Prawie 54% uczestników badania przeprowadzonego przez UCE Research dla Helper Centrum Pomocy Prawnej uznało, że pojazd, którego uszkodzenia zostały zakwalifikowane przez zakład ubezpieczeń jako szkoda całkowita, nie powinien być dopuszczany do dalszej naprawy i eksploatacji. Odmienną opinię wyraziło 31% respondentów – informuje „Puls Biznesu”.
Respondenci w wieku 56–80 lat stanowią największą grupę przeciwników dopuszczania naprawionych aut po szkodach całkowitych do ruchu. 78,2% badanych uważa, że taki pojazd powinien mieć w dowodzie rejestracyjnym obligatoryjny wpis o takim zdarzeniu. Przeciwnego zdania jest 11,6% ankietowanych.
Maciej Kamiński, prezes Helper Centrum Pomocy Prawnej, twierdzi, że zakłady ubezpieczeń często nadużywają narzędzia szkody całkowitej, gdyż jest to dla nich opłacalne. Według eksperta, rzeczoznawcy naciągają dla towarzystw kosztorysy, żeby kwota naprawy była większa niż 70% wartości pojazdu przy AC lub 100% w przypadku OC. Ubezpieczyciel wypłaca poszkodowanemu resztę kwoty. Nabywca natomiast, będący faktycznie handlarzem, naprawia samochód jak najtaniej. Montuje niesprawdzone części, czasem z kilku innych pojazdów i potem wprowadza auto do ponownego obrotu. Nowy nabywca często nie zna wypadkowej przeszłości auta. Maciej Kamiński jest zdania, że w Polsce ten temat jest bagatelizowany, w efekcie czego doszczętnie zniszczone pojazdy mogą być spokojnie naprawiane i nadal użytkowane.
Więcej:
„Puls Biznesu” z 21 kwietnia, Marcin Bołtryk „Patologia szkody całkowitej”:
https://www.pb.pl/patologia-szkody-calkowitej-1114338
(AM, źródło: „Puls Biznesu”)