Od dawna obserwuję sytuacje, w których ludzie nagle ekscytują się nowym pomysłem lub celem. Są pełni energii i wiary, ponieważ ktoś lub coś zapaliło ich do nowej idei. W większości przypadków kończy się to powrotem do stanu sprzed impulsu motywującego do działania.
Załóżmy jednak, że dzięki tej początkowej iskrze udało ci się zacząć. Dlaczego na tym poprzestałeś? Dlaczego siła płynąca z działania, rozpoczynania i pierwszych potów nie podsycała motywacji, która była ci potrzebna, żeby iść dalej?
Może to twój plan był wadliwy. Realizowanie planu, który nie daje żadnych krótkoterminowych, a tym bardziej długoterminowych rezultatów, jest niesamowicie demotywujące.
A może jesteś ofiarą mitu koncentracji, który mówi, że jedynym sposobem na osiągnięcie dobrych wyników jest regularne przypominanie, męczenie i zmuszanie się do podejmowania wysiłku.
Zróbmy krok wstecz. Udało ci się dzisiaj dotrzeć punktualnie do pracy? Dopilnować, żeby dzieci wykonały swoje obowiązki na czas? Postawić obiad na stole, skosić trawę, zrobić pranie i wszystkie inne rzeczy, które były do zrobienia? Oczywiście, że tak. Dlaczego? Bo tak naprawdę nie miałeś wyboru.
Możliwość wyboru to ogromna przeszkoda, kiedy próbujemy realizować swoje cele. Osłabia siłę woli, nie pozwala nad natychmiastową satysfakcję przedłożyć tej odległej. Problemem jest również zbyt wiele możliwości. Wybór bywa problematyczny, ponieważ zmusza do podjęcia decyzji, co się chce zrobić.
Kiedyś była moda na zmianę słowa „muszę” na „chcę”. Sam jej czasowo uległem. Dziś uważam, że ta transformacja powinna być na odwrót. Co się stanie, jeśli zamienimy „chcę” na „muszę”? Docierasz do pracy na czas. Jeśli chodzi o punktualność, nie ma dyskusji. Rozpoczęcie pracy o właściwej porze nie jest celem, ale zadaniem. Konieczność opiekowania się dziećmi też jest bezdyskusyjna. Tymczasem chodzenie na siłownię jest celem. Możemy chcieć poćwiczyć, ale nie musimy tego robić. Nie docierasz na siłownię, ponieważ możesz negocjować, nawet jeśli tylko ze sobą, i dokonywać innych wyborów. Dlatego tak ważna jest siła przyzwyczajenia.
Kiedy nabierasz zwyczaju, akceptujesz go i widzisz efekty, przestajesz negocjować. Postrzegasz to jako zadanie, w najlepszy możliwy sposób: twoje przyzwyczajenie nie jest czymś, co decydujesz się robić – to po prostu to, co robisz.
Przestajesz dokonywać wyborów, które nie pomagają ci w osiągnięciu celu. A co najważniejsze, przestajesz patrzeć w przeszłość i zaczynasz się zastanawiać, dlaczego wcześniej nie przyszło ci do głowy, żeby realizować swoje plany – i dlaczego wciąż tkwisz w tym samym miejscu.
Naprawdę trudno jest podjąć wyzwania i pogodzić się z niepowodzeniami, kiedy nie przejmujemy się wystarczająco (albo, co gorsza, kiedy najbardziej przejmujemy się tym, co pomyślą inni). Ale przejmowanie się, choć ważne, rzadko wystarcza.
Adam Kubicki
adam.kubicki@indus.com.pl