W dzisiejszym niezwykle dynamicznym i mobilnym świecie bardzo rzadko poznaje się ludzi, którzy pomimo wielu napotkanych możliwości całe swoje życie zawodowe poświęcają jednej firmie, jednej biznesowej idei, jednej misji.
Taką osobą był Gregor Wagner, najwyższy rangą kierownik sprzedaży ERGO Pro w Polsce, naturalny, charyzmatyczny lider, a prywatnie również mój przyjaciel. Odszedł od nas 13 marca. Nagle, zupełnie niespodziewanie.
Pisząc o Gregorze tych kilka zdań, chcę upamiętnić go jako wyjątkowego Człowieka polskiego rynku ubezpieczeń. Człowieka lojalnego wobec swojej firmy, w której przechodził po kolei wszystkie stopnie w karierze profesjonalnego agenta. Najpierw w Niemczech, potem również w Polsce. Osobę, która przez 20 lat współtworzyła biznes ERGO Pro w naszym kraju i wychowała dziesiątki znakomitych, odpowiedzialnych kierowników sprzedaży.
Gdy go poznałem w 1986 roku, był – podobnie zresztą jak ja sam – młodym polskim emigrantem, który szukał pomysłu na nowe życie w Niemczech. Gdy w zeszłym tygodniu od nas odchodził, był już doświadczonym, w pełni świadomym menedżerem zarządzającym zespołem trzystu współpracowników w całej Polsce.
Z perspektywy tych ponad 30 lat naszej znajomości mogę powiedzieć, że dojrzewał i zmieniał się wraz z firmą. Pracował z dużym zaangażowaniem oraz wiarą, że ubezpieczenia muszą dawać ludziom to, do czego zostały stworzone – ochronę, poczucie bezpieczeństwa oraz godności.
Oczywiście, w swojej karierze popełniał też błędy. Nie jeden, nie dwa i nie trzy, ale właśnie one dawały mu nowe pomysły i podsuwały rozwiązania, które ułatwiały potem pracę innym. Co tydzień, w trakcie naszych spotkań roboczych, słyszałem to samo zdanie: „Peter, mam ideę!”.
Miesiąc temu, podczas nagrań naszych filmów szkoleniowych, stojąc przed kamerą, mocno zaznaczył, że nie pracuje w ERGO Pro, lecz po tych kilkudziesięciu latach spędzonych w firmie on już jest ERGO Pro. W tamtym momencie pomyślałem, że takie zdanie jest niepotrzebne, zbyt wyraziste. Bo przecież powiedział je Gregor – zawsze nieco ekstrawagancki, kolorowy, fantazyjny w sposobie ubierania i bycia.
Dziś czuję jednak, że jego słowa były po prostu bardzo prawdziwe. Trudno mi również opanować emocje, gdy słyszę je na odtwarzanym nagraniu.
O wielu ludziach mówi się po śmierci, że „lubili życie”. W przypadku Gregora Wagnera to byłoby zbyt prozaiczne stwierdzenie. Odchodząc od nas, miał zaledwie 53 lata, lecz swoimi bogatymi doświadczeniami mógłby obdarować wielu znacznie starszych od siebie.
On bez wątpienia uwielbiał żyć i często przypominał swoim wychowankom, że przecież marzenia się nie spełniają. Marzenia się spełnia. Z pewnością dziś życzyłby sobie, aby któryś z jego kierowników poszedł podobną drogą i osiągnął co najmniej tyle samo, co on.
Jestem w stałym kontakcie ze wszystkimi kierownikami Gregora Wagnera i widzę, że jego śmierć wyzwoliła w nich dodatkowe zaangażowanie, pobudziła ambicje. Czy jest to odruch chwili, czy też chęć oddania Gregorowi pewnego rodzaju hołdu – tego nie wiem. Widzę jednak, że jego współpracownicy chcą podążać ścieżką, którą im nakreślił, i to mnie cieszy.
Dziękuję wszystkim osobom, które wyraziły swój żal i smutek po odejściu Gregora. Dostałem setki wiadomości oraz wiele miłych wspomnień, zarówno od jego współpracowników, jak i wybitnych przedstawicieli naszej branży.
Nie chcę dzielić się moimi prywatnymi wspomnieniami. Wybaczcie. Zachowam je dla siebie, jako najcenniejszą pamiątkę po Gregorze. Tym wszystkim, którzy nie mieli okazji go poznać, chcę jednak powiedzieć, że był wulkanem serdeczności, osobą życzliwą i otwartą na innych.
Był wśród nas człowiek wierny – klientom, misji, firmie, a przede wszystkim własnym wartościom.
Za to mu dziękuję.
Żegnaj, Przyjacielu!
Peter Grudniak
prezes ERGO Pro