Marywilska 44 – czy wyciągniemy wnioski?

0
1065

Według statystyk Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej podpalenia są jednymi z najczęstszych przyczyn pożaru. Stanowią nawet 40% wszystkich powodów pożarów. Do innych popularnych należą również awarie urządzeń i instalacji elektrycznych (w tym tych nowoczesnych, jak ładowarki do samochodów elektrycznych czy instalacje fotowoltaiczne) oraz instalacji i urządzeń grzewczych.

Ryzyka wystąpienia pożaru nie da się wyeliminować, ale da się je zminimalizować i ograniczyć możliwe straty. Służy temu stosowanie niepalnych wyrobów budowlanych do budowy obiektu, wyposażenie go w systemy wykrywające i gaszące lub tłumiące pożar, a także wprowadzenie odpowiednich procedur i systematyczne konserwowanie zastosowanych rozwiązań.

Marywilska 44 spłonęła doszczętnie

W centrum handlowym Marywilska 44 znajdowało się 1348 lokali handlowo-usługowych o powierzchni przekraczającej w niektórych przypadkach 1000 mkw., choć większość z nich zajmowała 20–50 mkw. Najemcy z 14 narodowości, ok. 3 tys. pracowników. Mieszanka kultur współpracująca na powierzchni ponad 63 tys. mkw.

Sam budynek to jednokondygnacyjna hala wielkopowierzchniowa w konstrukcji stalowej z dachem płaskim i murowanymi ścianami dzielącymi obiekt na strefy pożarowe zaklasyfikowane do kategorii ZL I, czyli zgodnie z definicją: budynek użyteczności publicznej z pomieszczeniem przeznaczonym dla ponad 50 osób, które nie są stałymi użytkownikami. Obiekt był wyposażony w samoczynny system oddymiana grawitacyjnego oraz system sygnalizacji pożarowej.

Dokładne straty nie są znane, ale w 2010 r., kiedy obiekt oddawany był do użytku, inwestycja kosztowała 135 mln zł. Uwzględniając wzrosty cen materiałów budowlanych i usług, odbudowanie hali dziś będzie na pewno dużo droższe.

Najemcy ponieśli straty przekraczające milion złotych, a przecież straty popożarowe wynikające z zaprzestania lub ograniczenia prowadzonej działalności mogą być dużo większe.

Taki pożar wpływa nie tylko na właściciela działki, budynku czy najemców, ale także okolicznych mieszkańców (obiekt obsługiwał 5,5 mln klientów w ciągu roku) i globalnie na całe społeczeństwo. Dopłaty i zwolnienia są w końcu pokrywane z naszych podatków.

Czy to jednorazowy przypadek?

Marywilska 44 to nieodosobniony przypadek, chociaż największy w skutkach.

Hale w Wólce Kosowskiej na przestrzeni ostatnich lat nie raz ulegały pożarom: 2009, 2011, 2012, 2023 i ostatnio w 2024 r. Paliły się zarówno hale sprzedażowe, jak i magazyny tekstyliów i ubrań.

W 2009 r. spłonęło 3 tys. mkw. (1. piętro oraz część parteru), pochłaniając 100 boksów. Przyczyną pożaru była awaria instalacji elektrycznej.

We wrześniu 2023 r. w jednej z hal sprzedażowych spłonęła jedna strefa pożarowa, ale ogień zaczął rozprzestrzeniać się do kolejnych stref po dachu. Tylko działania straży pożarnej zatrzymały rozwój pożaru. Pożar objął 6 tys. mkw.

Ale tego typu pożary zdarzają się również w innych miejscach. W 2008 r. przez pożar zostało zniszczone ok. 20% z 11 tys. mkw. centrum handlowego w Zabrzu. Przyczyną pożaru było zwarcie w osprzęcie elektrycznym, znajdującym się w dziale elektro jednego ze sklepów (oświetlenie półek w Praktikerze). To tam powstały mikrozwarcia, które skutkowały przepaleniem izolacji i zwarciem w instalacji. Powstanie ogniska pożaru spowodowało zadziałanie czujek przeciwpożarowych i uruchomienie systemu sieci tryskaczy i kurtyny przeciwpożarowej. Mimo to straty były ogromne: co najmniej 26 mln zł w przypadku samego M1, 19 mln zł Praktiker i od 10 do kilkuset tys. zł w innych sklepach.

Innym przykładem jest pożar centrum handlowego w Tczewie w lutym 2016 r. W wyniku działania ognia spaliło się całe 1. piętro obiektu oraz dach, który uległ zawaleniu. Straty ponieśli również właściciele sklepów zlokalizowanych na parterze (zadymienie oraz akcja gaśnicza).

W styczniu tego roku ogromne straty przyniósł pożar marketu w Górze. Ogień pojawił się w wędzarni i przez dach przedostał się do hali sprzedażowej. W wyniku pożaru spłonął dach, część pomieszczeń biurowych, zalana wodą została sala sprzedaży oraz znajdujące się w niej produkty.

Co łączy te wszystkie obiekty? To wielkopowierzchniowe hale, najczęściej jednokondygnacyjne, w konstrukcji stalowe z dachem płaskim. Najczęściej straty materialne są bardzo duże, ale na szczęście brak osób rannych.

Takich budynków przeznaczonych na centra handlowe jest w Polsce wiele. Największy kompleks tego typu to PTAK w Rzgowie koło Łodzi.

Rzeczywistość a przepisy

Wymagane minimalne zabezpieczenia pożarowe budynków, w tym budynków użyteczności publicznej, takich jak hale handlowe, ustala się na podstawie sposobu użytkowania, liczby kondygnacji, wysokości obiektu oraz powierzchni. Ilość składowanych i wbudowanych materiałów palnych w tego typu obiekcie nie ma znaczenia. A może powinna? Przecież w środku może znajdować się ogromna ilość tworzyw sztucznych, których pożar będzie rozwijał się bardzo szybko.

Wewnątrz hali sprzedażowej centrum handlowego Marywilska 44 znajdowało się wiele ubrań i wszelkiego rodzaju wyrobów z tworzyw sztucznych, które z pewnością przyczyniły się do rozwoju pożaru. Nawet szybka reakcja straży pożarnej nie zapobiegła tragedii. Przyczyna pożaru nie jest znana, chociaż podejrzewa się podpalenie. Jednego jednak możemy być pewni: pożar tych rozmiarów nie powinien mieć miejsca.

U podstaw projektowania warunków ochrony przeciwpożarowej budynku znajduje się jedna zasada: pożar może objąć maksymalnie jedną strefę pożarową. Budynek przy Marywilskiej miał ich aż osiem i każda z nich ucierpiała.

Skrajnego przypadku podpalenia każdej z tych stref nie jesteśmy w stanie wyeliminować, ale jak powiedział komendant główny PSP: „Kierunek wiatru powodował to, że przez dach pożar przenosił się na resztę hali”. Oznacza to, że pożar przeszedł do drugiej strefy od strony zewnętrznej.

Czy przepisy dopuszczają takie zjawisko?

Główną ideą stref pożarowych jest zatrzymanie ognia w jednej z nich. Połączenia ścian i stropów oddzielania przeciwpożarowego z innymi elementami budynku powinny być szczelne i zapobiegać rozprzestrzenianiu ognia. Przepisy jednak w tym zakresie wymagają zabezpieczenia na granicy ściany zewnętrznej ze ścianą oddzielenia przeciwpożarowego. W przypadku połączenia ściany oddzielenia przeciwpożarowego z dachem zabezpieczenia są wymagane tylko dla dachów rozprzestrzeniających ogień, najczęściej starych, istniejących budynków.

W przypadku obiektów nowych wystarczające jest doprowadzenie ściany oddzielenia przeciwpożarowego do przekrycia dachu. W praktyce oznacza to, że dla nowo projektowanych obiektów na całej powierzchni dachu może znaleźć się palne ocieplenie, po którym ogień – tak jak w przypadku Marywilskiej – może rozprzestrzenić się między strefami.

Zasady fizyki mówią o tym, że ogień rozprzestrzenia się szybciej w górę niż w bok. Mimo to nie stawia się żadnych wymagań co do zabezpieczenia na połączeniu ściany zewnętrznej ze stropem oddzielenia przeciwpożarowego.

Czy to jest wystarczające? Patrząc na skutki i możliwe straty, na to pytanie możemy odpowiedzieć sobie sami.

Call do action

Pożary, jak ten przy Marywilskiej, w Wólce Kosowskiej, Zabrzu czy Tczewie, pokazują, że przepisy – które powinny zapewniać absolutne minimum bezpieczeństwa akceptowalnego społecznie – wymagają zmian.

Na przestrzeni ostatnich 20 lat (bo ponad tyle już mają przepisy dotyczące budynków) zmieniło się bardzo dużo. W wyrobach budowlanych i wyposażeniu wnętrz mamy coraz więcej tworzyw sztucznych, a te palą się nawet ośmiokrotnie szybciej niż materiały naturalne. Budynki wyposażone są w coraz większą ilość instalacji elektrycznych, w tym obejmujące nowe technologie wspierające poprawę efektywności energetycznej budynku, takie jak instalacje fotowoltaiczne.

Świat idzie do przodu i tak właśnie powinno być. Jednak poziom naszego bezpieczeństwa w budynkach, w których spędzamy ponad 80% czasu, powinien być rzeczą oczywistą.

Wniosek jest jeden. Przepisy w zakresie bezpieczeństwa pożarowego muszą się zmienić.

Monika Hyjek
wiceprezeska Stowarzyszenia na rzecz bezpieczeństwa pożarowego NIZO
monika.hyjek@stowarzyszenienizo.org