Plan ciągłości działania może uratować firmę przed wypadnięciem z rynku

0
1663

Rozmowa z Bartłomiejem Mateńką, dyrektorem Departamentu Inżynierów Oceny Ryzyka w Generali

Aleksandra E. Wysocka: – Jesienią 2019 r. zorganizowaliście spotkanie dla brokerów, podczas którego pokazaliście nowe usługi, które oferujecie klientom korporacyjnym. Co to są za rozwiązania?

Bartłomiej Mateńka: – Pod koniec 2018 r. nasz dyrektor zarządzający zapytał nas, co możemy zrobić, żeby oferta Generali dla klientów korporacyjnych była jeszcze bardziej konkurencyjna i innowacyjna. Ponieważ w naszym departamencie specjalizujemy się w zarządzaniu ryzykiem, stworzyliśmy narzędzia z tego obszaru dla wybranych klientów. Są to badania termowizyjne, praktyczne szkolenia z użycia podręcznego sprzętu gaśniczego oraz przygotowanie i wdrożenie planu kontynuacji biznesu.

Badania termowizyjne pomagają zapobiec pożarom?

– Między innymi. Zastosowanie tej technologii jest znacznie szersze. Z pomocą termowizji można wykonać przeglądy instalacji elektrycznych, urządzeń mechanicznych, silników, przekładni, transformatorów, rozdzielni, szaf sterowniczych, urządzeń chłodniczych. Badamy stan izolacji zarówno urządzeń grzewczych, jak i chłodniczych, wykrywając ubytki ciepła lub zimna i ogólną kondycję urządzeń.

Z jednej strony oferujemy kompleksowe przeglądy wykonywane przez naszych certyfikowanych specjalistów, a z drugiej organizujemy szkolenia z zastosowania technik termowizyjnych dla pracowników technicznych z firm, które posiadają kamery termowizyjne na wyposażeniu w służbach utrzymania ruchu. Takie szkolenie już się odbyło i, wnioskując na podstawie ankiet uczestników, zostało bardzo wysoko ocenione pod względem przydatności praktycznej.

Zrealizowaliśmy też kilkadziesiąt przeglądów termowizyjnych u naszych klientów. Zazwyczaj wykrywamy drobne usterki, ale zdarzyły się również poważniejsze uszkodzenia, które mogłyby doprowadzić do poważnych awarii w zakładzie.

Jaki cel mają te nowe usługi dla firm?

– W naszej branży mówi się, że klient spotyka się z ubezpieczycielem dwa razy. Pierwszy raz zawierając ubezpieczenie, a drugi raz w razie szkody. Chcemy to zmienić. Chcemy spotykać się z klientami podczas spotkań edukacyjno-prewencyjnych, które pomogą, by do szkód nie dochodziło w ogóle! To pozwala też zmienić wizerunek ubezpieczyciela, który nie kojarzy się tylko ze składką i szkodą, ale też z fachową pomocą biznesową i realnym wsparciem. Dzięki temu możemy stać się dla klienta partnerem na całe życie.

Jak radzą sobie pracownicy z użyciem podręcznego sprzętu gaśniczego i w jaki sposób można to sprawdzić?

– Współpracujemy w tym zakresie z zewnętrzną firmą, która w celach szkoleniowych wykorzystuje symulator pożarów. Pracownicy mogą sprawdzić w sytuacji zbliżonej do realnej, czy potrafią podjąć właściwe działania w razie zagrożenia pożarowego.

I potrafią?

– Jest bardzo różnie, ale niestety często jest tak, że nigdy nie mieli okazji w praktyce odbezpieczyć gaśnicy ani skorzystać z zakładowego hydrantu wewnętrznego. Dominuje przekonanie, że wszystkie hydranty są wyłącznie dla straży pożarnej. To nieprawda. Tymczasem szybka reakcja na zaprószenie ognia to może być oszczędność dla zakładu o wartości od kilku do kilkuset tysięcy złotych.

Podam przykład. W laboratorium chemicznym zapalił się przedłużacz. Ponieważ laborantki nie wiedziały, jak zareagować, doszło do zabrudzeń w laboratorium, których usunięcie kosztowało kilkadziesiąt tysięcy złotych. A wystarczyło wyłączyć przedłużacz z sieci i wykonać kilka prostych czynności…

Są takie umiejętności, których lepiej nie opanowywać w trakcie pożaru, tylko wcześniej…

– Bardzo słuszna uwaga. Potwierdzają to doświadczenia moich kolegów z działu likwidacji szkód… Banalne zaniechania mogą doprowadzić do bardzo dużych strat, zwłaszcza gdy dojdzie do przestojów w działalności. Wtedy szkody mogą mieć wartości milionowe.

Również w obszarze przestojów w działalności przygotowaliście dla klientów Generali nowy rodzaj wsparcia. Proszę powiedzieć coś więcej.

– Ubezpieczyciele od wielu lat oferują ubezpieczenia majątku połączone z ubezpieczeniem utraty zysku, zarówno po szkodzie majątkowej, jak i mechanicznej czy elektronicznej. Zarządzając ryzykiem, zazwyczaj podchodzimy do tego całościowo. Możemy mieć firmę bardzo narażoną na ryzyko majątkowe, a mniej na utratę zysku, i odwrotnie – możemy mieć firmę, która będzie wyeksponowana na utratę zysku, a na ryzyko majątkowe w niewielkim stopniu. Jest też trzeci wariant – średni poziom ryzyka w obu tych aspektach.

Uśredniona ocena ryzyka wyjdzie podobnie, tak jakbyśmy mieli w portfelu trzy bardzo podobne firmy. Nic bardziej mylnego. Tymczasem brak programu ciągłości działania może być bardzo groźny w skutkach, zarówno dla klienta, jak i dla ubezpieczyciela. To powszechna wiedza, że szkoda z utraty zysku może być nieporównywalnie większa od szkody majątkowej…

Czy polskie firmy posiadają programy ciągłości działania?

– Świadomość w tym temacie jest bardzo różna. Wciąż wiele przedsiębiorstw ma złudne przekonanie, że nic złego im się nie przydarzy. Są też firmy, które nawet nie posiadając na piśmie programu ciągłości działania, są zorganizowane w sposób, który pomaga zachować ciągłość działania w przypadku zajścia nieprzewidzianych zdarzeń. Dywersyfikacja dostawców, możliwość szybkiej naprawy czy wymiany sprzętu, alternatywne magazyny, rozproszona sprzedaż – to wszystko jest bardzo pomocne. Trzecia grupa klientów to firmy najbardziej świadome, które albo we własnym zakresie, albo z pomocą zewnętrznego partnera mają przygotowany plan ciągłości działania. Czasem jest tak, że taki wymóg pochodził od któregoś z kluczowych kontrahentów, albo było to powiązane z uzyskaniem certyfikacji.

Może takie wymagania powinni również stawiać ubezpieczyciele?

– Na tym etapie raczej to sugerujemy, niż wymagamy. A dokładniej, pomagamy w jego przygotowaniu. Mamy partnera, który współpracuje z nami przy przygotowaniu planu ciągłości działania. Możemy też pomóc naszym wieloletnim klientom we współfinansowaniu opracowania tego planu. Dzięki temu mamy możliwość wsparcia naszych najważniejszych, wieloletnich klientów w zarządzaniu ryzykiem. Posiadanie przez klienta tego planu jest dodatkowym elementem, który sprawia, że jego ryzyko – zarówno biznesowe, jak i ubezpieczeniowe – ulega poprawie.

Warto podkreślić, że plan ciągłości działania przypomina w pewnych aspektach Instrukcję Bezpieczeństwa Pożarowego, która krok po kroku reguluje, jakie działania należy podjąć, gdy dojdzie do pożaru w konkretnej lokalizacji. Ważne jest, co firma produkuje i w jaki sposób, z jakimi zagrożeniami się mierzy. Podobnie powstaje plan ciągłości działania. Zaczynamy od drobiazgowego przyjrzenia się temu, jak firma jest zorganizowana, i szukamy wrażliwych punktów. Koncepcja planu ciągłości działalności wymaga bardzo rzetelnego zbadania współzależności różnych działów firmy. Nie da się jej stworzyć w tydzień czy miesiąc. Tymczasem w rekomendacjach, jakie czasem wydają ubezpieczyciele, można znaleźć „wdrożenie planu ciągłości działania w ciągu 30 dni”. To nie jest możliwe. Proces opracowania i wdrożenia takiego planu to co najmniej kilka miesięcy, a czasem nawet kilkanaście.

To bardzo długo!

– Tak, ale warto podjąć ten wysiłek, ponieważ odpowiednio przygotowany plan ciągłości działania w razie kryzysu to dla firmy może być czynnik decydujący o przetrwaniu albo wypadnięciu z obiegu. Konkurencja na polskim rynku jest mocno odczuwalna. Jeśli producent podzespołów przestanie produkować przez kilka miesięcy, ryzykuje utratą kluczowych zleceniodawców.

Dlaczego firmy nie przygotowują planów ciągłości działania?

– Przyczyny są różne. W bardzo wielu polskich zakładach produkcyjnych istnieje mityczny „pan Mieczysław”, który w powszechnej opinii usunie każdą usterkę i naprawi każdy problem. Gdy nasi inżynierowie ryzyka pytają, co się stanie, gdy maszyna X czy Y ulegnie awarii, to dostają odpowiedź, że naprawi ją pan Mieczysław. To jednak bardzo ryzykowne opierać całe przedsiębiorstwo na jednej osobie, która przecież może na przykład zachorować…

Są też firmy, które tracą czujność po zakupie polisy BI. Myślą, że skoro mają ubezpieczenie, to już nie trzeba dodatkowych kroków. Nieprawda. Jak już wspominałem, przerwa w działalności może doprowadzić do wypadnięcia z rynku i nawet bardzo duże odszkodowanie tego nie naprawi. Ubezpieczenie jest bardzo ważne i potrzebne, ale nie może być jedynym elementem zarządzania ryzykiem.

Dziękuję za rozmowę.

Aleksandra E. Wysocka

Posłuchaj: