W najczarniejszym okresie lat 90. na polskich drogach średnio ginęło 7000 osób rocznie. Wynik z 2022 r. to około 1,8 tys. osób – wynika z analizy Ubea.
Informacje GUS oraz Policji potwierdzają, że w latach 1975–1990 poziom bezpieczeństwa drogowego był dużo gorszy niż obecnie. Przykładowo, w 1975 r. na polskich drogach miały miejsce 39 404 wypadki skutkujące śmiercią 5633 osób i ranami u 52 018 poszkodowanych. Aż do końca PRL roczna liczba ofiar śmiertelnych nigdy nie spadła poniżej 4600, a wypadków do poziomu mniejszego niż 35 tys.
– Dla porównania miniony rok wedle wstępnych danych zakończył się liczbą 21 080 wypadków, śmiercią 1829 osób i obrażeniami 24 196 uczestników kolizji – podaje Paweł Kuczyński, prezes Ubea.
Bezpieczeństwo drogowe pogorszyło się w latach 90. Fatalne statystyki były m.in. skutkiem około dwukrotnego wzrostu liczby samochodów osobowych. Na początku lat 90. było ich około 5 milionów, a pod koniec wieku – już 10 mln.
W najgorszym, 1997 roku, odnotowano:
- 66 586 wypadków drogowych (wstępny wynik z 2022 r. – 21 080 zdarzeń),
- 7311 ofiar śmiertelnych wypadków (1829),
- 83 162 osoby ranne w wypadkach (24 196).
Rekord pod względem liczby śmierci na drogach padł w 1991 r. Wtedy zginęło 7901 osób. To wynik gorszy niż suma z lat 2019–2021.
Początek nowego stulecia przyniósł stały, niemal liniowy spadek liczby wypadków oraz ich ofiar. Z czasem mniejsza wypadkowość zaczęła się przekładać na poziom składek OC.
– Poza wpływem tego pozytywnego czynnika ubezpieczyciele zaczęli jednak odczuwać inne zmiany rzutujące na ceny OC. Mowa o wzroście wartości samochodów i kosztów leczenia oraz ustawodawstwie i orzecznictwie sądów coraz bardziej korzystnym dla poszkodowanych – podkreśla Andrzej Prajsnar, ekspert Ubea.
(AM, źródło: Ubea)