Jak stare, dobre wino

0
644

Populacja osób 65+ w Polsce systematycznie się zwiększa. Obecnie to ok. 20,6%. Tę grupę goni kolejny próg wiekowy 55+. Jest to nie tylko wyzwanie dla ZUS i KRUS, budżetu państwa, NFZ, ale również dla bezpośrednio zainteresowanych.

Jakaś część osób z tych grup wiekowych zapewne wcześniej pomyślała o tym, że wraz z wiekiem zdrowie będzie raczej podupadać, niż ulegać poprawie, i kierując się swoimi przemyśleniami, dokonała zakupu ubezpieczenia na życie, może zdrowotnego. Nie tylko „na śmierć”, które ma obdarować najbliższych określoną sumą pieniędzy na dowolny cel, ale również na zdarzenia, których realizacja staje się coraz bardziej prawdopodobna wraz z upływem czasu – wystąpienie poważnej choroby, hospitalizację, ale też świadczenia zdrowotne w prywatnych placówkach medycznych.

Nie odkrywam niczego nowego – ubezpieczenie na życie/zdrowotne jest jak stare, dobre wino, kosztuje coraz więcej wraz z upływem czasu. Zakupione w młodszym wieku jest opłacone niższą składką, co nie znaczy, że w stałej wysokości, jeśli uwzględnić propozycje rocznicowe towarzystwa. Gdy na pomysł zakupu właściwego rozwiązania zapewniającego oczekiwaną ochronę wpadniemy w wieku co bardziej zaawansowanym, może się okazać, że albo nie stać nas na zakup, albo towarzystwa nie będzie stać na przyjęcie nas do grona ubezpieczonych, albo odpadniemy w przedbiegach z powodów, dla których właśnie podjęliśmy spóźnioną decyzję o ubezpieczeniu. Bo strzyka, bo diagnozy medyczne stają się coraz bardziej niepokojące. Na wszystko jest właściwy czas.

O ile ubezpieczenie na życie („na śmierć”) w późniejszym wieku można wykupić w wielu towarzystwach, gdy stan zdrowia na to pozwoli, o tyle ubezpieczenie, którego celem jest „niesienie pomocy” w stanach pogorszenia się stanu zdrowia, już coraz trudniej, jeśli w ogóle. Jeśli celem ma być zapewnienie pewnego komfortu finansowego małżonkowi, partnerce, dzieciom po naszej śmierci, można sięgnąć po oferty ubezpieczycieli w postaci ubezpieczenia „na całe życie” albo klasycznego ubezpieczenia terminowego. To drugie jednak ma tę niedogodność, że powinniśmy wywiązać się z realizacji ryzyka objętego ochroną, czyli śmierci, przed upływem terminu, na jaki umówiły się strony umowy. Tylko wówczas cel w postaci przysporzenia majątkowego dla najbliższych zostanie osiągnięty. Można zatem się przeliczyć. Nie wszyscy wszak mają uciążliwą końcówkę i na przekór okolicznościom i statystykom cieszą się przyzwoitym stanem zdrowia i umysłu, dożywają długich lat i jak w dawnym telewizyjnym koncercie życzeń – są otoczeni radością, miłością i opieką dzieci, wnuków i prawnuków. Ubezpieczenie „na całe życie” wydaje się w tym kontekście bardziej sensowne, acz niekoniecznie tańsze.

Gdy chodzi o uzyskanie pomocy finansowej w wieku zaawansowanym w poważnych stanach zdrowotnych albo świadczeń medycznych w placówkach prywatnych, zakup starego, dobrego wina może okazać się wręcz niemożliwy. Osoby starsze są szczególnie podatne na choroby (szczególnie układu krążenia i nowotwory). Tę podatność zauważają ubezpieczyciele, zakreślając granicę wiekową odpowiedzialności do 63–65 lat. Przestają działać slogany typu „w trosce o twoje życie i zdrowie”. Nie widać, aby któryś z ubezpieczycieli starał się przebić sufit. Ratunkiem mogą być abonamenty medyczne adresowane do seniorów o stosunkowo ograniczonym zakresie świadczeń z wyśrubowanymi cenami. Ich ceny wzrastają corocznie powyżej poziomu inflacji. Dostępne dla tych, których stać na zakup starego, dobrego wina.

Sławomir Dąblewski

dablewski@gmail.com