To musicie wiedzieć o najważniejszych insurtechach w Europie

0
549

I półrocze 2025 r. na rynku insurtech w Europie to czas wyraźnych kontrastów. Z jednej strony – mniej spektakularnych rund, z drugiej – coraz mocniejszych dowodów na to, że sektor dojrzewa i wchodzi w nową fazę.

Koniec z bezrefleksyjną pogonią za wzrostem, czas na rentowność, realną wartość i – co najciekawsze – innowacje w obszarach, które jeszcze niedawno były niszowe.

Kapitał w odwrocie? Nie, w selektywnej ofensywie

W liczbach wygląda to tak: 33 transakcje insurtech w Europie, 279 mln euro pozyskanego kapitału. Liczba rund taka sama jak rok temu, ale wartości spadły o 18%. To jednak nie dramat, lecz sygnał zmiany paradygmatu.

W centrum uwagi jest dziś pytanie: Czy ten model da się obronić w długim terminie? Widać już pierwsze odpowiedzi. Marshmallow, CLARK, Zego – trzy z bardziej rozpoznawalnych insurtechów w Europie – ogłosiły rentowność. Do tego grona dołączają mniejsze, jak niemiecki CyberDirekt czy francuska Mila.

Jeszcze dwa lata temu takie komunikaty były rzadkością, dziś to standard, którego, po problemach Luko czy Wefoxa, oczekują inwestorzy.

Liderzy i powrót „zapomnianych” modeli

Największe rundy pokazują ciekawy zwrot: znów głośno o ubezpieczeniach direct online. Marshmallow w Wielkiej Brytanii, Orus, Dalma czy Napo Pet Insurance pozyskały finansowanie, dowodząc, że insurtech 1.0 – kojarzony z prostą sprzedażą online – nie umarł, choć przeszedł brutalne przerzedzenie. Wraca w nowej odsłonie: bardziej zdyscyplinowany, skupiony na unit economics, a nie wyłącznie na zdobywaniu udziałów w rynku.

Drugi nurt to embedded insurance. Hiszpański Weecover rozwija model integracji ochrony w punktach sprzedaży i serwisach e-commerce.

Trzeci to rosnące zainteresowanie nowymi ryzykami. Francuski Celest.Science stawia na innowacyjne algorytmy oceny ryzyk klimatycznych. Te projekty pokazują, że inwestorzy szukają nie hype’u, lecz modeli z jasną ścieżką do marży i przewagą technologiczną.

Nowa mapa insurtech – kto wychodzi z cienia?

Liderami pozostają Wielka Brytania i Francja, ale prawdziwą niespodzianką jest „reszta Europy”. Kraje, które dotąd pojawiały się w raportach w przypisach – Estonia, Rumunia, Węgry, Norwegia, Irlandia – odpowiadają za 35% wszystkich rund. Co więcej, połowa transakcji M&A miała źródło właśnie w tych rynkach.

W Niemczech natomiast – tradycyjnej potędze – tylko dwie rundy na 16 mln euro. Symboliczny moment przesunięcia sił.

Transakcje, które mówią więcej niż liczby

Sześć przejęć w półroczu to wynik taki sam jak rok wcześniej, ale ich jakość robi różnicę. Przejęcie polskiego Quantee przez amerykańskiego Guidewire i francuskiego Zelros z portfela astorya.vc przez Earnix pokazuje, że innowacja technologiczna staje się europejskim towarem eksportowym. Co ważne, obie spółki są „tech-first”, rozwijają AI w pricingu i underwritingu. A to sygnał, że przyszłość insurtech to nie kolejne porównywarki cen, ale rozwiązania dotykające serca biznesu ubezpieczeniowego.

Nowa fala: AI, B2B i emerging risks

Jeśli mamy wskazać słowo kluczowe dla insurtechu w 2025 r., to jest nim „AI”. Startupy budujące produkty oparte na sztucznej inteligencji odpowiadają za 36% wszystkich rund.

Jeszcze ciekawsze jest to, że prawie połowa finansowania trafiła do firm B2B – dostarczających narzędzia dla ubezpieczycieli. AI przenosi się z obszaru obsługi szkód do underwritingu, oceny ryzyka i pricingu.

Jednocześnie w tle rozwija się nowa fala: emerging risks. Zmiany klimatyczne, cyberzagrożenia, nietypowe linie ryzyk komercyjnych – to obszary, w których rosną wyspecjalizowane MGA oparte na technologii. Dziś 18% transakcji dotyczy właśnie takich projektów. Dla dużych ubezpieczycieli to często zbyt wąskie segmenty, dla startupów – szansa na zbudowanie niszowej przewagi i wejście tam, gdzie inni nie chcą lub nie potrafią.

Jednym z sukcesów jest założony przez byłego szefa AXA Climate, a ostatnio dofinansowany przez założyciela Guidewire – Descartes Underwriting, który ogłosił 200 mln euro przypisu za 2024 r.

Co to oznacza dla polskich ubezpieczycieli i brokerów?

Po pierwsze – świat insurtech przestał być zabawką venture capital. Widać wyraźny skręt w stronę efektywności i produktów „blisko core’u” – pricingu, underwritingu, zarządzania ryzykiem. To dobra wiadomość dla polskich ubezpieczycieli: kilkuosobowe laboratorium innowacji może wystarczyć do przeprowadzenia wielu transformacyjnych projektów, wszystko rękoma startupów, które poprawiają marżę i skracają procesy.

Po drugie – rośnie znaczenie technologii embedded i API-first. Dystrybutorzy, którzy potrafią integrować ubezpieczenia w ekosystemach klientów (e-commerce, marketplace, fintech), będą mieli przewagę o nowe typy cyfrowych platform.

Po trzecie – pojawia się przestrzeń dla nisz. Ryzyka klimatyczne, cyber, AI fraud – to nie są modne hasła, tylko realne linie produktowe. Startupy je zagospodarują. Pytanie, czy polscy gracze zareagują w porę, czy będą czekać, aż ktoś inny zbuduje rynek. A po przykładzie naszego rodzimego Trasti widać, że zagrożenie rośnie. W I kw. 2025 r. sprzedaż insurtechu wynosiła już 5% sprzedaży ubezpieczeń OC największego polskiego gracza – firmy Warta – oraz ponad 50% przypisu składki OC Allianz w Polsce.

Insurtech dojrzewa. Pierwsza fala nauczyła nas cyfryzować sprzedaż. Druga – jak automatyzować procesy i wdrażać AI. Trzecia będzie najbardziej wymagająca, bo dotyczy tego, czego jeszcze nie znamy: nowych ryzyk, w świecie, w którym dane historyczne tracą znaczenie.

Jan Kastory
astorya.vc