Zmiana w ostatniej chwili – czy na pewno z woli zmarłego?

0
685

Czasem prawdziwe dramaty nie rozgrywają się w sądzie, lecz… w agencji ubezpieczeniowej. Tak było w tej sprawie – pozornie prosta zmiana uposażonego do polisy życiowej, która po śmierci ubezpieczonego wywołała lawinę pytań.

Kto naprawdę podpisał dokument? Czy chory, ledwo chodzący mężczyzna zdołał sam dotrzeć do biura? I dlaczego zniknęła pierwsza wersja formularza?

Rodzina w tle, ale nie razem

Gdy Waldemar W. trafił do szpitala z poważnym nowotworem, jego siostra miała jedną prośbę – by zmienić uposażonego w jego polisie. Początkowo ubezpieczony wskazał swojego siostrzeńca i jego córkę. Ale w trakcie choroby, jak wynika z relacji bratanicy, postanowił przepisać wszystko właśnie na nią. Dlaczego? Bo – jak twierdzi – to ona się nim zajmowała. Brzmi racjonalnie? Nie do końca.

Zagubione dokumenty, niespójne wersje

Agentka, która zajmowała się sprawą, relacjonuje wiele chaotycznych wydarzeń: spotkanie pod szpitalem, kartka z danymi uposażonej, która gdzieś przepadła, podpisany formularz, który… zaginął. Gdy ponownie wygenerowano dokument, podpisano go rzekomo osobiście w agencji.

Problem w tym, że według relacji bliskich w tym czasie Waldemar nie był już w stanie sam dotrzeć na miejsce. A podpis? Eksperci wskazują na inny charakter pisma niż na wcześniejszych dokumentach.

Czy ktoś pomógł za bardzo?

Najbardziej niepokoi jednak inny fakt – podpis z wniosku o zmianę uposażonego nie pasuje ani do wzoru podpisu z wcześniejszej deklaracji, ani do podpisów agentki czy bratanicy. Wygląda jak cudzy. Czy doszło do sfałszowania? A może – jak sugerują niektórzy – choroba i osłabienie tak zmieniły pismo ubezpieczonego?

Detektywi z Biura Bezpieczeństwa Biznesu Alfa nie przesądzają – ale rekomendują ekspertyzę biegłego grafologa.

Wnioski dla branży

Ta sprawa to ostrzeżenie. Zmiana uposażonego to decyzja o ogromnym znaczeniu, często podejmowana w emocjonalnych, dramatycznych okolicznościach. W takich momentach kluczowa jest rzetelna dokumentacja i bezbłędna procedura – każde uchybienie może kosztować dziesiątki tysięcy złotych… i zaufanie.

Czy agenci są odpowiednio przygotowani na takie sytuacje? Czy biura mają systemy kontrolne, które zapobiegają manipulacjom? I wreszcie – czy ubezpieczyciele traktują takie sprawy z należytą uwagą?

Marcin Markowski
prezes zarządu
Biuro Bezpieczeństwa Biznesu ALFA Sp. z o.o.
marcin.markowski@bbbalfa.com