Pracodawcy ponoszą coraz większe wydatki na ubezpieczenia zdrowotne w formie benefitów pracowniczych, których ceny rosną o 20–30%. Jednym z powodów jest inflacja w sektorze usług medycznych. Eksperci Attis Broker przewidują w związku z tym konieczność zmian w modelu finansowania polis – od tradycyjnych pakietów w stronę programów profilaktycznych i refundacji.
– Wysoki wskaźnik inflacji w kategorii usług medycznych to nie jedyny czynnik, który stymuluje wzrost cen ubezpieczeń zdrowotnych. Podwyżki są też efektem rosnącego wykorzystania świadczeń, które generuje koszty po stronie ubezpieczycieli. Na koniec 2024 roku z indywidualnych, a przede wszystkim grupowych ubezpieczeń, korzystało już 5,39 mln Polaków. Co ważne, ubezpieczeni są coraz bardziej świadomi i nauczyli się korzystać z opieki medycznej – dobrze wiedzą, jak zyskać na tym rozwiązaniu – mówi Dariusz Dawidowski, kierownik Działu Ubezpieczeń Osobowych Attis Broker.
Tak pracodawcy reagują na podwyżki
Z szacunków Attis Broker wynika, że ceny grupowych programów ubezpieczeniowych rosną każdego roku o 20–30%. Pracodawcy reagują, bo wielu z nich nie jest w stanie dźwigać coraz większych wydatków na benefity pozapłacowe.
– Bardzo często kończy się to tak, że pracodawcy przy odnowieniu umowy ubezpieczenia przenoszą na pracowników zwyżkę składki. Oni z kolei reagują na to różnie. Część z nich rozumie obiektywne czynniki wzrostu cen i akceptuje je. Ale istnieje „granica bólu”, bo nie da się przecież podnosić cen w nieskończoność. Już teraz wielu klientów przechodzi na niższe, węższe zakresy usług medycznych. W największym stopniu dotyka to pracowników, którzy ubezpieczają także swoje rodziny. Składka za kilku członków rodziny staje się sporym wydatkiem dla prywatnego budżetu – dodaje Dariusz Dawidowski. – Większość korzystających z prywatnego dostępu do usług medycznych traktuje szybki wzrost składek jako niespodziewany i zbędny koszt. Ich myślenie można opisać w ten sposób: skoro w moim przypadku problem kolejek do lekarzy pojawia się sporadycznie, to mogę rozwiązywać go bez pakietu medycznego, czyli okazjonalnie zapłacić 200–300 zł i dostać się prywatnie do lekarza specjalisty – wyjaśnia.
Bez zmian się nie obejdzie
Dla osób rzadko korzystających z opieki medycznej takie rozwiązanie jest często korzystniejsze niż regularne opłacanie składki „na wszelki wypadek”. Dlatego eksperci ubezpieczeniowi alarmują: rynek nie może lekceważyć tej kwestii. Ich zdaniem, jeśli wzrosty nie wyhamują, będą potrzebne zmiany w całym modelu finansowania prywatnej opieki medycznej.
– Obserwuję te trendy z perspektywy brokera ubezpieczeniowego. W naszej branży rośnie świadomość, że zmniejszanie zakresu ubezpieczenia to pierwszy krok, ale on nie stanowi odpowiedzi na bieżące wyzwania. W pewnym momencie nie będzie już z czego ograniczyć usług w ubezpieczeniu. Sądzę, że rozwiązaniem mogą być coraz popularniejsze tzw. polisy telerefundacyjne. To rozwiązania oparte na wysokich limitach refundacji zamiast tradycyjnego modelu, a także tańsze wersje pakietów z limitem bezpłatnych wizyt – podsumowuje ekspert Attis Broker.
(AM, źródło: Brandscope)