Dr hab. n. med. Tomasz Dzieciątkowski był gościem kolejnego webinarium organizowanego przez Ergo Hestię. Przez półtorej godziny odpowiadał na pytania jej pracowników i agentów.
Wirusolog podkreślał, że koronawirus SARS-CoV-2 bardzo łatwo zakaża kolejne osoby. Wciąż najlepszym sposobem na zminimalizowanie ryzyka jest dokładne mycie rąk i noszenie masek. – Należy jednak stanowczo podkreślić: żadna z dostępnych masek – chirurgiczna czy bawełniana – nie zapobiega zakażenia koronawirusem. On może łatwo przez nie przeniknąć. Jednak rolą masek jest chronienie środowiska wokół nas – wyjaśniał.
– Jeśli będziemy kaszleć, to taka mechaniczna bariera będzie powstrzymywała kropelki śliny. One będą osadzały się na maseczce i nie będą przenoszone do środowiska. Dlatego warto nosić maski. Przy czym podkreślam, nie ma sensu nosić masek chirurgicznych. Jeśli je państwo mają, lepiej oddać je do szpitali. Chirurg bez atestowanej maski nie może operować. My możemy nałożyć domową maskę bawełnianą, którą można wyprać i wysuszyć. Najlepiej taką maskę zmieniać co 2–3 godziny i po powrocie do domu prać. Koronawirus jest wirusem osłonkowym, jego osłonka jest zbudowana z lipidów, czyli tłuszczy. Detergent wykorzystywany przy praniu, to może być zwykły proszek, niszczy tę osłonkę, dzięki czemu wirus staje się nagi, bezbronny – tłumaczył.
Kiedy skończy się pandemia?
– Jeśli w skali doby lub tygodnia będziemy odnotowywać tylko pojedyncze przypadki zakażeń, będziemy mogli uznać, że epidemia ustępuje i możemy czuć się bezpieczni. Nie potrafię jednak powiedzieć, w którym momencie będzie można na nowo otworzyć gospodarkę. To pytanie do polityków – mówił dr hab. Tomasz Dzieciątkowski. – Mam nadzieję, że epidemia w Polsce będzie ustępowała w maju lub na początku czerwca. Wakacje mogą być spokojne. To moja optymistyczna prognoza – dodał.
Niewykluczony jest jednak powrót koronawirusa po wakacjach. – Niestety istnieje scenariusz, że taka pandemia będzie się częściej powtarzała. Koronawirus wykazuje sezonowość zachorowań. Istnieje możliwość, że będzie spadek w sezonie wiosenno-letnim, a jesienią pandemia powróci. Latem jest lepiej, ponieważ mamy mniejsze wahania temperatur pomiędzy wnętrzem mieszkania a temperaturą zewnętrzną. Jeśli mamy duże wahania temperatury, wysiłek energetyczny organizmu jest większy – mówił ekspert. Apelował też, aby nie spotykać się w święta.
Szczepionki na pewno nie w tym roku
Pracownicy i agenci Ergo Hestii często dopytywali o szczepionki i lekarstwa. – Nie mamy żadnego lekarstwa w kierunku koronawirusa. Nie mamy również żadnej dostępnej na rynku szczepionki. Dlaczego? Bo wcześniej koronawirus nie sprawiał takich problemów. To nie jest tania zabawa. Kwoty na opracowanie leku czy szczepionki sięgają od 800 mln do 1,5 mld dolarów. To potężne nakłady finansowe. Każdy przedsiębiorca liczy potencjalny zysk w stosunku do kosztów. Jeśli do tej pory koronawirus miał stosunkowo mały potencjał epidemiczny, po prostu nie opłacało się produkować takiego leku – wyjaśniał dr hab. Tomasz Dzieciątkowski.
Na szczepionkę trzeba będzie bardzo długo poczekać. – W przypadku koronawirusa jest problem, bo nie mamy dobrego modelu zwierzęcego. Możemy badania prowadzić na fretkach lub cywetach. Wszystko jednak trwa bardzo długo. Zanim szczepionka wejdzie na rynek, trzeba stwierdzić jej toksyczność. Na ludziach bada się je w 3 fazach, a następnie rozpoczynają się procedury administracyjne. Badania trwają 15 miesięcy i ich nie da się skrócić. Szybciej mogą zadziałać urzędy. Ale i tak na szczepionkę trzeba by było czekać do połowy następnego roku. Nie ma możliwości, by szczepionka pojawiła się jeszcze w 2020 roku. Nikt nie wziąłby na siebie odpowiedzialności za wypuszczenie preparatu, który nie przeszedł wszystkich badań – zaznaczył.
Rękawiczki tak, ale nie przez cały czas
Wirusolog odradza nieustanne chodzenie w rękawiczkach. – Jeśli pracujemy w nich cały dzień, nie unikniemy dotykania innych powierzchni. Jeśli dotkniemy powierzchni, na której jest koronawirus, możemy przenosić go na inne powierzchnie. Dlatego jeśli rękawiczki, to jednorazowe. Obojętne z jakiego są materiału, dłoń w nich bardzo szybko się odparza i możemy zrobić sobie „kuku”. Już po godzinie w takich rękawiczkach robi nam się „skóra praczki”. Możemy uszkodzić dłonie. Istotniejsze jest zdroworozsądkowe używanie rękawiczek w sklepach, np. w celu wzięcia niezafoliowanego pieczywa. Ale powtarzam – najważniejsze jest mycie dłoni – mówił naukowiec.
Warto też dezynfekować telefony komórkowe.
– Wystarczy używać chusteczki do okularów. Jak przetrzemy go dwa razy w ciągu dnia – w zupełności wystarczy. Jest jeszcze kwestia komputera. Ja czyszczę laptopa raz na dzień lub dwa, ale dlatego, że lubię, jak jest czysty, a nie ze względu na koronawirusa. Nikt poza mną nie ma do niego dostępu. Problemem są za to klawiatury terminali do kart płatniczych w sklepach. Sprzedawcy mogą je jednak okleić zwykłą folią spożywczą i wymieniać mniej więcej co 30 minut. Klient za to może pin wpisywać np. końcówką długopisu – tłumaczył ekspert.
Inną kwestią są przesyłki lub listy. – Koronawirus na powierzchniach papierowych jest aktywny do 24 godzin. Jeśli list idzie do nas dłużej, to wirus raczej już nie jest aktywny – mówił dr hab. Tomasz Dzieciątkowski. – W większości przypadków nie jemy z tego typu paczek, a listów nie bierzemy do buzi. Rozpakujmy paczkę, a po tym umyjmy ręce – radził.
Wiadomo już, że w przypadku koronawirusów nie ma mowy o nosicielstwie. – Zakażony może przechodzić to bezobjawowo, ale nie występuje tu zjawisko nosicielstwa. Nosiciel miałby tego wirusa bardzo długo utajonego w sobie, tak jak w przypadku np. HIV. Tutaj jeśli przechorujemy, eliminujemy wirusa z organizmu. Jesteśmy albo chorzy, albo nie – zaznaczał naukowiec.
Mimo pesymistycznych informacji o długości produkcji szczepionki, wciąż są możliwości, by z koronawirusem walczyć. – Mamy kilka metod terapii objawów współistniejących. Sprawdzamy różne scenariusze. Istnieje możliwość, że skuteczne w terapii będzie stosowanie prostych leków, takich jak chinina. To co prawda nie jest lek, który będzie działał na samego wirusa, ale będzie utrudniał mu życie. Jeśli pacjent ma objawy, można mu podać leki i jest szansa, że przejdzie on chorobę znacznie lżej. Leki są tanie i są w produkcji. Znamy je od dziesiątków lat, więc znamy profil ich bezpieczeństwa. Dzięki temu możemy rozszerzać spektrum ich stosowania. Mamy już pozytywne doniesienia dotyczące takich terapii pomocniczych – wyjaśniał ekspert.
Jednocześnie odradzał szukanie na rynku skutecznych testów błyskawicznych. – Nikomu ich nie polecam. Nie bada się przeciwciał w krwi włośniczkowej palca. To PR chińskich producentów, by sprzedać tego jak najwięcej. Potrzebna jest krew żylna, by oznaczyć przeciwciała. Druga istotna kwestia jest taka, że wiele krajów sprowadziła błyskawiczne testy i ich zbieżność z wynikami WHO jest na poziomie 30%. To znaczy, że można je wyrzucić do kosza – mówił Tomasz Dzieciątkowski.
Testy błyskawiczne są nieskuteczne, ale wciąż toczą się dyskusję o zwykłych testach. – Wykonuje się tyle testów, ile się maksymalnie da. Ale powinno się wykonywać więcej. Trudno przedstawić to jasno w kategoriach liczbowych, ale na pewno powinno się ich wykonywać więcej. Nie tylko my się zmagamy z koronawirusem, więc firmy produkujące takie testy pracują na trzy zmiany, a i tak ich produkty schodzą na pniu. Gdybyśmy wcześniej byli przygotowani, mielibyśmy sieć laboratoriów, a one były robione ad hoc, z przeszkolonym naprędce personelem. A takiego testu nie wykonuje się na kolanie – tłumaczył ekspert.
Zapis webinarium z doktorem Tomaszem Dzieciątkowskim można znaleźć, klikając tutaj
(AM, źródło: Ergo Hestia)