Początek roku szkolnego to dla wielu rodziców często czas sporego napięcia. Trzeba dostosować się do nowego harmonogramu, w którym uwzględniane są godziny lekcji, zajęcia dodatkowe i inne aktywności związane z edukacją.
Przygotowania do powrotu dziecka do szkoły mogą być skomplikowane i wymagające. Pojawia się również temat ubezpieczenia dla dzieci.
Najczęściej usłyszymy o tym na zebraniu szkolnym lub od innego rodzica. Nie ma konieczności posiadania ubezpieczenia dla dziecka w szkole, dlatego rodzic zdany jest na siebie. Pytanie, czy to dobrze czy źle? Wcześniej decyzję o ubezpieczeniu dla całej placówki szkolnej czy przedszkolnej podejmowała dyrektorka miejsca lub ktoś z rady rodziców. Zazwyczaj taka osoba nie miała żadnej wiedzy ani doświadczenia w tym temacie, ale coś trzeba było wybrać.
Dziś w większości przypadków to rodzic decyduje, gdzie i na jakich warunkach będzie ubezpieczony jego największy skarb. Dlatego też coraz częściej rodzice zwracają się z tym tematem do agenta ubezpieczeniowego, chcą mieć pewność, że fachowiec w dziedzinie ubezpieczeń doradzi im najlepiej.
I tu pojawia się zadanie dla nas, ale przede wszystkim odpowiedzialność za życie i zdrowie dzieci naszych klientów.
Czy NNW wystarczy?
Rodzice ubezpieczenia dla dzieci kojarzą z NW, NNW i nie ma się co dziwić, przecież to tego typu polisy były dostępne w szkołach i przedszkolach przez lata. Są to oczywiście ubezpieczenia wypadkowe. Dziecko w wyniku nieszczęśliwego zdarzenia dostanie odszkodowanie za tzw. uszczerbek na zdrowiu.
Oczywiście zakres takiego ubezpieczenia może być szerszy, znajdziemy tam również pobyt w szpitalu, zwrot za prywatną rehabilitację czy wizytę u stomatologa, jeśli pociecha straci ząb w wyniku wypadku. Taka polisa jest ważna. Wypadki zdarzają się często, więc i wypłaty są częste, przez to rodzic widzi, że ubezpieczenie działa. Zawsze miło jest dostać parę złotych na otarcie łez.
Ale uważam, że nasza rola jako doradców ubezpieczeniowych nie powinna się na tym skończyć. Niestety, ale dopiero poważna choroba dziecka, taka jak nowotwór, przeszczep, operacja neurochirurgiczna, powoduje ogromne obciążenie finansowe dla rodziców. Tutaj zaczyna się walka z czasem, z pieniędzmi, z dostępem do informacji.
Nasza odpowiedzialność i nie nasze decyzje…
Obecnie na rynku ubezpieczeniowym mamy produkty, które wspierają leczenie zgodnie z aktualną wiedzą medyczną. Mamy możliwość umieszczenia dziecka w najlepszych placówkach medycznych na świecie, by uzyskało pełną opiekę i wsparcie. Wypłacane są wysokie odszkodowania, które mogą zapewnić finansowanie niezbędne do uratowania życia i zdrowia dziecka. Tylko niestety rodzice o tym nie wiedzą…
Większość agentów boi się nawet zaproponować najwyższy wariant ubezpieczenia szkolnego, bo składka jest wyższa o 20–30 zł i być może rodzic już tego nie kupi. A do wspomnienia o dodatkowej polisie zdrowotnej dla dziecka jeszcze daleka droga.
Tylko że my nie mamy prawa decydować za rodziców, czy coś kupią, czy nie dla swoich potomków. Mamy natomiast obowiązek dzielić się aktualną wiedzą ubezpieczeniową i możliwościami, które dziś są dostępne na rynku. Początek roku szkolnego jest doskonałym momentem na rozmowę o tym z rodzicami.
Aneta Sobol
członkini stowarzyszenia MDRT
ambasadorka PSRDU
www.anetasobol.pl