Sąd Najwyższy w uchwale III CZP 9/22 uznał, że sprawca wypadku komunikacyjnego i zakład ubezpieczeń odpowiadają wobec zarządcy drogi za szkodę spowodowaną zanieczyszczeniami drogi płynami silnikowymi. Rośnie liczba spraw sądowych wytaczanych przez firmy trudniące się sprzątaniem pokolizyjnym.
Prowadzone przez ubezpieczycieli postępowania likwidacyjne i sprawy sądowe ujawniają daleko idące szczegóły, na jakich zasadach odbywa się współpraca zarządców dróg i firm sprzątających.
Celowe pomijanie przepisów o zamówieniach publicznych
Kontrakty zarządców dróg z wykonawcami usług sprzątania pokolizyjnego pomijają często tryb zamówień publicznych. Przewiduje się klauzule o wyłączeniu ustawy o zamówieniach publicznych, wskazując, iż wartość umowy nie przekroczy 30 tys. euro, mimo że samorządy nie prowadziły żadnych szacunków szkodowości i analiz budżetowych. By osiągnąć ów pułap kwotowy, wystarczyłoby usunąć skutki 70–80 kolizji przy założeniu, że średni koszt sprzątania to 2000 zł. Na setek kilometrów zarządzanych dróg gminnych, powiatowych czy wojewódzkich to całkiem prawdopodobne wartości.
W wystąpieniu pokontrolnym NIK do dyrektora ZDM w Toruniu czytamy, że w kontrolowanej działalności stwierdzono m.in. nieprawidłowości dotyczące braku udokumentowania ustalenia szacunkowej wartości zamówień oraz wyboru wykonawcy zamówienia zgodnie z regulaminem udzielania zamówień publicznych. Umowa zawarta z zupełnym pominięciem przepisów o zamówieniach publicznych jest nieważna na podstawie art. 58 § 1 k.c. Samorządy nie interesowały się w ogóle tym, jakie koszty wiążą się z usługami sprzątania pozostałości pokolizyjnych. Zapewnione tym, że nie ponoszą żadnych wydatków, traciły kontrolę nad faktyczną wartością kontraktu. W końcu ubezpieczyciel płaci.
Ubezpieczyciel płaci więcej
Dostrzec można również różnicowanie warunków umów w zależności od ostatecznego płatnika. Niektóre samorządy zawierały dwa rodzaje umów z tą samą firmą na wykonanie takiego samego zakresu prac.
W sytuacji, gdy sprawca wypadku nie został ustalony, umawiane było z góry przewidziane wynagrodzenie ryczałtowe na określoną liczbę interwencji (zwykle kilkaset złotych). W sytuacji, gdy sprawca (i jego ubezpieczyciel) został ustalony, zarządcy zawierali umowy bezkosztowe dla tych jednostek.
Po posprzątaniu pozostałości wykonawca szacuje w programie kosztorysowym wartość prac na kwotę kilkakrotnie wyższą, aniżeli w sytuacji, gdy sprawca nie został ustalony. Mimo tego samego zakresu prac dochodzi więc do różnicowania wysokości szkody, w zależności od ostatecznego płatnika. W efekcie tę samą szkodę można naprawić kilka razy taniej, gdy nie ma ustalonego sprawcy i jego ubezpieczyciela.
Podwykonawca posprząta i zarobi
Wykonawcy usług sprzątania pokolizyjnego na zlecenie zarządców dróg często korzystają z podwykonawców. Jednakże podwykonawcom firma sprzątająca płaci kilkaset złotych wynagrodzenia, a od ubezpieczyciela żąda zapłaty kilka razy więcej, na podstawie sporządzonego później kosztorysu powykonawczego.
Cesjonariusze roszczeń zarządców niechętnie dzielą się informacjami, jakie kwoty zapłacili podwykonawcom za posprzątanie. Zakładać można, że podwykonawca podejmuje się prac, kierując się opłacalnością biznesową.
Hipotetyczne wynagrodzenie kosztorysowe po uprzątnięciu miejsca kolizji
Dla prac polegających na usuwaniu pozostałości pokolizyjnych nie ma specjalnego systemu kosztorysowego ani zasilającej go przez producenta bazy materiałowej. Jedne firmy wykorzystują profesjonalne systemy eksperckie właściwe branży budowlanej, a baza tworzona jest na podstawie obserwacji własnych i „wyczucia” kosztorysanta. Inne firmy ograniczają się do wykonania w arkuszu kalkulacyjnym niedającej się nijak zweryfikować tabelki kosztorysowej.
Cechą wspólną wyliczeń jest przesadne zawyżanie wartości prac, w których roboczogodziny kilkakrotnie odbiegają od realiów rynkowych dla danego obszaru. Niekiedy prawie połowa wartości kosztorysu to koszty stałe prowadzenia przedsiębiorstwa, a słuchani w tym celu przedstawiciele firm sprzątających nie są w stanie podać, w jaki sposób koszty te zostały wyliczone.
Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieścia w jednym z wyroków wskazał, że szkodą jest powstała wbrew woli poszkodowanego różnica między jego obecnym stanem majątkowym a takim stanem, jaki zaistniałby, gdyby nie nastąpiło zdarzenie wywołujące szkodę. Trudno więc zaliczyć do nich koszty stałe utrzymania pogotowia interwencyjnego […] Wszelkie odszkodowanie przewyższające normalne następstwa zdarzenia drogowego prowadzi do bezpodstawnego wzbogacenia powoda.
Pomiary na oko
Wątpliwości z ustaleniem rzeczywistych rozmiarów szkody wiążą się z nieprawidłową metodologią obmiarów prac. Na miejscu zdarzenia sprzątający pracownicy dokonują obmiarów powierzchni zabrudzonej drogi krokami, nie znają wzorów na obliczanie powierzchni, nie ważą masy zebranych odpadów czy rozsypanego sorbentu, bo nie korzystają z wagi, a mimo to do protokołów prac dane wpisują na oko, niezgodnie z rzeczywistością. Na podstawie takiego protokołu kosztorysant przygotowuje kosztorys i wysyła go do ubezpieczyciela z żądaniem zapłaty.
Podsumowanie
Choć uchwała Sądu Najwyższego III CZP 9/22 doprowadziła do tego, że niektórzy ubezpieczyciele zaczęli uznawać podobne roszczenia, to wykazując w sądzie opisane wyżej nieprawidłowości, można zakwestionować roszczenia wysuwane przez cesjonariuszy zarządców dróg i doprowadzić do oddalenia powództwa.
Dopóki rynek nie wypracuje racjonalnych standardów, dorzecznych miar, czeka nas czas burzliwych procesów sądowych, które zdają się być stoperem dla wygórowanych żądań. Zarówno wnikliwa likwidacja szkody, jak i postępowanie sądowe mogą pozwolić na weryfikację żądań i ich mitygację do rozsądnych granic. W przeciwnym wypadku apetyty cesjonariuszy będą cechować się zbytnią progresywnością, na czym w ostateczności ucierpią kieszenie kierowców z powodu wzrostu cen składek.
Mariusz Astasiewicz
radca prawny