Rozmowa z Tomaszem Szejnochem, dyrektorem Biura Ubezpieczeń Korporacyjnych Majątkowych w Compensie
Aleksandra E. Wysocka: – Coraz częściej słyszymy o magazynach energii. Czy to temat interesujący również dla brokerów i ubezpieczycieli?
Tomasz Szejnoch: – To nie jest chwilowy trend: magazyny energii to przyszłość energetyki. Jeszcze niedawno mówiliśmy o jednostkach wielkości kontenera, wartych kilkaset tysięcy złotych. Dzisiaj w Polsce zaczynają powstawać gigantyczne instalacje dla największych operatorów, a wartość pojedynczych inwestycji to nawet mocno ponad miliard złotych. Coraz więcej przedsiębiorstw przemysłowych, które w ostatnich latach zainwestowały we własne instalacje OZE, jest zainteresowana zakupem własnych magazynów.
To pokazuje, że energetyka zmienia się fundamentalnie. Dlaczego? Po pierwsze, mamy do czynienia z dynamicznymi wahaniami cen energii – zależnymi od sytuacji politycznej, globalnej, ale również pogodowej, bo źródła odnawialne zależą właśnie od pogody. Po drugie, odnawialne źródła energii zyskują na znaczeniu, ale ich produkcja jest niestabilna. Magazyny pozwalają gromadzić energię, gdy jest jej nadmiar, i wykorzystywać wtedy, gdy jest najbardziej potrzebna czy też najdroższa.
Brzmi jak ekonomiczny ideał, ale gdzie są pułapki dla ubezpieczycieli?
– Magazyn energii – jak każde nowe ryzyko – jest wyzwaniem dla branży ubezpieczeniowej. Kluczowym zagrożeniem jest pożar. W magazynie mamy kable, tworzywa sztuczne, a przede wszystkim ogniwa, w których zachodzą reakcje chemiczne. Jeśli gdzieś dojdzie do przegrzania, może to uruchomić efekt domina. Wystarczy jeden punkt zapalny, a temperatura rośnie w błyskawicznym tempie, co oznacza, że gaszenie jest praktycznie niemożliwe. Ogień nie tylko może strawić sam magazyn, ale też rozprzestrzenić się na sąsiednie obiekty, co w konsekwencji oznacza szkodę całkowitą.
Druga sprawa to kwestie regulacyjne. W Polsce brakuje przepisów wykonawczych dla magazynów energii. Firmy projektują je na podstawie regulacji dotyczących innych instalacji czy obiektów, co na dłuższą metę może okazać się problematyczne. Dla ubezpieczycieli to poważny znak zapytania – jak ocenić ryzyko, skoro brak jednoznacznych standardów.
Czy możemy uczyć się od innych krajów, które mają dłuższą historię z magazynami energii?
– Rynek magazynów energii w Polsce dopiero zaczyna się rozwijać. Mam nadzieję, że nie będziemy musieli uczyć się na własnych błędach. W krajach, gdzie doszło do poważnych pożarów magazynów energii, szybko wprowadzono regulacje dotyczące np. odległości między instalacjami, zabezpieczeń czy sposobów monitorowania ryzyka.
W Polsce mamy jedynie zestaw dobrych praktyk, ale żadnych oficjalnych wymogów. Dlatego jeśli klient pyta nas o konkretne wytyczne dotyczące budowy magazynu, to możemy jedynie sugerować rozwiązania – jakie powinny być minimalne odległości między obiektami czy jakie systemy gaśnicze zastosować. Nie wiemy, w jakim kierunku pójdą przyszłe regulacje, więc elastyczne podejście ma kluczowy charakter.
W magazyny energii inwestują już nie tylko wielkie farmy fotowoltaiczne, ale też zakłady produkcyjne. Jak to wpływa na ocenę ryzyka?
– Magazynami energii są zainteresowane prawie wszystkie branże: nie tylko energetyka czy przemysł, ale także np. logistyka czy rolnictwo. Każdy przedsiębiorca, który dysponuje instalacją OZE, jest zainteresowany stabilizacją i ciągłością dostępu do zielonej energii. Problem w tym, że im bardziej te instalacje są zintegrowane z innymi obiektami, tym większe jest ryzyko pożaru.
Musimy brać pod uwagę całe otoczenie – czy magazyn jest w hali, czy na zewnątrz, jak blisko są inne budynki, co się tam produkuje. To nie jest prosta ocena ryzyka. Przykładowo, jeżeli magazyn energii jest umieszczony w środku zakładu produkcyjnego, to ryzyko jest znacznie wyższe niż w przypadku samodzielnej instalacji na otwartym terenie. W takiej sytuacji szkoda całkowita może dotyczyć nie tylko samego magazynu, ale i całego zakładu.
Jak podchodzicie do ubezpieczania takich instalacji w Compensie? Tworzycie osobny produkt czy raczej rozszerzacie istniejące rozwiązania?
– Nie zdecydowaliśmy się na tworzenie nowego produktu, który będzie przeznaczony dla magazynów energii. Od początku kwietnia rozszerzyliśmy zakres naszych produktów dla OZE o ryzyka związane z magazynami energii. Jesteśmy też gotowi ubezpieczać mienie firm w postaci magazynów energii.
Tego typu instalacje to są urządzenia energetyczne, tyle że o specyficznym przeznaczeniu. Jeśli magazyn jest częścią działalności produkcyjnej – na przykład jest podpięty pod instalację fotowoltaiczną na dachu fabryki – to włączamy go do wartości mienia. Może się zdarzyć, że zastosujemy większą franszyzę ze względu na wysoką wartość skumulowaną na małej przestrzeni. Jeszcze inaczej natomiast podejdziemy do pola magazynowego z instalacjami wartymi dziesiątki milionów złotych, które mogą spłonąć w całości.
Ubezpieczenie magazynów energii to temat dla brokerów. Na co powinni zwrócić uwagę w rozmowach z klientami?
– Przede wszystkim powinni wiedzieć, jaka technologia jest stosowana – czy to magazyn litowo-jonowy, żelowy czy jeszcze inny. Kluczowe jest też to, kto jest producentem i jakie ma doświadczenie. Bardzo ważne są odległości między magazynami i innymi budynkami – to jeden z czynników, które mogą decydować o skali potencjalnej szkody.
Nie można też zapominać o ubezpieczeniu finansowych skutków przerw w działalności. Jeśli magazyn energii jest kluczowy dla funkcjonowania zakładu, jego awaria może oznaczać ogromne straty. Broker powinien to uwzględnić przy wyliczaniu sumy ubezpieczenia i analizie ryzyka.
Czyli brokerzy powinni stawiać na wiedzę technologiczną i analizę wpływu magazynu energii na całość działalności klienta?
– Właśnie tak. Ważne jest nie tylko to, co magazyn energii robi, ale też gdzie się znajduje, jak jest zabezpieczony i jaką rolę odgrywa w biznesie klienta. Dobra ocena tych czynników będzie podstawą do stworzenia skutecznego programu ubezpieczeniowego.
Dziękuję za rozmowę.
Aleksandra E. Wysocka
