Nie wiem, czy wiecie, ale „Gazeta Ubezpieczeniowa” zbliża się powoli do swoich 25. urodzin. Od narodzin była piękna raczej duchem niż ciałem, drukowana na szybko żółknącym papierze gazetowym. Jeśli czytacie, to wiecie.
Druk wychodzi raz za ciemno, raz za jasno, kolory to co tydzień niespodzianka. A defekty w urodzie to wcale nie największy problem! Znacznie gorsze jest coś innego.
Od dwóch lat współpracujemy z Fundacją Las na Zawsze i co miesiąc część przychodów ze sprzedaży prenumeraty i reklam przeznaczamy na sadzenie bioróżnorodnego lasu. Piękne i zacne, ale co z tego, skoro co tydzień wyrzucamy pewną część papierowego nakładu na przemiał, marnując setki kilogramów papieru?
Nie ze złej woli. To efekt uboczny technologii druku gazetowego, ponoć inaczej się nie da. Zanim maszyna się rozkręci i zacznie drukować sensownie, to wypluwa kilkaset egzemplarzy nie nadających się do sprzedaży.
Pod koniec ubiegłego roku zdecydowałyśmy z redaktorką seniorką Bożeną Dołęgowską-Wysocką, że nie chcemy tak dalej. I skoro się nie da inaczej w takiej technologii, to poszukamy innej. Skracając długą, pełną przygód historię, wczoraj pierwszy raz trzymałam w ręku zupełnie nową „Gazetę Ubezpieczeniową”. Nieco mniejszą (a więc wygodniejszą do czytania w wersji PDF, o co też nam chodziło), z pięknymi kolorami, drukowaną cyfrowo – gdzie nakład można ustalać co do egzemplarza, bez marnowania setek „rozbiegówek”.
Najdziwniejsze jest to, że za tę znacznie lepszą jakość i rozwiązanie palących problemów płacimy nieco mniej, niż płaciliśmy dotychczas!
Może w swoich biznesach też macie takie wąskie gardła, które wydają się trudne do rozwiązania?
Aleksandra E. Wysocka
redaktorka naczelna