Jest już dostępne ubezpieczenie zwierząt gospodarskich od chorób zakaźnych

0
701

Rozmowa z Danielem Zahorenką, prezesem Agro Ubezpieczenia

Aleksandra E. Wysocka: – Czy choroby zakaźne zwierząt to faktycznie realny problem polskich rolników, czy raczej temat medialnie nadmuchany? Jakie są najczęstsze przypadki i ich skala?

Daniel Zahorenko: – To bardzo realne i niestety kosztowne wyzwanie. Choroby zakaźne u zwierząt gospodarskich pojawiają się w różnych okresach i w różnych stadach, a ich konsekwencje, zarówno ekonomicznie, jak i zdrowotnie, są poważne. W ostatnich latach pojawiły się choroby, które przez długi czas nie występowały w Polsce, jak choroba niebieskiego języka czy pryszczyca wykryta w Niemczech i na Węgrzech.

Jeśli chodzi o Polskę, to w 2024 r. odnotowano 50 ognisk ptasiej grypy (HPAI) w drobiu oraz 55 u dzikich ptaków. Afrykański pomór świń (ASF) doprowadził do wybicia ok. 6,7 miliona zwierząt. Choroba niebieskiego języka wystąpiła w siedmiu ogniskach w 2024 r., a w 2025 r. pojawiły się już kolejne trzy przypadki. Rzekomy pomór drobiu również pozostaje zagrożeniem dla hodowców. Skala strat dla rolników, nie tylko w postaci wybitych stad, ale także ograniczenia eksportu, jest ogromna.

No właśnie, skoro państwo wypłaca rekompensaty, to czemu rolnicy mieliby jeszcze wykupywać polisy?

– Nie wszystkie choroby są objęte pełnym odszkodowaniem państwowym, a w wielu przypadkach rekompensata nie pokrywa w pełni strat hodowcy. Na przykład salmonella nie jest zwalczana z urzędu, dlatego rolnicy są zainteresowani dodatkową ochroną. Natomiast w przypadku chorób trzody czy bydła większość towarzystw ubezpieczeniowych w ogóle nie podjęła się oferowania tego rodzaju ochrony, więc rolnicy nie mają szerokiej oferty produktowej w tym zakresie.

A dlaczego inne firmy ubezpieczeniowe odpuściły ten segment? Przecież skoro są dopłaty do składek, to powinien to być atrakcyjny rynek?

– Główne bariery to zbyt mała ilość danych szkodowych i duża niepewność ryzyka. Towarzystwa wolą trzymać się sprawdzonych produktów, zamiast wchodzić w segment, gdzie ryzyko może być trudne do oszacowania.

W Agro Ubezpieczenia mamy jednak misję podejmowania wyzwań, które inni uznają za zbyt skomplikowane. Po to powstaliśmy, by wypełniać nisze i zapobiegać wykluczeniu ubezpieczeniowemu rolników i mieszkańców wsi. W ostatnim naborze ARiMR wpłynęło 530 wniosków o refundację ubezpieczenia zwierząt, z czego ok. 460 dotyczyło polis zawartych w Agro Ubezpieczeniach.

Ale skoro temat jest tak skomplikowany, to jak agenci i brokerzy mają przekonać rolników do zakupu?

– Kluczowa jest edukacja i uświadamianie rolnikom, jakie mają realne opcje. Oprócz samego ubezpieczenia na wypadek choroby zakaźnej oferujemy także pakiety ochrony przed powodzią, huraganem, uderzeniem pioruna, a nawet porażeniem prądem czy kanibalizmem wśród zwierząt. Nowością są ryzyka, takie jak utrata mleczności czy zagryzienie przez dzikie zwierzęta. Dzięki 70% refundacji składki przez ARiMR oferta staje się bardziej przystępna.

Skoro już mowa o modelu dopłat do ubezpieczeń – czy obecny system rzeczywiście wspiera rozwój rynku? Czy może raczej prowadzi do sytuacji, gdzie tylko nieliczne firmy, takie jak Wasza, decydują się na ten produkt?

– Dopłaty są korzystne, bo obniżają koszt dla rolnika, ale biurokracja i skomplikowane regulacje sprawiają, że dla wielu ubezpieczycieli to zbyt trudny produkt. Poza tym wysokie ryzyko powoduje konieczność pozyskania specjalistów oraz pokrycia reasekuracyjnego, co stanowi dodatkową barierę. Dlatego większość firm nie decyduje się na wejście w ten segment.

Jakie strategie sprzedażowe mogą pomóc agentom i brokerom w zwiększeniu zainteresowania tym produktem?

– Najlepsze efekty daje podejście oparte na danych i ryzyku lokalnym. Stworzyliśmy narzędzie geolokalizacyjne, które pozwala monitorować ogniska chorób i precyzyjnie określać ryzyko dla danego gospodarstwa, biorąc pod uwagę np. koncentrację ryzyka, odległości między stadami, ogniska występowania chorób zakaźnych.

Czy istnieją sprawdzone sposoby na dotarcie do rolników, którzy wcześniej nie rozważali takiej ochrony?

– Tak, najskuteczniejsze są zrzeszenia hodowców, spółdzielnie oraz wydarzenia branżowe. Spotkania i bezpośrednia rozmowa z rolnikami pozwalają lepiej wyjaśnić, jakie korzyści daje ubezpieczenie.

Czyli wygląda na to, że ten rok może być przełomowy dla rynku ubezpieczeń zwierząt gospodarskich?

– Tak, jeśli uda się skutecznie pozyskać większe limity reasekuracyjne i utrzymać stabilność w procesie refundacji przez Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, rynek ma szansę na rozwój, do którego być może zechcą przystąpić także inne zakłady ubezpieczeń.

Dziękuję za rozmowę i trzymam kciuki za rozwój tego segmentu!

Aleksandra E. Wysocka