Czy już czas się bać?

0
888

Czuję się wyróżniona. Jedna z pierwszych w Polsce bezobsługowych Żabek mieści się w tym samym budynku co redakcja „Gazety Ubezpieczeniowej”. Żeby wejść do środka, trzeba zeskanować kod z aplikacji na swoim telefonie. Potem bierze się z półek, co się chce, i wychodzi. Należność automatycznie obciąża kartę kredytową. Bez kasy, bez skanowania kodów produktów. Podsumowując: wybierasz, wychodzisz, płaci się samo.

Reakcje na tę innowację są różne. Moja nastoletnia córka mówi: super! Przedstawiciele pokolenia X nadmieniają, że to mogłyby być dwa miejsca pracy… Ktoś inny wspomina o relacjach międzyludzkich, które w automatycznych sklepach mają doznawać uszczerbku.

Pytanie brzmi, czy to właśnie o miejsca pracy przy kasach powinniśmy szczególnie zabiegać, a relacje międzyludzkie sprowadzać do „kanapkę z szynką i czerwone Sobieskie, proszę”. A jeśli dla kogoś te żabkowe relacje to główne źródło wymiany myśli z innymi ludźmi, sytuacja jest dramatyczna już w punkcie wyjścia, automatyczną Żabkę trudno za to winić.

Odwiedzam robotosklep codziennie, ekscytując się obcowaniem z „magią”, gdy pieniądze same opuszczają moją kartę po zamknięciu drzwi. Jest w tym również coś niepokojącego. Jestem przekonana, że już niedługo czekają nas mandaty automatycznie pobierane z karty już w momencie przekroczenia prędkości…

Jeden z moich facebookowych znajomych popatrzył na automatyczną Żabkę jeszcze z innej strony: „Fajnie. Być może będą osoby do rekrutacji. Lepiej się rozwijać jako agent czy menedżer prowadzący swój własny zespół sprzedażowy, niż pracować w Żabce, skoro tam może człowieka zastąpić automat”.

Lęk przed automatyzacją i directem ściga agencyjną część naszej branży od wielu lat. Moim zdaniem najmądrzej postępują ci, którzy sami we własnych biznesach wykorzystują automatyzację i inne cyfrowe narzędzia. To się staje dostępne nawet dla niewielkich agencji, pod warunkiem że jest się nastawionym bardziej na poszukiwanie możliwości niż zagrożeń.

Tak naprawdę pochód automatyzacji zaczął się nie dziś ani nie wczoraj, ale już w momencie wynalezienia maszyny parowej. Od tamtej pory różnego rodzaju urządzenia zastępują nas w ciężkich i powtarzalnych zadaniach. Początkowo wzbudzało to wielkie obawy, ale dziś już nikt nie tęskni do mozolnych zajęć przy liniach produkcyjnych.

Myślę, że wkrótce też nikt nie będzie tęsknił do pracy przy kasie w Żabce ani do wystawiania obowiązkowych ubezpieczeń OC ppm. Ci, którzy pracują jako agenci dłużej niż 20 lat, pamiętają jeszcze druki samokopiujące i stosy papieru, które trzeba było wypełniać, przechowywać i dostarczać do ubezpieczyciela. Za tym też już nikt nie tęskni.

Człowiek jest coraz mniej potrzebny do wykonywania prostych i powtarzalnych prac, ale pozostaje niezastąpiony tam, gdzie chodzi o relacyjność czy kreatywność. Ludzie są i będą potrzebni, ale na szczęście niekoniecznie do drukowania paragonów.

Aleksandra E. Wysocka