Jako reprezentant insurtechów należę do tej części obserwatorów, która uważa, że ewolucje technologiczne w polskich zakładach ubezpieczeń już powinny się szeroko dziać, i która wie, że zakłady ubezpieczeń mają do tego pełen warsztat.
Przykład z branży motoryzacyjnej. Toyota, która przypomina o sobie każdego dnia: pionierska hybryda, oryginalny design, skala sprzedaży – ta w 2019 r. przegoniła lidera sprzedaży w Polsce – i częste reklamy do szerokiego rynku. Obecnie w komunikacie spółka informuje, że Toyota Financial Services planuje rozpocząć w Polsce prace związane z ofertą ubezpieczeń komunikacyjnych bazujących na telemetrii pochodzącej bezpośrednio z fabrycznych instalacji pojazdów.To wyróżniło Toyotę ponownie.
Strategia Toyoty to w mojej ocenie wyraźny znak, że podchody właśnie się skończyły, a wystartowały zmiany. Popyt na ubezpieczenia motorowe rozpoczął gruntowną przemianę, ponieważ sprzedaż nowych aut rozbije się o usługę użytkowania. A więc usługodawca – producent pojazdów zorganizuje ubezpieczenie w ramach rodzimej grupy finansowej, a usługobiorca – kierowca kwestię ubezpieczeń otrzyma w formie absolutnie z głowy. Aktualna metodologia szacowania ryzyka i wyliczenia składek dla leasingu i flot jest przy tym kosztowna i na rynku widocznie droższa, zatem w coraz szybszym czasie do wypchnięcia przez innowacyjny produkt.
Propozycja Toyoty to pierwsza wprost informacja od producenta: wysokość składki, jaką zapłacisz, zostanie uzależniona od twojego stylu jazdy. Im ekonomiczniej i bezpieczniej, tym taniej, plus dodatkowe benefity za ekologiczną i bezpieczną jazdę – klasyka. W komunikacie jest jednak informacja, że należy poczekać na zmianę mentalności Polaków i około 18 miesięcy na pierwsze produkty. Może zdziwić czasochłonność przy takich możliwościach technologicznych i branżowych, jakie ma Grupa Toyota, a co do mentalności klientów pozwalam sobie zachować zdanie odrębne. Dlatego sądzę, że gotowe produkty pojawią się wcześniej i wcale nie jest powiedziane, że jako pierwsza będzie to właśnie Toyota. Swoje obserwacje i projekty tworzą pozostali producenci aut, a ci operujący w Europie dodatkowo są motywowani rozporządzeniami Komisji Europejskiej dotyczącymi bezpieczeństwa nowo wyprodukowanych pojazdów.
Trzeba pamiętać o eksperymentach realizowanych i zrealizowanych przez zakłady ubezpieczeń i firmy insurtechowe na rodzimym rynku, choć w mojej ocenie często nie w takim standardzie technologicznym, postępie i finalnym rozgłosie, na jaki można było być przygotowanym, i w większości uzależnione od aplikacjach mobilnych i smartfonów. To efekt tego, jak zaawansowane technologicznie i chłonne dla organizacji są to zmiany, choć nie usprawiedliwiają one trwania za wszelką cenę przy dotychczasowych kalkulacjach, koncepcji, a także orientacji na własne zasoby. Szczególnie w Polsce i w krajach o podobnej relacji ilości nowych pojazdów, produkcji pojazdów własnej oraz sumy wszystkich ubezpieczonych.
Marcin Dudek
Inssue