Dr hab. Ilona Kwiecień, profesor i kierownik Katedry Ubezpieczeń Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu, zwraca uwagę, że zadośćuczynienia z tytułu śmierci osoby najbliższej wciąż rzadko przewyższają kwoty 200 tys. zł w przypadku nawet najbliższego kręgu: rodzice–dzieci czy małżonkowie wzajemnie. W jej ocenie trwająca dyskusja o standaryzacji zadośćuczynień może być szansą na wprowadzenie bardziej sprawiedliwych i przejrzystych reguł, które realnie zbliżą wartość ludzkiego życia do jego rzeczywistego znaczenia.
– Ponad 10 lat temu Sąd Najwyższy wskazał w tym kręgu na wartość ok. 240 tys. zł jako odpowiednią kwotę zadośćuczynienia. Odnosił się przy tym w komentarzu do tzw. ugód smoleńskich – choć tu należy dostrzec, że ugody te nie wymagały zrzeczenia się dalszych roszczeń, jak i nie badały siły więzi rodzinnej. Co ciekawe, owe 240 tys. zł wówczas było odpowiednikiem ok. 150 minimalnych wynagrodzeń. W przeliczeniu na dzisiejsze warunki byłoby to ok. 700 tysięcy złotych. Takich orzeczeń w zakresie zadośćuczynienia po śmierci osoby bliskiej na polskim rynku nie kojarzę – przyznaje dr hab. Ilona Kwiecień.
Podkreśla, że należy pamiętać, iż decyzje ubezpieczycieli i orzeczenia sądów są kształtowane także przez inne czynniki, np. koszty dochodzenia roszczeń w sporze z instytucją finansową.
– Opłata od pozwu stanowi 5% od wartości roszczenia. Jeśli ustalimy je na kwotę 400 tys. to opłata wyniesie 20 tys. zł. Jeśli na 100 tys. to już tylko 5 tys. zł. W praktyce wpływa to na proces podejmowania decyzji. Może gdybyśmy ustalili opłatę ryczałtową, jak w tzw. sprawach bankowych, gdzie wynosi ona 1 tys. zł mielibyśmy inną sytuację na rynku – zauważa.
Ekspertka przyznaje, że standaryzacja zadośćuczynień to skomplikowany temat, ponieważ wycenia się coś niemierzalnego – ból, cierpienie, ludzkie życie.
– Metody eksperckie i naukowe wyceny, jak i podejścia, narzędzia wypracowane i stosowane w praktyce na innych rynkach wskazują pewien poziom, punkt wyjścia osadzony w aktualnych warunkach ekonomicznych, wyznaczają pewne wartości minimalne, tak by nie deprecjonować życia i zdrowia ludzkiego, co można i należy uzasadnić w teorii wartości. Choćby wartość dziecka. Mamy np. raporty Centrum Adama Smitha, w których szacuje się tylko koszt wychowania dziecka w Polsce. Dla przykładu w ostatnim raporcie ustalono, że koszt wychowania jednego dziecka w Polsce w roku 2024 (do osiągnięcia 18. roku życia i według stanu na koniec ub.r.) wyniósł ok. 358 tys. złotych – wylicza dr hab. Ilona Kwiecień. – Jeśli samochód w wypadku zostanie zniszczony i mamy tzw. szkodę całkowitą lub w przypadku kradzieży, to jest oczywiste, że jeśli kosztował 200 czy 400 tys. to taka kwota powinna zostać wypłacona jako kompensująca szkodę z ubezpieczenia OC czy casco. Koszt produkcji – tak określa się to podejście do wyceny życia – jest zatem istotną wskazówką z ekonomicznego punktu widzenia. A jeszcze mamy utracone korzyści, np. wsparcie jakiego mogliśmy oczekiwać w przyszłości od dziecka – dodaje.
Ekspertka przywołuje przykład słynnej szkody Warty, jaką było uszkodzenie zderzaka w Ferrari Monza. Koszt jej likwidacji wyniósł 324 tys. zł. Zauważa, że gdyby sprawca doprowadził do śmierci w wypadku np. młodej dziewczyny, to jej rodzic mógłby liczyć na zadośćuczynienie niższe niż wartość owego zderzaka.
– Zderzak Ferrari za ponad 300 tysięcy złotych to szokujący, ale bardzo obrazowy przykład dysproporcji między wyceną szkód majątkowych a osobowych w polskim systemie ubezpieczeń i odszkodowań. Obecne narzędzia i orzecznictwo – zdaniem ekspertów – nie nadążają za zmiennością życia społecznego i ekonomicznego. Trwająca dyskusja o standaryzacji zadośćuczynień może być szansą na wprowadzenie bardziej sprawiedliwych i przejrzystych reguł, które realnie zbliżą wartość ludzkiego życia do jego rzeczywistego znaczenia – podsumowuje dr hab. Ilona Kwiecień.
(AM, źródło: Kancelaria Adwokacka dr hab. Ilona Kwiecień)