Jeśli przedsiębiorstwo wstrzymało działalność z powodu pandemii, to nie może liczyć na to, że koszty z tego tytułu pokryje ubezpieczenie na wypadek przerw w działalności (Business Interruption, BI) – wskazuje „Puls Biznesu”.
Gazeta przypomina, że polisy majątkowe i BI chronią majątek i utratę zysku firmy od bezpośredniej materialnej straty. Ten wymóg może zostać spełniony, jeśli stwierdzono obecność wirusa na miejscu i z tego powodu zakład musi zostać zamknięty. Ale jak wskazuje Agnieszka Michałowska, dyrektor działu klienta strategicznego Marsh Polska, takie zdarzenie musi być uwzględnione w OWU lub nie może znajdować się na liście wyłączeń w umowie o charakterze all risks. „PB” zwraca uwagę, że wprawdzie można rozszerzyć polisę od utraty zysku o szkody niematerialne, ale jak wyjaśnia Aleksandra Ołubowicz, lider kluczowych projektów STBU Brokerzy Ubezpieczeniowi, to rozszerzenie nie jest szeroko dostępne – standardowo włącza się w nie na przykład cyberataki, niski poziom wód w rzekach z powodu susz, regulacje państwa, w tym ze względów bezpieczeństwa. I ze względu na to ostatnie teoretycznie istniałaby możliwość znalezienia miejsca dla różnego rodzaju epidemii lub pandemii. Ekspertka uważa, że w najbliższej perspektywie zakłady będą coraz częściej wyłączać z ochrony skutki pandemii oraz związanych z nią decyzji administracyjnych. Jej zdaniem nawet w przypadku pojawienia się rozwiązań chroniących utratę przychodu w efekcie pandemii, ich jakość będzie niska ze względu na różnego rodzaju wyłączenia, dotyczące np. strat czy wydatków związanych ze strachem przed zarażeniem się chorobą lub z nieobecnością pracownika z powodu podejrzenia u niego zakażenia. Zastrzega jednocześnie, że nie można też wykluczyć, iż po obecnych doświadczeniach ochrona na wypadek epidemii chorób zakaźnych w ramach ubezpieczeń od utraty zysku będzie bardziej dostępna.
Więcej:
„Puls Biznesu” z 16 kwietnia, Sylwia Wedziuk „Czy ubezpieczyciel zapłaci za przestój”:
(AM, źródło: „Puls Biznesu”)