Zdecydowanie zbyt często poświęcamy czas, energię, a nawet zdrowie psychiczne w głębokim przekonaniu, że poświęcenie samo w sobie jest ważne i pożądane. Problem polega na tym, że złożoność współczesnego życia wytworzyła w naszych umysłach fałszywy podział na rzeczy „ważne i trudne” oraz „łatwe i trywialne”.
Świat założeń zniekształca postrzeganie rzeczywistości i szanse, które przynosi. Język, jakim się posługujemy, ujawnia kryjące się głębiej założenia. Wystarczy pomyśleć o kilku frazach.
Kiedy osiągamy coś ważnego, mówimy, że kosztowało nas to „krew, pot i łzy”. Mówimy, że istotne osiągnięcia są „ciężko zasłużone”, choć wystarczyłoby powiedzieć, że są „zasłużone”. Wieczorem podkreślamy swoje zmęczenie po „dniu ciężkiej pracy”, choć wystarczyłoby wspomnieć o „dniu pracy”. Wiele osób w sprzedaży podkreśla trudność i ciężar swojej drogi do sukcesu. Potem nagle pojawia się osoba, która osiąga wielokrotnie lepsze wyniki, wkładając tę samą lub nawet mniejszą ilość pracy.
Język zdradza też naszą podejrzliwość wobec tego, co łatwe. Kiedy mówimy o „łatwo zdobytych pieniądzach”, sugerujemy, że ktoś zarobił je podejrzanymi albo nawet nielegalnymi metodami. Kiedy posługujemy się frazą „łatwo się mówi”, zwykle mamy na celu zdyskredytowanie czyjejś krytycznej opinii. Zastanawiające jest również to, jak chętnie posługujemy się zwrotami typu: „to nie będzie łatwe, ale warto się postarać” albo „trudno będzie to zrobić, ale powinniśmy spróbować” – tak jakbyśmy z góry zakładali, że „właściwą” drogą z całą pewnością jest ta trudniejsza. Z doświadczenia wiem, że rzadko ktoś kwestionuje to przekonanie. Tak jakby naruszenie nietykalności tej świętej krowy było bardzo niekomfortowe.
Nie jesteśmy gotowi zatrzymać się nawet na chwilę, żeby sprawdzić, czy czegoś ważnego i wartościowego nie dałoby się osiągnąć w łatwy sposób. Oczywiście brak działania nie przynosi żadnego efektu. Jednak ludzie, wyprzedzając to, co mają do zrobienia, zbyt często martwią się ogromem i trudnością aktywności, które są przed nimi. Dlatego przed robieniem tego, co ważne, powstrzymuje nas tylko fałszywe założenie, że trzeba w to włożyć mnóstwo wysiłku.
A gdybyśmy zamiast tego wzięli pod uwagę możliwość, że coś wydaje nam się trudne tylko dlatego, że jeszcze nikt nie znalazł sposobu, by zrobić to łatwiej? Nasz mózg jest zbudowany tak, żeby sprzeciwiać się temu, co postrzega jako trudne, i przyjmować to, co wydaje mu się łatwe. Z ewolucyjnego punktu widzenia skłonność do chodzenia na łatwiznę jest przydatna. Przez większą część historii ludzkości miała ona istotne znaczenie dla naszego przetrwania i postępu.
Wyobraźmy sobie, co by było, gdyby człowiek miał tendencję do wybierania zawsze linii największego oporu – gdyby nasi przodkowie za każdym razem zastanawiali się, jaki jest najtrudniejszy sposób zdobycia pożywienia, zapewnienia schronienia bliskim i utrzymania dobrych relacji z pozostałymi członkami plemienia. Nie przeżyliby! Przetrwaliśmy jako gatunek właśnie dzięki wrodzonej skłonności do wybierania najłatwiejszej drogi.
Co by się zatem stało, gdybyśmy zamiast zwalczać wrodzony instynkt poszukiwania najłatwiejszych sposobów działania, posłuchali go i użyli do własnych celów? Co by się stało, gdybyśmy zamiast głowić się nad tym, jak się zabrać za bardzo trudny, ale niezwykle ważny projekt odwrócili sytuację i zapytali: Jak sprawić, żeby ten ważny projekt okazał się łatwy?
Adam Kubicki
adam.kubicki@indus.com.pl