O rozwoju inwestycji w energetykę jądrową oraz roli, jaką mogą odgrywać polskie firmy ubezpieczeniowe w tym procesie, rozmawiamy z Leonem Pierzchalskim, dyrektorem zarządzającym w Warcie odpowiedzialnym za Departament Klientów Strategicznych i Reasekuracji.
Redakcja „Gazety Ubezpieczeniowej”: – O rozwoju energetyki jądrowej w Polsce rozmawia się już od wielu lat. Na jakim etapie jesteśmy obecnie?
Leon Pierzchalski: – Polskie grupy energetyczne składają deklaracje dotyczące odejścia od źródeł wysokoemisyjnych (węgiel) i przechodzenia na technologie nisko- i zeroemisyjne. Jest to spójne z planami zakładającymi, że od 2050 r. Polska powinna bazować wyłącznie na energetyce bezemisyjnej.
Oczywiście śledząc działania Unii Europejskiej, można założyć, że ten termin zostanie ostatecznie znacząco skrócony. W takiej sytuacji palącym problemem stanie się posiadanie źródeł stabilizujących system energetyczny poprzez działanie efektywnych banków energii lub bezemisyjnych źródeł energii, jakimi są np. elektrownie jądrowe.
Dlatego widzimy dziś dużą intensywność działań inwestorskich, mających na celu przygotowanie założeń i ostatecznie zawieranie kontraktów na budowę różnego rodzaju elektrowni jądrowych. Zarówno tych dużych – systemowych, jak i małych bloków jądrowych – tak zwanych SMR (Small Modular Reactor) o mocy do ok. 300 MW.
Kiedy możemy spodziewać się realizacji tych inwestycji?
– Obecnie jest już podpisanych kilka umów o współpracę przy budowie takich obiektów. Dużą elektrownię o mocy ok. 3,8 GW zrealizuje PEJ z Westinghouse. Wspólny projekt PGE i ZE PAK będzie miał moc ok. 2,8 GW. Inwestycje w bloki SMR zrealizuje Orlen, Enea czy KGHM.
Docelowo planuje się budowę trzech dużych elektrowni jądrowych i kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt SMR-ów. Gdyby te plany zostały zrealizowane choćby częściowo, to w sektorze energetyki muszą się pojawić olbrzymie środki na realizację tych inwestycji.
Jaki będzie to koszt?
– Według autorów raportu Polityka Insight i Baker-McKenzie koszt inwestycyjny w polską energetykę jądrową może wynieść nawet 1 bln zł w okresie 13 lat. To ogromne projekty, w których widzimy znaczącą rolę dla firm ubezpieczeniowych.
Na czym może ona polegać?
– To bardzo ciekawe pytanie. Nadal trudno w pełni wskazać, czy będzie to tylko wsparcie dla drobniejszych podwykonawców realizujących towarzyszące roboty? Czy będzie to może rola dostarczyciela skromnej pojemności ubezpieczeniowej, a może jednak będzie to silny pool polskich ubezpieczycieli z liczącą się pojemnością także na ryzyka związane ze skażeniem promieniotwórczym?
Oczywiście ważnym czynnikiem jest przygotowanie polskich towarzystw ubezpieczeniowych do obsługi tego typu ryzyk. Elektrownie nuklearne funkcjonują na świecie od 1956 r. Od tego mniej więcej roku światowi ubezpieczyciele uczyli się i nabywali doświadczenia związane z obsługą programów ubezpieczeniowych dla tych obiektów.
Trzeba tu podkreślić, że to nabywanie doświadczeń nie było „bezbolesne”. Od tamtych czasów wydarzyło się wiele drobnych, średnich i dużych szkód, a niestety niektóre z nich można zaliczyć do zdarzeń katastroficznych. Takim była na przykład awaria w elektrowni Fukushima w Japonii. Oczywiście należy podkreślić, że znacząca większość szkód powstałych w obiektach nuklearnych są to szkody nie związane z promieniotwórczością, ale dotyczą na przykład pożarów powstałych najczęściej w urządzeniach elektrycznych, huraganów i szkód w infrastrukturze zewnętrznej czy zalań i podtopień w budowlach pomocniczych.
Nie mniej jednak największą grupę szkód stanowią zdarzenia chronione ubezpieczeniem maszyn od awarii, czyli przepięcia i awarie mechaniczne w maszynach, urządzeniach i konstrukcjach. Przy czym bardzo rzadko dochodzi w tych przypadkach do skażeń radioaktywnych. Faktem jest jednak, że charakter technologii energetycznych bazujących na rozszczepianiu jąder pierwiastków ciężkich nie wyklucza zaistnienia dużej szkody katastroficznej. A w takim przypadku straty mogą być liczone w miliardach złotych.
Czy nasza branża jest już gotowa na ubezpieczanie takich projektów?
– Polski rynek ubezpieczeniowy nie ma obecnie doświadczenia związanego z oceną ryzyka, tworzeniem programów czy likwidacją szkód w zakresie projektów nuklearnych. Należy jednak założyć, że tak jak w przypadku budowy i eksploatacji morskich farm wiatrowych, tak i w przypadku budowy elektrowni jądrowych będzie zachowany podobny tryb wchodzenia w specjalistyczne programy ubezpieczeniowe. Ubezpieczyciele będą samodzielnie pozyskiwać know-how oraz współpracować z brokerami oraz reasekuratorami mającymi doświadczenie na tym polu.
W Warcie już od dłuższego czasu budujemy kompetencje, wykorzystując do tego wiedzę naszych partnerów – brokerów i reasekuratorów oraz bogate doświadczenia naszych kolegów z Grupy Talanx, którzy od wielu lat zajmują się ubezpieczaniem elektrowni jądrowych na całym świecie.
Jak Pana zdaniem będzie to mogło wyglądać w praktyce?
– Pierwsza faza etapu inwestycyjnego teoretycznie może być ubezpieczona tradycyjnymi polisami CAR/EAR do momentu dostarczenia paliwa jądrowego lub jego załadowania do reaktora. W praktyce natomiast cały program ubezpieczeniowy dla części budowlanej jak i tzw. fazy „gorącej” musi być szczegółowo dostosowany do specyfiki tej technologii i wykluczać powstanie jakichkolwiek luk w zakresie ochrony.
Zazwyczaj na świecie ostatni etap inwestycyjny, czyli już po załadowaniu paliwa jądrowego, oraz faza operacyjna elektrowni jest ubezpieczana przez konsorcjum ubezpieczycieli i reasekuratorów tworzących tak zwany pool nuklearny. Taka forma współpracy dotyczy zarówno ubezpieczeń mienia, jak i odpowiedzialności cywilnej. Biorąc jednak pod uwagę konieczność zastosowania wysokich limitów odpowiedzialności wymaganych przez prawo, to bardzo często ochrona OC ma dodatkowo rządowe wsparcie danego kraju.
Biorąc pod uwagę zakładany rozwój tego typu ryzyk w Polsce, należy założyć, że u nas również powstanie takie konsorcjum ubezpieczycieli, które będzie wykorzystywało pojemności swoich członków, jak i wejdzie do międzynarodowej współpracy z innymi zewnętrznymi poolami nuklearnymi.
Dlatego też przed ubezpieczycielami zainteresowanymi tym odłamem transformacji energetycznej jest dość krótki okres na przygotowanie się do obsługi tych inwestycji. Zgodnie z doniesieniami prasowymi budowa pierwszych elektrowni jądrowych może ruszyć już za dwa lata.