Mój brytyjski biznes ubezpieczeniowy

0
862

Rozmowa z Adrianem Cibą, brokerem z Manchesteru

Sławomir Dąblewski: Adrianie, pozwolisz, że zacznę niewyszukanym pytaniem: dlaczego na kraj pobytu wybrałeś Wielką Brytanię?

Adrian Ciba: To dość banalna historia. W szkole średniej wyjechałem w wakacje do pracy w Wielkiej Brytanii. Wówczas zobaczyłem, jak wielkie możliwości zarobkowe panują w tym kraju. Dlatego po ukończeniu edukacji w Polsce podjąłem decyzję o emigracji, a była ona wspomagana przez członków mojej rodziny osiedlonych tu już od pewnego czasu. Okazała się trafna, nie żałuję jej do dziś.

…i jesteś brokerem ubezpieczeniowym?

– Tak, od sześciu lat wykonuję zawód brokera ubezpieczeniowego, a ponadto zajmuję się pomocą osobom, które zdecydowały się wziąć kredyty mieszkaniowe we frankach szwajcarskich.

Czy przed opuszczeniem Polski miałeś już doświadczenie w branży ubezpieczeniowej?

– Nie. Pierwsze kroki stawiałem w szeroko rozumianej branży finansowej. Zaczęło się od zaproszenia na konferencję o tematyce finansowej w Krakowie, po której stwierdziłem, że finanse to dziedzina idealna do mojej zawodowej realizacji. Pracowałem jako doradca inwestycyjny, doskonaląc równolegle wiedzę na różnego rodzaju szkoleniach i kursach z zakresu inwestowania pieniędzy, relacji międzyludzkich i rozwoju osobistego.

Na samym końcu tego procesu przyszedł czas na zajęcie się również wiedzą ubezpieczeniową. Po przyjeździe do Wielkiej Brytanii udało mi się nawiązać współpracę z największym polskojęzycznym brokerem ubezpieczeniowym, dzięki czemu mogę realizować się w dziedzinie, która zapewnia mi nie tylko godziwe zarobki, ale również satysfakcję wynikającą z kontaktów z klientami.

Jaki jest z Twojej perspektywy brytyjski rynek ubezpieczeniowy?

– Z całą pewnością bardzo rozwinięty i niezwykle konkurencyjny, otwarty na potrzeby i oczekiwania klienta. To rynek z kilkusetletnią historią i tradycjami ubezpieczeniowymi.

Brytyjczycy ubezpieczają wszystko, co ma dla nich jakieś znaczenie, od życia i majątku począwszy, poprzez zdrowie, zwierzęta domowe, na wymianie koła w aucie w razie awarii skończywszy. Trzeba wiedzieć, że Brytyjczyk samodzielnie nie wymienia koła. Przewidując, że kiedyś spotka go sytuacja awaryjna, ubezpiecza takie zdarzenie i śpi spokojnie.

W ubezpieczeniach preferujesz życie czy majątek?

– W swojej ofercie mam zarówno ubezpieczenia majątkowe, jak i życiowe, ale preferuję te drugie, bo życie jest tym, co mamy najcenniejsze. Zabezpieczenie rodziny na wypadek utraty płynności finansowej będącej skutkiem śmierci głównego żywiciela traktuję jako sprawę pierwszoplanową, najwyższej wagi.

Poważnie podchodzę do zabezpieczenia moich klientów na wypadek wystąpienia chorób krytycznych, takich jak nowotwór złośliwy, udar mózgu czy wylew. Choroby cywilizacyjne dopadają coraz większą grupę obywateli Wysp Brytyjskich, wymagają zatem szczególnej uwagi ze strony przedstawicieli zawodu ubezpieczeniowego. I dodam: ubezpieczenia tego rodzaju są tutaj bardzo rozbudowane i powszechnie akceptowane przez klientów.

A gdybyśmy mogli skoncentrować uwagę na ubezpieczeniach na życie, jak wielkiego wysiłku wymaga pozyskanie klienta?

– Nie ma efektu bez wysiłku, to oczywiste. Tutejszy rynek ubezpieczeń określiłbym jako dostępny dla klienta poprzez atrakcyjne stawki ubezpieczeń. Dzięki temu stosunkowo łatwo jest dopasować właściwe rozwiązanie dla klientów mniej i bardziej majętnych, z mniej lub bardziej rozwiniętą paletą zdarzeń ubezpieczeniowych pozostających pod ochroną.

Brytyjczycy mają wysoką świadomość ubezpieczeniową, chętnie się spotykają i doceniają pracę doradców ubezpieczeniowych. Z racji swoich korzeni jak również licznej tutaj grupy Polaków pracuję w tym środowisku i stwierdzam, że pobyt na ziemi brytyjskiej wywiera korzystny wpływ także na świadomość ubezpieczeniową rodaków.

Rozumiem, że Twoja praca zawodowa zapewnia Ci satysfakcję finansową i osobistą?

– Oczywiście! Finansowa niezależność to tylko jedna strona medalu. Drugą jest satysfakcja wynikająca z relacji z klientami. Nie wiem, czy jest druga taka profesja, która zapewniałaby mi tak wysoki poziom zadowolenia zawodowego. Przekłada się on rzecz jasna na zadowolenie osobiste. Mam przy tym świadomość, że realnie pomagam klientom poprzez dopasowanie właściwego programu zabezpieczenia.

Dopadła nas pandemia – przewidywana, acz zlekceważona przez poszczególne rządy. I zrobiło się kiepsko…

– Tak, bez wątpienia wygaszenie aktywności gospodarczej czy też jej istotne spowolnienie przyniesie wiele przykrych konsekwencji finansowych dla przedsiębiorców i zatrudnionych, o zdrowotnych nie wspominając. Brytyjczycy często widzą ten problem w kategoriach spisku, zastraszenia, zniewolenia. Taki wyspiarski punkt widzenia.

Pozostaje mieć nadzieję, że kryzys zostanie w miarę możliwości szybko zażegnany, przedsiębiorstwa wznowią swoją działalność, ludzie wrócą do pracy, a straty nie będą duże.

Jak sobie radzisz zawodowo w tej sytuacji? Na pewno pracujesz zdalnie…

– Obecna sytuacja spowodowała konieczność pracy zdalnej i przyznaję szczerze – absolutnie mi ona nie leży. To nie moja natura. Brak mi bezpośredniego kontaktu z klientem. W mojej pracy ważne jest budowanie relacji, a relacje najlepiej buduje się face to face.

Początkowo sądziłem, że dzięki pracy zdalnej zaoszczędzę trochę czasu i pieniędzy, ale to było błędne przekonanie. Po kilku tygodniach i kilkunastu spotkaniach online jestem przekonany, że nie zamienię pracy zdalnej na bezpośredni kontakt z klientami. Online trudno jest zbudować właściwe relacje międzyludzkie, włączając w to relacje biznesowe.

Rząd pomaga przedsiębiorcom i zatrudnionym?

– Tak, i to cieszy. Pracownikom przedsiębiorstw, które musiały zawiesić działalność, przysługuje 80% dotychczasowego wynagrodzenia. Osoby samozatrudnione mogą otrzymać od państwa do 80% dochodów uśrednionych za okres ostatnich trzech lat działalności. Przyznawane są kredyty kryzysowe firmom, które były w dobrej kondycji przed pandemią; ich wysokość to od 25 000 do 250 000 funtów. Są możliwości trzymiesięcznych wakacji na zobowiązania wynikające z kredytów i leasingów i wiele innych rozwiązań, a korzystanie z nich nie jest skomplikowane.

Branża ubezpieczeniowa przetrwa w dobrej kondycji i znów będzie pięknie?

– W to wierzę. Nie obejdzie się bez większych lub mniejszych strat, ale każdy kryzys jakieś przynosi. Przynosi również jakieś korzyści, ale na ich ujawnienie jeszcze chwilę poczekamy…

Życzmy sobie zatem powodzenia. Bardzo Ci dziękuję za rozmowę.

Sławomir Dąblewski