O biznesie, liderach i czekoladzie

0
746

Każdy z nas kiedyś był na szkoleniu z jakimś coachem, trenerem biznesu lub innym „czarodziejem”, prawda? Najczęściej są to ludzie, których zapraszamy, gdy już zużyliśmy wszystkie pomysły na zwiększenie jakości sprzedaży.

Połamaliśmy wszystkie kijki na pracownikach, a ci ze łzami w oczach pozjadali wszystkie marchewki. Czy czytelnik rozumie, jak krzywdzące są dla naszych współpracowników nawet te porównania? Albo bijesz osiołka, albo udajesz, że mu coś dasz (premię) i machasz tym przed nosem. Jaka jest skuteczność tego działania?

Czym to się kończy

Jako przykład weźmy menedżera z jednego TU. Co roku firma, w której pracuje, oczywiście zwiększa limity wymagane do wypłaty premii w sposób, który jakiś początkujący trener nazwałby ambitnym. Realizacje wszystkich składowych premii wykonują w Polsce chyba dwie albo trzy osoby. Żeby było jasne, wykonują je tylko w jednym miesiącu w roku. Dwie, trzy osoby w całej Polsce. Jest to TU z pierwszej dziesiątki największych. Oczywiście premię można stracić też na wiele różnych sposobów, jeżeli nie spełni się jakichś składowych. Jak się kończy ta historia?

Na spotkaniu przy kawie ostatnio opowiadałem tej osobie o zasadach działania fundacji, którą współorganizuję. Zainspirowana historią zwróciła się o pomoc do psychiatry, który stwierdził u niej depresję i stany lękowe. Ona natomiast uznała, że praca w innej agencji to dla niej całkiem zdrowy pomysł. Wkrótce będziemy zatem nawiązywać relacje z nowym menedżerem. Jeżeli dobrze liczę, przez 11 lat mojej współpracy z tym towarzystwem będzie to piąty albo szósty raz. Tym razem trafiliśmy na naprawdę rzetelną osobę, która była zawsze pierwsza do pomocy.

Kto więc zostaje zmotywowany przez te wszystkie kijki i marchewki? W tej sytuacji chyba tylko dział HR, który będzie miał miesiąc na znalezienie nowego menedżera na cały region. O ile oczywiście nasz bohater nie otrzyma zwolnienia lekarskiego.

A może porozmawiamy?

Ale cele trzeba mieć, prawda? Mam jednak pytanie. Kto nam wmówił, że ciągle musimy dawać z siebie więcej, lepiej, działać mocniej, silniej? Kiedy to się skończy? Wydaje mi się, że czas już pozbyć się wszystkich kijków i marchewek i przestać traktować naszych współpracowników jak osły.

Wprowadzenie czterodniowego tygodnia pracy w każdym państwie zakończyło się niespodziewanym sukcesem. Czas pracy się skrócił, a równolegle wzrosły wyniki. Jakim cudem? Ludzie byli wypoczęci. Mieli czas na kontakt z rodziną. Mogli po prostu wyjść na spacer. Porozmawiać z bliskimi. Czy czytelnik wie, że psychoterapia ma na mózg taki sam wpływ endogenny jak leki psychotropowe? A prościej: szczera rozmowa o swoich emocjach z drugim człowiekiem tak samo buduje neurony i zmienia struktury mózgu jak popularne leki SSRI lub psychotropowe. Kiedy ostatni raz rozmawiałeś z kimś szczerze o tym, co czujesz?

Bo o tym się nie rozmawia. Teraz wszyscy musimy być super, bo gdy ktoś wrzuci zdjęcie na FB, zaczynamy się porównywać. Nie chcemy przyznać, że czasem dopadają nas słabsze dni, negatywne uczucia, emocje – negujemy je. Ale… „mnie oszukasz, matkę oszukasz, ale życia nie oszukasz”. Te emocje w końcu wykipią. Wtedy trener będzie z ciebie dumny, bo będzie naprawdę mocno i silnie.

Dziś coraz rzadziej pytamy się, jak się czujesz, co u rodziny. Wiadomo, że dobrze. Pytamy tylko: co tam? Gdzie pracujesz, jak ci idzie? Może warto do tego wrócić. A na koniec dnia zamiast koktajlu białkowego czasem po prostu zjeść czekoladę. Ona nie pyta, czekolada rozumie. Czego wszystkim z całego serca życzę.

Marcin Szmidtke
marcin.szmidtke@ovb.com.pl