Jak błędy w komunikacji prowadzą do braku zaufania

0
1170

Ostatnie tygodnie minęły mieszkańcom południowej Polski i zakładom ubezpieczeń pod znakiem likwidacji szkód wywołanych powodzią. Ubezpieczyciele podjęli wiele działań, aby pomóc osobom poszkodowanym.

Działania pomocowe ubezpieczycieli to m.in. uproszczenie procedur likwidacji szkód, uruchomienie specjalnych infolinii czy też wysłanie zwiększonej liczby likwidatorów na tereny objęte podtopieniami.

Wszystkie te działania mogą jednak okazać się niewystarczające, ponieważ w doniesieniach medialnych ukazują się relacje osób, które skarżą się, że posiadały ubezpieczenie, a nie mogą liczyć na odszkodowanie.

Ubezpieczenie mienia od ognia i innych zdarzeń losowych?

Niestety zdarzają się klienci, którzy byli mylnie przekonani, że posiadają ochronę ubezpieczeniową na wypadek powodzi. Kupili produkt ubezpieczeniowy pod nazwą ubezpieczenie mienia od ognia i innych zdarzeń losowych. W praktyce może okazać się, że posiadane ubezpieczenie nie obejmuje takiego zdarzenia jak powódź. W zakresie jest m.in.: pożar, deszcz nawalny, grad, huk ponaddźwiękowy, lawina, trzęsienie ziemi, uderzenie pioruna czy upadek statku powietrznego.

Brak wiedzy odnośnie do posiadanej ochrony i produktów oferowanych przez ubezpieczycieli potwierdza niski poziom świadomości ubezpieczeniowej wśród społeczeństwa.

Należy zauważyć, że duża liczba klientów uczy się ubezpieczeń w momencie zgłaszania szkody. Klienci, kupując ubezpieczenie, rzadko pytają o zapisy OWU, a agent nie o wszystkim informuje. Dodatkowo zaufanie do zakładów ubezpieczeń w Polsce nie jest na najwyższym poziomie. Według różnych badań około jedna trzecia Polaków nie ufa ubezpieczycielom. W większości przypadków może wynikać to z negatywnych doświadczeń związanych właśnie z procesem likwidacji szkód i z poczuciem otrzymania zbyt niskiego odszkodowania.

A jeśli nie OWU, to może nazwa produktu?

W związku z tym zakłady ubezpieczeń powinny przemyśleć, czy nie zmienić nazwy produktu ubezpieczeniowego, który sprzedają na ryzykach nazwanych lub all risk (w obu przypadkach pojawiają się polisy, w których za objęcie powodzią trzeba zapłacić dodatkową składkę). Wydaje się, że dobrym pomysłem byłaby zmiana nazwy na ubezpieczenie od ognia i innych „wybranych” zdarzeń losowych. Może zmusiłoby to klientów do zainteresowania się, z jakimi wybranymi zdarzeniami losowymi kupuje ubezpieczenie?

Jeżeli nawet klient nie otworzy OWU, to może zaciekawi się nazwą produktu i zgłębi temat, zadając pytanie agentowi: Co jest w zakresie ubezpieczenia? Może do części osób dotrze informacja, że tak naprawdę kupuje niepełny produkt ubezpieczeniowy z ograniczonym katalogiem zdarzeń losowych.

Ostatnie tygodnie to prawdziwy egzamin dla zakładów ubezpieczeń. W dużej mierze rzutujący na cały sektor. Wszystkie negatywne sygnały będą skutkowały pogłębiającym się brakiem zaufania do ubezpieczycieli i niechęcią do zakupu ubezpieczeń.

dr Dariusz Pauch
Uniwersytet Szczeciński
agent ubezpieczeniowy