PZU powinien sobie uświadomić, że trwanie przy węglu nie ma sensu

0
1240

Jest coś, co wyróżnia największego polskiego ubezpieczyciela na tle jego europejskich odpowiedników. Niestety na niekorzyść. Podczas gdy europejskie instytucje ubezpieczeniowe wycofują się z węgla, PZU nadal go ubezpiecza – i nie da się tego faktu przeoczyć – komentuje Nick Holmes, IEEFA.

Tego rodzaju działania są sprzeczne ze wszystkimi celami ONZ-owskiego porozumienia paryskiego, które zakłada wycofanie się z paliw kopalnych do 2050 roku. Działalność PZU nie ma więc sensu ze środowiskowego punktu widzenia, ale czy przyjmując optykę biznesu, możemy zobaczyć coś innego?

Przepracowałem ponad 20 lat jako analityk giełdowy, specjalizujący się w europejskich instytucjach ubezpieczeniowych, i mam tylko jedną odpowiedź na to pytanie: stanowcze „nie”. Uważam tak z dwóch powodów.

Po pierwsze, prowęglowa postawa PZU może zaszkodzić kursowi jego akcji, jest bowiem sprzeczna z rosnącą falą świadomości ekologicznej nie tylko w europejskim sektorze ubezpieczeniowym, ale także wśród inwestorów oraz organów nadzoru i banków centralnych.

Europejskie instytucje ubezpieczeniowe zaczęły się zmieniać. Spółki takie jak AXA, Allianz, Generali, Zurich czy Swiss Re nie tylko przestały udzielać gwarancji dla nowych projektów węglowych, ale też wycofują się z istniejących tak szybko, jak tylko pozwalają im na to umowy. Francuska AXA poszła nawet ostatnio o krok dalej, zrywając wszelkie powiązania z głównym niemieckim przedsiębiorstwem energetycznym RWE – właśnie dlatego, że zdaniem AXA RWE nie dołożyło starań, aby jak najszybciej zamknąć swoje kopalnie węgla.

Poglądy zmieniają też inwestorzy, którzy stają się coraz bardziej wyczuleni na potencjalny wpływ ryzyka klimatycznego na ceny akcji. Inwestorzy kierujący się tzw. kryteriami ESG – środowiskowymi, społecznymi i dotyczącymi zarządzania (environmental, social and corporate governance) – mówili o tym od dawna, ale w międzyczasie ich poglądy przestały być niszowe. Analitycy giełdowi, m.in. francuski bank Société Générale, zaczęli już uwzględniać kwestie środowiskowe i ESG we wszystkich wycenach spółek.

Organy nadzoru i banki centralne także się zmieniają. Dobrym przykładem jest tu działalność sieci na rzecz ekologizacji systemu finansowego (Network for Greening Financial Services), globalnego organu zrzeszającego 95 banków centralnych i regulatorów, który został utworzony pod koniec 2017 r. i działa na rzecz dostosowania globalnego systemu finansowego do celów porozumienia paryskiego.

W tej chwili fakt dalszego ubezpieczania węgla nie ma wpływu na kurs akcji PZU, bo inwestorzy nie do końca jeszcze rozróżniają ubezpieczycieli pod kątem kwestii ekologicznych. Ta sytuacja nie potrwa jednak długo. Wiatr zmian już tu jest – i niezbyt mądrze byłoby go ignorować.

Ale jest jeszcze jeden kluczowy powód, dla którego PZU nie powinien ubezpieczać węgla. Powód bliski memu sercu i praktyki analityka giełdowego. Przez wiele lat często pytano mnie, co jest najważniejszym miernikiem wyników, który wpływa na ceny akcji firm ubezpieczeniowych. Zawsze odpowiadałem to samo: współczynnik wypłacalności. Współczynnik wypłacalności jest miarą siły kapitałowej. Mówiąc prościej, współczynnik równy 100% to podstawa. Im wyższa jego wartość, tym silniejsza spółka. W większości przypadków współczynnik wypłacalności jest dobrą, uniwersalną miarą wyników. Aby osiągnąć wysoki współczynnik wypłacalności, spółka musi być rentowna i rozważnie zarządzać swoimi finansami.

W pełni zgadzam się z PZU, że współczynnik wypłacalności na poziomie 223% to powód do dumy, ale to nie wszystko. Przeczytałem oświadczenia PZU dotyczące zmian klimatu, w których uderzyła mnie przede wszystkim jedna rzecz.

Z wewnętrznych analiz PZU wynika, że jeśli cel porozumienia paryskiego dotyczący wzrostu temperatury o 1,5°C nie zostanie spełniony, będzie to mieć negatywny wpływ na współczynnik wypłacalności spółki. Wynika to z prawdopodobieństwa częstszego występowania nieoczekiwanych katastrof naturalnych (takich jak powodzie, pożary, klęski nieurodzaju, itp.), które będą kosztować więcej, niż jest to obecnie przewidziane w budżecie. PZU nie określa tego ilościowo, ale wyraźnie stwierdza, że będzie źle. Biorąc pod uwagę, że mowa o najważniejszym czynniku kształtującym ceny akcji towarzystw ubezpieczeniowych, czy PZU nie powinien się tym bardziej przejmować? Moim zdaniem tak.

Przyznaję, że jako największy polski ubezpieczyciel PZU znalazł się w sytuacji, którą równie trudno obronić, co zmienić. Spółka musi też jakoś radzić sobie z faktem, że posiadaczem 34% jej udziałów jest skarb państwa – a Polska to jeden z najgorszych krajów na świecie, jeśli chodzi o wspieranie węgla. Tak naprawdę stanowisko PZU w sprawie węgla może być w większym stopniu podyktowane przez władze państwa, a nie władze spółki.

Odkładając na bok kwestię polityki węglowej, jestem pod wrażeniem wielu usprawnień wprowadzonych przez PZU w obszarze zarządzania. Spółka wykorzystuje big data i sztuczną inteligencję w celu lepszego zarządzania ryzykiem i obsługi roszczeń, a także próbuje wdrożyć bardziej rygorystyczną segmentację klientów w oparciu o potrzeby.

PZU robi wiele dobrych rzeczy, a jego akcje nieźle sobie radzą po dramatycznym spadku kursu z października ubiegłego roku.

Tylko ten węgiel… PZU naprawdę musi się obudzić, zanim udusi się w chmurze CO2.

Najwyższy czas dołączyć do reszty europejskich instytucji i wycofać się z finansowania węgla.

Nick Holmes

Nick Holmes jest byłym analitykiem rynku kapitałowego oraz byłym dyrektorem zarządzającym i szefem działu ubezpieczeń w banku inwestycyjnym Société Générale. Obecnie współpracuje z think tankiem Institute for Energy Economics and Financial Analysis (IEEFA).

(am)