Im więcej katastrof naturalnych, tym trudniej o ubezpieczenie

0
198

Częstotliwość ekstremalnych zjawisk, takich jak powodzie, podtopienia, huragany, gradobicia, pożary, susze i fale upałów, nasila się wraz ze zmianami klimatycznymi. Rosną też spowodowane nimi straty finansowe. Dla ubezpieczycieli oznacza to konieczność modyfikacji podejścia do wyceny ryzyka. Z czasem może to też oznaczać spadek dostępności ochrony.

Jak pokazuje raport Polskiej Izby Ubezpieczeń i firmy doradczej EY „Klimat rosnących strat. Rola ubezpieczeń w ochronie klimatu i transformacji energetycznej”, w ciągu ostatnich 40 lat na świecie gwałtownie wzrosła liczba ekstremalnych zdarzeń pogodowych. Tylko w latach 2019–2021 katastrofy naturalne spowodowały zniszczenia o łącznej wartości ponad 600 mld dolarów.

– Ubezpieczyciele zawsze zajmują się ubezpieczeniami na wypadek zdarzeń katastroficznych. Tutaj istnieją rozwiązania takie jak reasekuracja, zaawansowane zarządzanie ryzykiem i opcje katastroficzne, więc z finansowaniem nie ma obecnie żadnych problemów. Natomiast można już zaobserwować, m.in. w USA czy w Europie Południowej, że ta pojemność ubezpieczeniowa, zdolność do ubezpieczania ryzyk katastroficznych po prostu maleje. Zbyt duża częstotliwość takich szkód powoduje, że ubezpieczyciele w pewnym momencie zaczną podnosić ceny, a z czasem może dojść do takiej sytuacji, która występuje już w niektórych rejonach Stanów Zjednoczonych, gdzie ubezpieczyciele po prostu nie oferują ochrony ubezpieczeniowej – mówi agencji Newseria Biznes dr hab. Marcin Kawiński, kierownik Katedry Ubezpieczenia Społecznego Szkoły Głównej Handlowa w Warszawie.

Rosnącą częstotliwość zjawisk ekstremalnych odzwierciedlają dane przytaczane przez PIU, według których w latach 1981–1990 notowano średnio 79 katastrof naturalnych rocznie, wobec 186 w ostatniej dekadzie. Dla ubezpieczycieli oznacza to konieczność modyfikacji podejścia do wyceny ryzyka i uwzględnienia tej tendencji w wycenie zdarzeń ubezpieczeniowych. W praktyce z czasem może to oznaczać spadek dostępności ochrony ubezpieczeniowej, co widać już m.in. na południu Europy, w Australii czy USA, gdzie ekstremalne skutki zmian klimatycznych są najbardziej zauważalne i mają bardziej gwałtowny przebieg.

– Najłatwiej pokazać to na przykładzie Stanów Zjednoczonych, gdzie występują duże problemy z huraganami i tornadami. Tutaj są już obszary, gdzie ubezpieczyciele komercyjni stwierdzili, że oni z tego rynku rezygnują i na danym obszarze po prostu nie oferują danego typu ochrony ubezpieczeniowej – mówi Marcin Kawiński.

Jak wskazuje, w Polsce głównym ryzykiem klimatycznym są powodzie i podtopienia, ale ekstremalne zjawiska nie występują jeszcze w takiej skali, która pociągałaby za sobą ograniczanie ochrony ubezpieczeniowej. Wraz z nasilaniem się zmian klimatu może się to jednak niedługo zmienić.

– Do sytuacji, w których ubezpieczyciele w ostentacyjny sposób przekazywaliby, że na danych terenach nie będą świadczyć usług ochrony ubezpieczeniowej, jeszcze nie dochodzi, natomiast to się będzie zmieniać – mówi dr hab. Marcin Kawiński. – Istotne jest też to, że w Polsce nadal wydawane są pozwolenia na budowę na terenach zalewowych. Tutaj potrzebne są zmiany w prawie, żeby była jasność co do odpowiedzialności w przypadku budów na takich terenach albo wręcz zakaz jakichkolwiek nowych inwestycji na takich obszarach – dodaje.

Częstotliwość takich zjawisk, jak powodzie błyskawiczne, podtopienia, burze, huragany, gradobicia, pożary, fale upałów i susze, nasila się wraz ze zmianami klimatycznymi.

Mimo że niedawno mieliśmy w Polsce powódź o dużym nasileniu, to te zmiany klimatu jak na razie nie są jeszcze aż tak widoczne. Natomiast za 10–15 lat pojawią się naprawdę poważne problemy, kiedy to odszkodowania czy świadczenia wypłacane przez ubezpieczycieli będą się istotnie różniły od tego, co mamy obecnie – mówi dr hab. Marcin Kawiński.

Według danych PIU, w latach 2016–2021 zakłady zgłosiły do nadzoru 273 zdarzenia, które oceniły jako katastroficzne, i wypłaciły z ich tytułu 3,62 mld zł odszkodowań. Największe zniszczenia były spowodowane przez deszcze nawalne, podtopienia, burze, gradobicia i huragany. Izba wskazała ponadto, że w Polsce ubezpieczenia osób fizycznych od ryzyk katastrof naturalnych są stosunkowo powszechne – 71% budynków jednorodzinnych ubezpieczonych jest od huraganu, a 63% od ryzyka powodzi.

(AM, źródło: Newseria)