Dyrektor generalny komitetu organizacyjnego Igrzysk Olimpijskich w Tokio Toshiro Muto powiedział 10 kwietnia br., że nie może zagwarantować, czy przełożona olimpiada faktycznie odbędzie się w przyszłym roku.
Krytykowany za opieszałość premier Japonii Shinzo Abe wprowadził w końcu restrykcje mające na celu zapobieganie rozprzestrzenianiu się koronawirusa. Muto zauważył, że nikt nie jest w stanie powiedzieć, czy do lipca 2021 r. sytuacja zostanie opanowana. W marcu termin rozpoczęcia olimpiady w Tokio został przesunięty na 23 lipca 2021 r., a paraolimpiady na 24 sierpnia. Pytany o plan alternatywny w stosunku do 2021 r. Muto powiedział: – Zamiast myśleć o planie alternatywnym, powinniśmy dołożyć wszelkich starań. Ludzkość powinna zmobilizować całą swoją technologię i wiedzę do ciężkiej pracy nad terapiami, lekami i szczepionkami.
Podczas zdalnej konferencji Muto był pytany kilkakrotnie o dodatkowe koszta przełożenia imprezy, szacowane przez japońskie media na 2–6 mld dol. Według Muto jest za wcześnie, żeby powiedzieć, ile to będzie kosztować i kto za to zapłaci. Olimpiada Tokio 2020 jest chroniona kilkoma polisami. Jednak na razie nie ma jasności, czy przełożenie igrzysk kwalifikuje się jako zdarzenie ubezpieczone.
Na razie płomień olimpijski przestał być eksponowany i pieczę nad nim sprawuje zarząd Tokio 2020. Międzynarodowy Komitet Olimpijski prawdopodobnie rozważa wysłanie płomienia sztafetą dookoła świata jako symbolu walki z wirusem, jednak nie będzie to możliwe przed zniesieniem ograniczeń w podróżowaniu.
(AC, źródło: Insurance Journal)