Poranek w Białymstoku. Warsztat samochodowy, zwyczajny dzień lutego. Właściciel BMW zabiera się za wymianę klocków hamulcowych – auto stoi podniesione. Chwilę później na plac wjeżdża Skoda Superb, prowadzona przez mężczyznę, który przyjechał odstawić busa. Szyby w jego aucie zamarznięte, cofanie „na czuja” i nagle – huk.
Naprawiane BMW spada z lewarka, przód uderza w krawężnik. Szkody? Na pierwszy rzut oka – poważne. Ale śledztwo szybko ujawniło, że ta historia ma drugie dno.
Trop pierwszy: kto gdzie stał?
Już pierwsze rozmowy z uczestnikami ujawniły problem. Kierowca skody mówił jedno – że BMW stało za nim, podparte na tylnym kole. Właściciel BMW twierdził coś zupełnie innego – że auto było uniesione z przodu, bo wymieniał klocki hamulcowe. Dwa różne miejsca podparcia, dwie różne wersje ustawienia samochodu.
Trop drugi: lewarek czy „żaba”?
Tu zaczyna się kwestia techniczna. Samochód może być doraźnie podparty na lewarku – to narzędzie służące do podniesienia auta na czas wymiany koła. Jednak nie jest przeznaczone do dłuższego utrzymywania pojazdu w górze, bo nie zapewnia stabilności. Dlatego profesjonalne serwisy stosują podnośniki warsztatowe lub tzw. żaby, które mają kółka i większą powierzchnię podparcia.
W tym przypadku sprawca mówił o prostym, „samochodowym” lewarku na korbkę. Poszkodowany o „żabie”. Sprzeczność była istotna – bo to dwa zupełnie różne narzędzia.
Trop trzeci: różne uszkodzenia
Różnice dotyczyły też skutków. Raz mowa była o lekkim otarciu zderzaka. Innym razem o wyrwanym przednim zderzaku, pękniętych lampach i problemach z klapą bagażnika. Skoda miała mieć jedynie lekko uszkodzony zderzak i krzywy wydech. Rozbieżności były zbyt duże, by je zignorować.
Trop czwarty: brak śladów na placu
Na miejscu zdarzenia nie znaleziono niczego, co zwykle zostaje po kolizji – odłamków plastiku, szkła, elementów mocowań. Plac wyglądał, jakby nic się nie wydarzyło. A przecież, jeśli BMW spadło z lewarka i uderzyło w krawężnik, ślady powinny być widoczne.
Finał: inscenizacja czy pech?
Raport podsumował sprawę jasno: sprzeczne relacje, różne opisy narzędzi i uszkodzeń, brak materialnych śladów. Wszystko to wskazywało na możliwość celowego upozorowania zdarzenia. Tym bardziej że BMW było autem leasingowym – a w takich przypadkach serwis i wymiana elementów eksploatacyjnych powinny odbywać się w autoryzowanym serwisie, nie „na placu” na prowizorycznym podnośniku.
Wnioski dla branży
Sprawa BMW i skody pokazuje, że weryfikacja nawet pozornie prostych kolizji wymaga technicznej wiedzy. Lewarek to narzędzie do krótkiego użycia, a nie stabilne podparcie auta – jeśli ktoś twierdzi, że auto dłużej na nim „stało”, to już budzi wątpliwości.
Właśnie takie szczegóły mogą przesądzać o tym, czy mamy do czynienia z prawdziwym zdarzeniem, czy z próbą wyłudzenia. Współpraca ubezpieczycieli z detektywami pozwala takie rozbieżności ujawniać i chronić rynek przed nadużyciami.
Marcin Markowski
prezes zarządu
Biuro Bezpieczeństwa Biznesu ALFA Sp. z o.o.
marcin.markowski@bbbalfa.com