Rozmowa z Arturem Pakułą, prezesem zarządu Arrant (Grupa Punkta)
Aleksandra Wysocka: – Co dobrego słychać w Arrancie?
Artur Pakuła: – Pełna mobilizacja, bowiem przed nami jubileuszowy rok, w którym obchodzimy dziesięć lat działalności. Przede mną osobiście też wiele wyzwań, ponieważ odpowiadam za ubezpieczenia detaliczne w trzech spółkach należących do Grupy Punkta. Każda z firm należących do grupy – Arrant, Punkta i Profi Finance posiada własną specyfikę, historię i kulturę biznesową. Profi Finance działa już dwie dekady. Punkta jest najmłodszą historycznie spółką, ale niezwykle dynamiczną i nowoczesną.
Chcemy z jednej strony zachować tę wyjątkowość i osobność wszystkich trzech brandów, ale jednocześnie umożliwić skorzystanie ze wspólnych zasobów, takich jak technologia, standardy obsługi i rozliczeń.
Dlaczego nie chcecie stworzyć jednej sieci sprzedaży?
– W różnorodności widzimy zasób. Uważam, że warto uszanować to, co udało się zbudować każdej z firm. Ubezpieczenia to mocno relacyjna branża. Nie wierzę w mechaniczne ujednolicanie bardzo różnych podmiotów. Są takie próby na rynku, ale czy zawsze kończą się sukcesem? Niekoniecznie.
Jako Grupa Punkta stawiamy sobie wspólne cele, szanując indywidualną kulturę każdej ze spółek. Ujednolicenie standardów, o którym wspominałem na początku rozmowy, to wyzwanie, jednak wiemy, że przełoży się na nasz wspólny sukces.
W tej rozmowie chciałabym się skupić na Arrancie. Co się udało zbudować przez te dziesięć lat?
– Jest wiele powodów do satysfakcji. Siłą Arranta jest na pewno konsekwentny, stały wzrost. Nie było roku, żebyśmy nie rozwijali biznesu w tempie ponadrynkowym. To o czymś świadczy. Dla mnie ogromnie ważne jest też to, że mamy jeden z najniższych na rynku wskaźników rotacji wśród kadry menedżerskiej. Od lat jesteśmy zgraną drużyną, która chce tworzyć coś wyjątkowego na rynku ubezpieczeń. Ta ciągłość w zarządzie i na szczeblu regionalnym zapewnia naszym partnerom stabilne warunki współpracy, opartej na wspólnych wartościach i zaufaniu. Dołączają do nas nowi agenci, niektórzy odchodzą, ale mamy około 250 osób, które od wielu lat są z nami na dobre i na złe. To trzon naszego biznesu.
Najbardziej cenię wieloletnie relacje oparte na regułach fair play. Agenci doceniają to, że jesteśmy wobec nich w porządku. Kluczowe decyzje konsultujemy z agentami i w moich przyszłorocznych planach jest jeszcze więcej dialogu. Oni chcą aktywnie wpływać na to, w którą stronę zmierzamy jako firma.
Naszym kolejnym atutem są nowoczesne narzędzia sprzedażowe, w tym unikalna porównywarka zakresów ubezpieczeń. Szczególnie dumny jestem z autorskiej aplikacji do analizy potrzeb, która stała się niedawno obiektem zainteresowania konkurencji. Nasi agenci dysponują też systemem CRM i nowoczesną porównywarką cenową. W planach jest zintegrowanie agentów z portalem OTO Agent, który pomaga zwiększyć widoczność w sieci.
Jak układają się Wasze relacje z Wienerem?
– Wiener jest bardzo bliski mojemu sercu. Karierę ubezpieczeniową zaczynałem w firmie TUK, który potem przekształcił się w Daewoo, następnie w PTU, w Gothaer, a ostatecznie w Wiener. Skomplikowana historia fuzji i przejęć! Z Anną Włodarczyk-Moczkowską pracowaliśmy też ramię w ramię przez kilkanaście lat w ERGO Hestii, współtworząc MTU. A jak jest teraz?
Mogę śmiało powiedzieć, że Wiener jest zakładem ubezpieczeń grającym fair. Doceniam transparentną komunikację, otwartość na dialog, dobre produkty, które w razie potrzeby są w szybki sposób udoskonalane w odpowiedzi na sugestie dystrybutorów. Jeśli coś chcielibyśmy zmienić, otwarcie o tym mówimy. To bardzo istotne i podobnymi zasadami kieruje się Arrant.
Dziękuję za rozmowę.
Aleksandra E. Wysocka