Branża drzewna ma w sobie ogień. Dosłownie. To sektor, w którym iskra potrafi zdecydować o być albo nie być całego zakładu. Dlatego Warta zaprosiła 30 października brokerów i przedstawicieli firm produkcyjnych na seminarium poświęcone ryzykom, które trudno dostrzec, a jeszcze trudniej opanować, gdy już się zmaterializują.
Seminarium o sektorze drzewnym było częścią cyklu, w którym Warta spotyka się z przedstawicielami branż wysokiego ryzyka – po spożywczej i chemicznej przyszedł czas na drewno. Frekwencja dopisała: sala wypełniona brokerami, inżynierami i menedżerami utrzymania ruchu.
Gości przywitał Paweł Pawlik, dyrektor Departamentu Produktów i Taryfikacji Klientów Korporacyjnych w Warcie.
– Chcieliśmy, aby to spotkanie było okazją do rozmowy o naszych wymaganiach ubezpieczeniowych w branżach szczególnie trudnych z punktu widzenia ryzyka – dziś skupiamy się na sektorze drzewnym. Często słyszymy pytanie: dlaczego nasze wymogi są inne niż te wynikające z przepisów prawa? Odpowiedź jest prosta – przepisy chronią życie i zdrowie, a my chronimy majątek. Zakres zabezpieczeń musi być więc szerszy – podkreślił Paweł Pawlik, otwierając konferencję.
Polski przemysł drzewny i meblarski to dziś potężna gałąź gospodarki – ok. 120 tys. firm, ponad 90 mld zł przychodów rocznie i 8,6% udziału w unijnej produkcji. Zatrudnia blisko 300 tys. osób, a Polska od lat znajduje się w ścisłej czołówce europejskich eksporterów mebli. To jednak sektor o wyjątkowo wysokiej wrażliwości na ryzyko: łatwopalne materiały, pyły, złożone linie produkcyjne i coraz bardziej zautomatyzowane procesy sprawiają, że jedna drobna awaria potrafi uruchomić lawinę zdarzeń.
W ostatnich latach branża mierzy się także z nowymi wyzwaniami – wzrostem kosztów energii, presją klimatyczną, automatyzacją i koniecznością dostosowania zabezpieczeń do wymogów ESG. To wszystko powoduje, że dialog między ubezpieczycielem, brokerem i inżynierem ryzyka staje się warunkiem ciągłości działania.
Gdy iskra kosztuje miliony
W pierwszej prezentacji Piotr Brylikowski, dyrektor Departamentu Likwidacji Szkód Korporacyjnych w Warcie, omówił rzeczywistą szkodę pożarową o wartości 8 mln zł w fabryce płyt wiórowych.
– W wielu przypadkach trudno jest jednoznacznie wskazać, jaki czynnik spowodował powstanie szkody. Może to być splot kilku działań, zaniechań czy też błędów (niewłaściwa eksploatacja, zła organizacja procesu konserwacji, nieoptymalne działanie systemów zabezpieczenia ruchu zakładu i inne), które występując jednocześnie, stwarzają warunki sprzyjające zaistnieniu szkody. Wnioski płynące z analizy takich zdarzeń niewątpliwie wzbogacają wiedzę ubezpieczycieli i ubezpieczonych i mogą przyczyniać się do poprawy bezpieczeństwa przeciwpożarowego – mówił Piotr Brylikowski.
Dla uczestników była to lekcja o tym, jak cienka jest granica między rutyną a katastrofą – i jak wiele zależy od szczegółów, które w codziennej pracy łatwo przeoczyć.
Dużo emocji wzbudziło wystąpienie Roberta Kuczkowskiego, inżyniera oceny ryzyka w Warcie. Mówił językiem praktyka, który widział niejedną halę po pożarze.
– Prawo daje ramy, ale życie pisze własne scenariusze. My uczymy się z realnych szkód – dlatego nasze wymagania są ostrzejsze niż ustawa – podkreślił Robert Kuczkowski.
Ekspert punkt po punkcie omówił słabe miejsca zakładów produkcyjnych: strefy pożarowe, drzwi o niższej odporności niż ściany, palne łączniki między halami oraz brak realnego monitoringu i dyscypliny w testowaniu systemów SSP.
– Zakład może być „zgodny z warunkami technicznymi”, a mimo to niekwalifikujący się do ubezpieczenia. To różnica między spełnieniem normy a realną ochroną – zaznaczył Robert Kuczkowski.
Minimum ponad minimum
Brokerzy otrzymali praktyczny przewodnik po wymaganiach „ponad prawo”, które można wbudować w rozmowy z klientami.
- Tartaki: SSP w newralgicznych strefach i detekcja metali na wejściu surowca.
- Produkcja płyt i stolarki: SSP w obszarach bez stałej obsługi, alarm przekazywany do PSP.
- Pellet: wykrywanie i gaszenie iskier, systemy zalewowe i reżim czystości pyłowej.
- Meble: kontrola obciążenia ogniowego, tryskacze w magazynach powyżej 9 m (meble twarde) lub 7 m (tapicerowane), alternatywnie inertyzacja.
- Ciecze palne: analiza ATEX, kontenery z wentylacją i detektorami oparów.
– Dla nas to nie katalog życzeń, tylko doświadczenie spisane po latach. Dzięki tym zasadom zakład może działać nieprzerwanie – nawet po incydencie – podkreślił Bogdan Gradecki, dyrektor Biura Oceny Ryzyka Technicznego.
Jak myśli underwriter
Część prowadzona przez Grzegorza Łapińskiego i Tomasza Kacprzaka z zespołu underwritingowego Warty pokazała, jak raport inżyniera ryzyka przekłada się na realne warunki polisy.
– Nie chodzi o to, co stoi w hali, tylko jak to działa i czy ktoś tym faktycznie zarządza. Najlepsze ryzyko to nie to z najdroższym sprzętem, lecz z kulturą bezpieczeństwa – podkreślił Grzegorz Łapiński, dyrektor Biura Underwritingu Ubezpieczeń Korporacyjnych.
Underwriterzy zwrócili uwagę, że dziś równie istotna jak technologia jest konsekwencja – regularne testy, przeglądy, czyszczenia i reagowanie na sygnały systemowe.
W czasie konferencji uczestnicy zapoznali się też z systemami wykrywania iskier firmy Firefly oraz czujnikami i zabezpieczeniami THR System.
Podsumowanie
Branża drzewna ma w sobie ogień, ale istnieje wiele czynników, które wpływają na to, czy zostanie on w procesach, czy wymknie się spod kontroli. Paweł Pawlik i zespół Warty pokazali, że dziś przewaga konkurencyjna nie tkwi tylko w cenie polisy, lecz również w wiedzy o tym, jak zapobiec katastrofie, zanim pojawi się dym, a nawet pierwsza iskra.
Aleksandra E. Wysocka








