Branża ubezpieczeniowa coraz chętniej korzysta z technologii big data. Dostęp do szczegółowych danych pozwala sprzedawcom polis na dokładniejszą wycenę i bardziej efektywną personalizację oferty.
Sektor ubezpieczeń, ze względu na swoją specyfikę operacyjną, ma do czynienia z dużą ilością danych od początku swojego funkcjonowania, czyli dużo dłużej niż większość branż. Tradycyjne podmioty działające w obrębie sektora ubezpieczeniowego swój modus operandi opierają na działalności aktuariuszy. Big data skłania branżę do rewizji narzędzi i położenia nacisku na inny rejon działalności.
– W kontekście cyfrowej ewolucji branży ubezpieczeń fakt, że przedsiębiorstwa pracują na wielkich zbiorach danych już od długiego czasu jest zjawiskiem raczej negatywnym. Firmy działające w obrębie sektora wypracowały mechanizmy wykorzystywania danych, które sprawdzały się jakiś czas temu, ale z dzisiejszego punktu widzenia są nieco anachroniczne – komentuje Marcin Grabiec, członek zarządu Ocenapolis.pl. – Rozwiązanie przychodzi ze strony insurtechów, które ze względu na swój innowacyjny charakter rozwijają konkurencyjność branży. Tradycyjne podmioty ubezpieczeniowe, które nie chcą wypaść z obiegu ani stracić klientów, muszą nauczyć się operować w sposób podobny do insurtechów, poprzez wykorzystanie ich narzędzi i metodyki lub stworzenie autorskiej, konkurencyjnej – dodaje.
Telematyka uzupełnia źródła danych
Big data pozwala ubezpieczycielom na stworzenie spersonalizowanej oferty dla klientów, dzięki analizie ryzyka opartej na rzeczywistych zachowaniach konkretnej osoby, a nie cech charakterystycznych dla danej grupy demograficznej. Stare źródła danych (dane narażenia, dane demograficzne) dalej są użyteczne. Najczęściej jednak służą do uzupełnienia źródeł nowej generacji, takich jak np. dane telematyczne wykorzystywane przy sprzedaży ubezpieczeń komunikacyjnych.
– Dane telematyczne pozwalają ocenić kierowcę pod względem ryzyka wypadku na podstawie takich wskaźników, jak styl jazdy, zachowanie w sytuacjach niebezpiecznych czy dominanta prędkości, z jaką się porusza. Pozwala to na dobranie lepszej, bardziej spersonalizowanej oferty – komentuje Marcin Grabiec. – Telematyka przenosi proces dobierania polisy dla klienta na nowy poziom, pozwalając ubezpieczycielom wyeliminować proces wyceniania w oparciu o przynależność do grupy płciowej, społecznej czy wiekowej, a tym samym pozwala uniknąć oskarżeń o dyskryminację. W tym kontekście należy pamiętać, że Europejski Trybunał Sprawiedliwości dekadę temu zakazał premiowania kierowców ze względu na płeć podczas sporządzania ofert ubezpieczeniowych – dodaje.
Kontrowersyjny przekaz danych przez wearables
Wearables powszechnie kojarzą się z opaskami nadgarstkowymi produkowanymi przez FitBit czy Apple. Trzeba jednak wiedzieć, że ich asortyment poszerzył się w ostatnich latach o biżuterię, buty czy ubrania. Poza tym spada ich cena i zwiększa się dostępność, przez co obecnie coraz więcej osób wchodzi w posiadanie tego typu urządzeń.
Akcesoria do noszenia zbierają informacje na temat aktywności fizycznej noszącego (liczba kroków, czas spędzony na siedzeniu czy przebyte kilometry), parametry układu sercowo-naczyniowego (tętno, ciśnienie krwi), a także dane na temat snu czy temperatury ciała.
– Podobnie jak dane telematyczne, informacje zbierane przez wearables dostarczają ubezpieczycielowi garść informacji o potencjalnym kliencie. Przybliżone zostają mu dane o stylu życia oraz szczątkowy obraz stanu zdrowia monitorowanej osoby – komentuje Marcin Grabiec.
To, że istnieje możliwość tak dogłębnego zbadania pewnych wrażliwych aspektów życia klienta, nie znaczy, że w każdym przypadku jest to praktyka zupełnie nieszkodliwa i w pełni etyczna. Należy jednak pamiętać, że nad uczciwością procesu zbierania danych i ich wykorzystywania czuwają specjalnie powołane do tego organy.
– Abstrahując od rozważań natury moralnej, a skupiając się na aspekcie legislacyjnym, należy pamiętać, że każdy z nas może zgłosić bezprawne wykorzystanie danych do Urzędu Ochrony Danych Osobowych, który następnie rozpatrzy skargę w ramach postępowania administracyjnego. Każdy konsument może też zaskarżyć ofertę ubezpieczyciela do UOKiK, jeśli podejrzewa, że została skonstruowana w oparciu o informacje, których ofertodawca nie powinien posiadać – dodaje Marcin Grabiec.
IOT i ubezpieczenia nieruchomości
Internet rzeczy i tzw. smart homes to ostatnio modne pojęcia, używane dość często w ramach technologicznej nomenklatury. Obydwa pojęcia odnoszą się do ekosystemu inteligentnych urządzeń działających w obrębie domów i mieszkań, mogących gromadzić oraz przetwarzać i wymieniać dane.
– Dla sprzedawców polis na nieruchomości kluczowe są chociażby informacje o zabezpieczeniach antywłamaniowych lub alarmach przeciwpożarowych. Monitoring danych przekazywanych przez urządzenia IoT pozwala ubezpieczycielom np. na działania prewencyjne. Jako przykład podać tutaj można chociażby sytuację, w której zwiększone zużycie wody lub zmiany w ciśnieniu jej przepływu alarmują podmiot ubezpieczający o możliwej usterce powodującej przeciek. Dzięki takiej informacji może on ostrzec klienta, w porę zapobiegając większej awarii, która mogłaby wygenerować zbędne koszty – komentuje Marcin Grabiec.
Dane dostarczane przez inteligentne domy pozwalają ubezpieczycielom na szybszą optymalizację oraz personalizację wyceny ofertowej. Konsumenci mogą cieszyć się niższą ceną polisy, jeżeli ubezpieczyciel otrzyma potwierdzenie informacji, że lokum jest zabezpieczone np. systemem alarmów lub okien i drzwi antywłamaniowych. Znacznie szybciej stanie się to dzięki użyciu danych pochodzących z urządzeń IoT niż wskutek wizyty ubezpieczyciela w domu. Tego typu źródło informacji pozwala również wyeliminować błąd polegający na niedoszacowaniu lub przeszacowaniu systemu antywłamaniowego przez osobę odpowiedzialną za opracowywanie oferty.
(AM, źródło: Ocenapolis.pl)