Detektyw w ubezpieczeniach: 312 trupów w tuczarni – prąd, pech czy… plan?

0
207

Grudniowa noc. W gospodarstwie w miejscowości Ł., w którym hodowano kilkaset świń, wydarzyło się coś, co wstrząsnęło rolnikiem i wywołało lawinę pytań u ubezpieczyciela. Nad ranem właściciel tuczarni odkrył, że 312 tuczników nie żyje. Straty liczone były w setkach tysięcy złotych.

Lekarz weterynarii, wezwany na miejsce, zapisał w protokole, że możliwą przyczyną była awaria instalacji elektrycznej i porażenie prądem. Takie wytłumaczenie pasowało rolnikowi – oznaczało bowiem, że odszkodowanie należy mu się w pełnej wysokości. Jednak już pierwsze oględziny budziły wątpliwości. Dlatego sprawą zajęli się detektywi.

Trop pierwszy: Elektryczność czy zasłona dymna?

Analiza zapisów pogodowych wykazała jednoznacznie: w nocy z 21 na 22 grudnia w rejonie Ł. nie odnotowano burzy. Niebo było spokojne, nie było wyładowań atmosferycznych, które mogłyby spowodować przepięcie.

Detektywi przyjrzeli się instalacji elektrycznej. Bezpieczniki nie były wybite, przewody nie nosiły śladów zwarcia. Nie stwierdzono uszkodzeń typowych dla rażenia prądem. Hipoteza o „piorunie” zaczęła się chwiać.

Trop drugi: Głos eksperta

Do sprawy powołano biegłego ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Jego wnioski były klarowne: scenariusz z porażeniem prądem jest mało prawdopodobny.

Ekspert wskazał na jeszcze jeden szczegół – zwierzęta padły wszystkie jednocześnie. Tymczasem przy porażeniu prądem część zwykle pozostaje przy życiu. To spójnie wskazywało na inną przyczynę niż przepięcie.

Trop trzeci: Gospodarstwo pod lupą

Śledczy zaczęli badać warunki w tuczarni. Okazało się, że wentylacja była wadliwa. Zbyt słaba cyrkulacja powietrza mogła spowodować gwałtowne pogorszenie warunków – brak tlenu, nadmiar szkodliwych gazów. W takich okolicznościach śmierć zwierząt mogła nastąpić w krótkim czasie i objąć całe stado.

Rolnik twierdził, że słyszał „iskrzenie” i widział „trzaski”, ale nie potrafił wskazać konkretnych dowodów. Jego relacje różniły się między kolejnymi rozmowami.

Finał: Prawda ustalona

Śledztwo doprowadziło do jednoznacznych ustaleń: nie było przepięcia ani burzy, a instalacja elektryczna działała poprawnie. Najbardziej prawdopodobną przyczyną śmierci tuczników była awaria wentylacji w budynku.

Dla ubezpieczyciela oznaczało to, że nie mamy do czynienia ze zdarzeniem losowym, lecz z problemem technicznym. A to zmieniało sytuację przy rozpatrywaniu roszczenia.

Wnioski dla branży

Ta sprawa pokazała, jak ważne jest precyzyjne ustalenie faktów. Z pozoru oczywiste przyczyny – takie jak piorun – mogą okazać się nieprawdziwe. Ale nie zawsze chodzi o próbę oszustwa. Rolnicy często sami nie wiedzą, dlaczego doszło do tragedii.

Dlatego rola detektywa w ubezpieczeniach nie sprowadza się jedynie do wykrywania nieprawidłowości. To także pomoc w ustaleniu prawdy – tak by ubezpieczyciel mógł podjąć uczciwą decyzję, a klient zrozumiał, co naprawdę stało się w jego gospodarstwie.

Marcin Markowski
prezes zarządu
Biuro Bezpieczeństwa Biznesu ALFA Sp. z o.o.
marcin.markowski@bbbalfa.com