaczego strażacy nie próbowali wejść do palących się pomieszczeń i nie próbowali szybciej zlokalizować pożaru? Akcja gaśnicza głównie prowadzona była od frontu oraz przez otwory drzwiowe i okienne, starano się ograniczyć rozmiar powierzchni objętej bezpośrednio ogniem. Pozostaje pytanie, które podczas oglądania wiadomości zadawało sobie zapewne wiele osób: czy to, co było w środku, można było uratować?

Budynek do wyburzenia

Budynek, w którym doszło do pożaru, jest budynkiem zabytkowym o konstrukcji murowanej (cegła na zaprawie cementowej) i żelbetonowych stropach. Przed pożarem znajdowało się tam wiele firm przechowujących łatwopalne materiały, w tym elektryczne rowery i zapasowe baterie do nich.

Na ten moment, nie zajmując się w ogóle przyczyną pożaru, możemy potwierdzić, że panująca wewnątrz budynku temperatura bardzo mocno naruszyła jego konstrukcję. Od momentu, kiedy strażacy uznali, że pożar można tylko „dogaszać”, pewne było, że betonowe stropy w każdym momencie mogą się zawalić (część zresztą już się zawaliła). Ten fakt nie utrudnia jednak tylko akcji gaśniczej. Zdarzenie, do którego doszło, zostanie potraktowane jako katastrofa budowlana i stan budynku (a właściwe jego rozbiórka) będzie monitorowany przez Inspekcję Nadzoru Budowlanego oraz prokuratora. Możemy być niemal pewni, że wejście do tego budynku będzie utrudnione, a może nawet niemożliwe, a sam budynek ze względu na jego stan będzie szybko wyburzony.

Szacunki na podstawie dokumentów

W związku z tym, że budynek był użytkowany przez wiele firm, które potencjalnie mogły posiadać polisy ubezpieczeniowe, na miejscu szkody będzie chciało pojawić się wielu pracujących na zlecenie zakładów ubezpieczeń likwidatorów szkód. Nie wiemy jednak, czy zostaną dopuszczeni do oględzin (tak jak pisaliśmy, budynek grozi zawaleniem i może być bardzo szybko wyburzony).

Szkody będą jednak musiały być przeanalizowane, a ubezpieczyciele będą musieli podjąć decyzje odszkodowawcze. Podstawową pracą będzie praca na dokumentach, choć każdy z likwidatorów będzie chciał uprawdopodobnić swoje spostrzeżenia, docierając do mienia dotyczącego „jego polis”.

Technologia w rękach doświadczonych likwidatorów

To ten moment, kiedy przydaje się doświadczenie, dobre relacje z szeroko pojętymi służbami ratowniczymi, ale też nowe technologie. Pracując w zawodzie likwidatora szkód, wielu doświadczonych likwidatorów potrafi pozyskać od służb materiały umożliwiające przyspieszenie swoich prac. Dzieje się tak, bo i policja czy straż pożarna może potrzebować naszej pomocy choćby w bardziej szczegółowiej ocenie wielkości strat związanych z pożarem.

W grę wchodzi również technologia. W takich sytuacjach coraz popularniejsze staje się wykorzystanie do oględzin dronów. Możliwe dziś jest wykorzystanie mapowania obiektów podczas nalotów i tworzenie obrazów w technologii 3D. Do takiej wizualizacji możliwe jest wykorzystanie sztucznej inteligencji oczywiście przy zaangażowaniu znacznego nakładu finansowego. Jednak wszystkie szkody po takim pożarze na pewno będą dobrze zlikwidowane, ale muszą trafić do tych najbardziej doświadczonych likwidatorów.

Ważne pytania dla obu stron

Pozostaje jednak problem właściwej oceny ryzyk dla obiektów podobnych do tego, w którym doszło do pożaru. To kolejny już pożar, w który „zamieszane są” baterie wykorzystywane do zasilania pojazdów (w tym przypadku rowerów). Czy magazynowanie tego typu towarów w starym, pozbawionym odpowiednich zabezpieczeń budynku jest właściwe? To pytanie nie tylko do służb zajmujących się oceną ryzyka w zakładach ubezpieczeń, ale również dla organów państwowych zajmujących się oceną bezpieczeństwa budynków.

Likwidacja szkód to tylko realizacja umowy ubezpieczenia, a jej podpisanie to już inna historia, która dzięki lepszemu współdziałaniu organów państwa z ubezpieczycielami może ograniczyć podobne zdarzenia w przyszłości. Szukanie rozwiązań na zwiększanie bezpieczeństwa naszego życia i mienia to przyszłość ubezpieczeń.

Marcin Janicki
Country Manager Crawford Polska

Tomasz Wiśniewski
prezes Polskiego Towarzystwa Ekspertów Dochodzeń Popożarowych