Powódź błyskawiczna to koszmar dla wszystkich

0
433

W ostatnich dniach każde wiadomości telewizyjne lub radiowe rozpoczynają się od odmiany na wszelkie możliwe sposoby słów „powódź błyskawiczna”. Zaglądając do definicji, to po prostu szybkie narastanie poziomu wód, często w ciągu zaledwie kilkunastu minut lub kilku godzin od wystąpienia intensywnych opadów. W rzeczywistości to zwykła powódź, w której wystąpienie trudno uwierzyć/przewidzieć. Tragedia, która następuje nagle i nie pozwala poszkodowanym zabezpieczyć swojego mienia.

Poszkodowanymi mogą być zwykli obywatele, ale też znajdujące się na terenach powodziowych zakłady pracy, sklepy, a także infrastruktura zapewniająca normalne funkcjonowanie wszystkich tych podmiotów i całego państwa – sieci energetyczne, dostawcy gazu, sieci światłowodowe itp. Czasem nie musi dojść do bezpośredniego zalania, woda może odciąć lokalizację zakładu od dostaw kluczowych zasobów lub uniemożliwić transport wyprodukowanych towarów.

Dla wszystkich poszkodowanych to ogromna tragedia. Dla ubezpieczycieli to wielkie wyzwanie, głównie w zakresie likwidacji szkód.

Większość poszkodowanych w powodzi błyskawicznej nie ma czasu na zabezpieczenie swojego mienia. To oznacza, że w chwili gdy dochodzi do zalania, nie posiadają kompletnie nic. Dla likwidatorów, którzy muszą zweryfikować wielkość poniesionych strat, to trudne zadanie. Oto problemy, z jakimi muszą się zmierzyć:

  • Mają przed sobą osoby osłabione, bardzo często załamane utratą dorobku życia, oskarżające wszystkie instytucje za swoją tragedię. Likwidator musi być odporny psychicznie, gotowy na przyjęcie na siebie „pierwszej fali” rozgoryczenia, bo to on zazwyczaj dociera do poszkodowanych jako jeden z pierwszych.
  • Normalny proces likwidacji szkody trwa zazwyczaj od kilku do kilkudziesięciu dni. Osoby poszkodowane w takiej powodzi często nie mają nic i oczekują natychmiastowej pomocy. Na szczęście zakłady ubezpieczeń starają się w podobnych sytuacjach upraszczać obowiązujące procedury, pozwalając wypłacić zaliczki na poczet przyszłych odszkodowań w ciągu kilkudziesięciu godzin.
  • Na terenie, na którym dochodzi do powodzi błyskawicznych, zazwyczaj nie ma jednego lub dwóch poszkodowanych. Takie tereny są zazwyczaj bardzo duże, a likwidator otrzymuje zlecenie oględzin kilku lub kilkunastu szkód jednego dnia. To ogromne wyzwanie logistyczne dla ubezpieczycieli i firm zajmujących się likwidacją szkód, ale jeszcze większe dla samych likwidatorów, którzy spędzają w miejscach powodzi czasem nawet kilka tygodni. W takich miejscach baza noclegowa i żywieniowa nie stoi wówczas na najwyższym poziomie. Można dodać, że taka powódź nie czeka. Często likwidatorzy muszą przerwać swoje prywatne życie i jechać natychmiast pomagać poszkodowanym.

Powódź błyskawiczna jest niewątpliwie ogromną tragedią dla poszkodowanych, ale także koszmarem dla likwidatorów. To nie jest tak, że likwidatorzy lubią pracę przy tego rodzaju katastrofach. To dla nich ogromna trudność. Czasem zaskakuje mnie niezrozumienie tego problemu przez niektórych ubezpieczycieli. W trakcie powodzi osoby dokonujące oględzin szkód bardzo ciężko pracują, a organizacja logistyki, koszty specjalnej odzieży, którą trzeba często zmieniać, fatalne warunki bytowe i wiele innych są trudne do zaakceptowania. Ale większość likwidatorów wykonuje swoją pracę z pasji do pomagania innym.

Koszty materialne i psychiczne tej pracy w przypadku katastrofy masowej, jaką jest powódź błyskawiczna, zawsze rosną. Z wielkim zaskoczeniem słyszę w takich sytuacjach od niektórych osób, że skoro dostaniecie więcej szkód, to cena powinna być mniejsza.

Powódź błyskawiczna to koszmar dla wszystkich.

Krzysztof Haupt, członek zarządu Crawford Polska

(AM, źródło: Crawford)