Podsumowanie połowy lata, które według niektórych jeszcze się nie zaczęło

0
491

Ostatnie dwa miesiące były bardzo pracowite dla likwidatorów specjalizujących się w szkodach rolniczych i majątkowych. Wielu z nich przebywało w terenie całymi tygodniami. Wygląda na to, że według danych statystycznych miesiące letnie nie będą spokojnym okresem wakacyjnym dla tej grupy ekspertów.

Średnia obszarowa temperatura powietrza w Polsce w czerwcu 2025 r. wyniosła 17,7 st. C i była o 0,9 st. C wyższa od średniej wieloletniej dla tego miesiąca (okres referencyjny 1991–2020) – wynika z raportu „Charakterystyka wybranych elementów klimatu w Polsce w czerwcu 2025 roku”, opublikowanego na stronie biuletynu informacyjnego IMGW.

Tegoroczny czerwiec należy więc zaliczyć do ciepłych miesięcy. W tym samym czasie odnotowano jednak niedobory opadów. Zgodnie z raportem, obszarowo uśredniona suma opadów atmosferycznych wyniosła w czerwcu 58,4 mm, co oznacza wartość o 10,6 mm niższą od normy dla tego miesiąca, ustalonej na podstawie pomiarów z lat 1991–2020.

W wyniku bardzo suchej zimy i niedoborów opadów w czerwcu bieżącego roku sytuacja hydrologiczna na początku lipca była wyjątkowo trudna. 6 lipca na stacji Warszawa Bulwary zanotowano rekordowo niski poziom wody wynoszący zaledwie 13 cm. Podobnie niskie, rekordowe wartości odnotowano między innymi na Narwi i Pisie. W przypadku wielu jezior na Mazurach poziom wody obniżył się o kilka metrów, a linia brzegowa cofnęła się nawet o kilkanaście metrów.

W chwili pisania tego artykułu na stronach IMGW nie opublikowano jeszcze oficjalnego podsumowania. Jednak z pewnością suma opadów była wyższa niż w analogicznym okresie w latach ubiegłych. Mimo szkód wyrządzonych przez lokalne zalania i podtopienia zaryzykuję stwierdzenie, że nic lepszego w pogodzie nie mogło nas spotkać. Intensywne lipcowe opady prawdopodobnie uchroniły nas przed skrajną suszą. Można przypuszczać, że gdyby lipiec był i suchy, i upalny, wiele rzek, w tym Wisła, mogłoby całkowicie wyschnąć. W licznych regionach kraju pojawiłyby się poważne problemy z zaopatrzeniem w wodę, a straty gospodarcze byłyby ogromne.

Z danych IMGW wynika, że mimo intensywnych opadów sytuacja hydrologiczna w Polsce wciąż nie jest ustabilizowana. 4 sierpnia większość rzek w kraju znajduje się w strefie stanów niskich i średnich. Poziomy przekraczające stan ostrzegawczy odnotowano jedynie w przypadku rzek, takich jak Ślęza, Bzura, Grabia, Mławka i Netta – czyli na ciekach niewielkich, charakteryzujących się małym przepływem wody (za hydro.imgw.pl).

Czy podtopień było więcej niż w ubiegłych latach?

Na ostateczne podsumowania jest jeszcze za wcześnie. Dane, które pozwolą na pełną ocenę sytuacji, będą dostępne dopiero za kilka miesięcy.

Do tej pory lokalne podtopienia wystąpiły m.in. w Głuchołazach, Bielsku-Białej, Kielcach, Tolkmicku, Elblągu oraz w niektórych rejonach Żuław Wiślanych. Szczególnie dotkliwe skutki odczuło rolnictwo, wielu rolników zgłosiło szkody. W czerwcu i lipcu występowały deszcze nawalne i gradobicia, m.in. w województwach świętokrzyskim, lubelskim i na Żuławach.

Warto jednak podkreślić, że ekstremalne zjawiska pogodowe występowały również w latach ubiegłych. Przykładowo, 2 sierpnia 2024 r. intensywne opady deszczu doprowadziły do zalania Wrocławia. W ciągu kilkunastu godzin spadło tam około 77 litrów na mkw. (za tiny.pl/x6_kv9bw).

Jeszcze bardziej intensywne zjawiska miały miejsce w drugiej połowie sierpnia. W Jeleniej Górze 18 sierpnia odnotowano aż 153,4 mm deszczu, w Zamościu 147,2 mm. Rekordowe wartości padły również w Warszawie: 19 sierpnia 2024 r. na stacji telemetrycznej Bielany zaobserwowano prawie 120 mm opadu w ciągu doby, natomiast na stacji synoptycznej Warszawa-Okęcie 93,8 mm. Tak intensywne opady spowodowały poważne utrudnienia w ruchu drogowym i lotniczym (za tiny.pl/jwtfy67v).

Za każdym razem scenariusz jest podobny – zarówno w tym, jak i w ubiegłym roku. Po okresach niedoboru opadów następuje lokalne oberwanie chmury. W ciągu kilku lub kilkunastu godzin na stosunkowo niewielkim obszarze spada ilość wody przekraczająca normę opadów przewidzianą dla całego miesiąca.

Co ważne, nawet rekordowe opady notowane lokalnie nie wpływają znacząco na ogólnokrajowe statystyki. Przykładem może być sierpień 2024 r. Mimo licznych podtopień i powodzi błyskawicznych, obszarowo uśredniona suma opadów atmosferycznych dla tego miesiąca wyniosła w Polsce 64,3 mm, a więc była o 1,9 mm niższa od normy z lat 1991–2020 (za tiny.pl/ybbq10xy). Sierpień można więc uznać za przeciętny pod względem ilości opadów, choć dla wielu regionów był ekstremalny w skutkach.

Wnioski

Pod względem termicznym lato 2025 r. rozpoczęło się zgodnie z kalendarzem i mimo subiektywnego odczucia wielu osób jest cieplejsze od średniej wieloletniej. Jeśli potraktujemy cały okres łącznie, to mimo licznych szkód spowodowanych przez lokalne podtopienia i gradobicia pierwsza połowa lata może okazać się przeciętna pod względem wielkości opadów.

Ostatnie dwa lata potwierdzają tezy zawarte w raporcie PIU „Klimat rosnących strat. Rola ubezpieczeń w ochronie klimatu i transformacji energetycznej” opublikowanym w 2023 r. Klimatolodzy zgodnie przewidują, że częstotliwość gwałtownych frontów z deszczami nawalnymi i gradobiciami w okresie letnim będzie rosnąć (za tiny.pl/d4z1h). Jednak nie będzie to wcale oznaczać, że łączna suma opadów będzie wyższa.

Rafał Mańkowski
dyrektor ds. ubezpieczeń majątkowych w PIU