Pieniądze ze sprzedaży Open Life oraz Open Brokers mają umożliwić Open Finance m.in. spłatę zobowiązań finansowych oraz bieżące funkcjonowanie. Jednak znalezienie chętnego na zakup tych aktywów wcale nie musi być łatwym zadaniem – zauważa „Puls Biznesu”.
W przypadku Open Life problemem jest to, że motorem napędowym jego sprzedaży są polisy inwestycyjne, które nie mają dobrej prasy na rynku, a co więcej – są przedmiotem spraw sądowych przeciwko towarzystwu oraz kar nakładanych przez instytucje takie jak UOKiK. Problemy pogłębiła pandemia, w efekcie której klienci masowo wycofywali pieniądze z produktów oferowanych przez zakład. Efekt? Jego ubiegłoroczny przypis składki spadł o 59% r/r. Open Life zanotowało też stratę netto na poziomie 24,5 mln zł.
Michał Orzechowski, ekspert Willis Towers Watson Polska, uważa jednak, że stratę netto, spory sądowe czy karę nadzorczą można postrzegać w kontekście szansy dla potencjalnego inwestora, szacującego potencjał zakupu w perspektywie kilkuletniej, choć wszystko oczywiście zależy od ceny. Inni eksperci są mniej optymistyczni, wskazując, że potencjalny inwestor musi liczyć się z dużym ryzykiem prawnym dotyczącym polis z UFK. A nie sposób przewidzieć, w jaki sposób zostanie ono rozwiązane w zakresie regulacyjnym.
Wśród zalet Open Life, które mogłyby skusić potencjalnego inwestora, Joanna Tomicka-Zawora, prezes Open Finance, wymienia portfel rentownych produktów z potencjałem rozwoju, gotowość do wdrażania nowych rozwiązań produktowych, posiadanie rozwiniętych, skalowalnych i nowoczesnych systemów IT do sprzedaży i obsługi zarówno produktów inwestycyjnych, jak i ochronnych, oraz kompetentnych pracowników, zdolnych do rozwijania produktów życiowych na potrzeby każdej sieci sprzedaży.
Więcej:
„Puls Biznesu” z 5 maja, Karolina Wysota „Open Finance zrzuca ubezpieczeniowy balast”:
https://www.pb.pl/open-finance-zrzuca-ubezpieczen…
(AM, źródło: „Puls Biznesu”)