Nieporozumienia na tle definicji

0
473

Spotkałem klientkę innego ubezpieczyciela, u której zdiagnozowano nowotwór in situ piersi. Jest po mastektomii, z nadzieją, że choroba się nie rozwinie, nie spowoduje przerzutów. Była poruszona, opowiadając, jak po postawieniu diagnozy ścinającej z nóg i po usunięciu piersi rozpoczęła starania o świadczenie z polisy ubezpieczenia grupowego u jednego z ubezpieczycieli będącego tzw. liderem rynku życiowego.

Tuż po zawarciu umowy ubezpieczenia na życie agent ubezpieczeniowy zaprzestał kontaktów. Sprzedał, zapomniał, może już nie pracuje – stwierdziła klientka. Składki szły systematycznie na konto polisy. Mniej więcej po upływie roku zdiagnozowano chorobę. Próby nawiązania kontaktu ze sprzedawcą ubezpieczenia spełzły na niczym.

Kontakty z infolinią ubezpieczyciela, szczególnie zaś z botami, okazały się drogą przez mękę. Uważa, że w tak trudnych przypadkach twory technologiczne do obsługi, nie mówiąc już o pomocy, są rozwiązaniem trudnym do zaakceptowania. Preferuje kontakt z żywym człowiekiem.

Gdy już udało się zgłosić roszczenie, przekazać wymaganą dokumentację medyczną, towarzystwo odmówiło wypłaty świadczenia, uprzejmie informując, że zdarzenie nie wyczerpuje definicji przywołanej w ogólnych warunkach ubezpieczenia, w których owszem, jest mowa o nowotworze, ale złośliwym, nie in situ. Inny ubezpieczyciel wypłacił należne świadczenie z polisy indywidualnej.

Nie zdawała sobie sprawy z różnic pomiędzy nowotworem złośliwym a tym, który ją zaatakował i co do którego ma nadzieję, że nie rozwinie się w postać złośliwą. Czy była o tym mowa w trakcie spotkania z agentem? Nie przypomina sobie. Raczej ogólnie – nowotwory, zawał serca, udar mózgu, jako najpoważniejsze choroby cywilizacyjne nękające Polki i Polaków. Dziś wie, że ważne jest, by dopytać i podjąć decyzje w pełni świadomie. Zdaje sobie również sprawę, że prawdopodobnie żaden ubezpieczyciel nie zaakceptuje już jej wniosku o ubezpieczenie na życie…

W jednym ze swoich tekstów pisałem o sytuacji, w której ubezpieczyciel odmówił roszczenia z tytułu pobytu w szpitalu ubezpieczonej, ponieważ dogrzebał się w dokumentacji z leczenia sprzed kilku lat, że klientka miała usuniętego mięsaka macicy. Bez powikłań, a badania histopatologiczne nie potwierdzały diagnozy ani pod kątem wystąpienia nowotworu złośliwego, ani nowotworu in situ. Nie zgłaszała roszczenia z tego tytułu. Pech chciał, że po zmianie zakładu pracy przystąpiła do ubezpieczenia grupowego u tego samego ubezpieczyciela. Oświadczyła w deklaracji ubezpieczeniowej, że w ciągu ostatnich pięciu lat nie zdiagnozowano i nie leczono u niej nowotworu, zgodnie ze swoją wiedzą i z informacjami otrzymanymi od lekarza prowadzącego – wszystko jest w najlepszym porządku, nie ma powodów do niepokoju. I było wszystko w porządku do czasu, gdy ponownie została przyjęta na oddział ginekologiczny.

Z tytułu hospitalizacji ubezpieczyciel odmówił wypłaty świadczenia, powołując się na wyżej przytoczoną sytuację i uprzejmie informując, że skłamała, składając oświadczenie, bo to był nowotwór. Składki płynęły miesiącami, firma nie informowała przystępującej do ubezpieczenia, że jej zdaniem oświadczenie nie jest zgodne z faktami, i że mając wcześniejszą dokumentację medyczną, winna zażądać jej uzupełnienia o aktualne badania, diagnozy.

Ubezpieczona urażona stanowiskiem ubezpieczyciela zrezygnowała z ubezpieczenia, pociągając za sobą inne osoby. Jest przekonana, że nigdy nie zdiagnozowano u niej nowotworu, a ubezpieczyciele to złodzieje.

Gdy chodzi o poważne choroby, oferty ubezpieczycieli są dostępne już w rozwiniętych pakietach. Jest w czym wybierać, jeśli wybieraniu towarzyszy dobry stan zdrowia i posiadane środki finansowe. Nie brakuje też kiepskich ofert, nieprzystających do zmieniającej się sytuacji zdrowotnej społeczeństwa i demografii. Jak mówi przysłowie – każda potwora znajdzie swego amatora. Z braku lepszego rozwiązania agent sprzeda to, co mu jego ubezpieczyciel – partner biznesowy sprzedawać nakazuje. Bo dobre. Dobry sprzedawca sprzeda przecież ocieplane buty klientom w Afryce, nie wybrzydza.

Dziś jedni ubezpieczyciele nadal mogą oferować klientom tylko nowotwory złośliwe z różnymi ograniczeniami, inni zaś poszerzają zakres zachorowania o nowotwór in situ, zwykle z niższą sumą. Stwarzają tym samym większy zakres ochrony, nie za darmo przecież, z definicjami nowotworu w OWU.

Sławomir Dąblewski

dablewski@gmail.com