Zanim przejdę do sedna, trochę o historii szczepień. Wydaje się, iż trudno jest zakwestionować ich zbawienny wpływ na losy ludzkości. Zanim je wprowadzono na szeroką skalę, choroby zakaźne wszelkiej maści były plagą i budziły strach na całym świecie.
Dzięki szczepieniom niemalże całkowicie wyeliminowano występowanie ospy prawdziwej, wirusa polio, zmniejszono zachorowalność i śmiertelność na wiele chorób zakaźnych, takich jak błonica, tężec, krztusiec, odra, różyczka, gruźlica, świnka, WZW typu B i WZW typu A. W Polsce po wojnie aż do 1960 r. szczepienia były realizowane w systemie akcyjnym, później wprowadzono Program Szczepień Ochronnych z podziałem na szczepienia obowiązkowe i zalecane.
– Kiedyś mówiono, że dzieciak niezaszczepiony będzie się źle chować. To był kanon, coś oczywistego. Rodzice domagali się szczepień, dochodziło nawet do takich sytuacji, że w latach 80., kiedy już nie szczepiono przeciwko ospie prawdziwej, dopominali się o tę szczepionkę. Społeczeństwo akceptowało szczepienia ze względu na świeżą pamięć o ludziach, którzy chorowali, umierali, cierpieli – mówi prof. Danuta Naruszewicz-Lesiuk z Państwowego Zakładu Higieny.
Sam należę do pokolenia zaszczepionych, zgodnie z obowiązującym wówczas kalendarzem szczepień, a terminów skrupulatnie pilnowała moja nieżyjąca już mama. Pamiętam, że każdego kolejnego bardzo się obawiałem ze względu na przesadnie wyobrażany ból związany z ukłuciem. Po szczepieniu była nagroda w postaci lodów lub innych łakoci, które pozwalały natychmiast puścić w niepamięć owe emocje. Zapewne również dzięki szczepieniom żyję już trochę lat.
Dziś dziwią mnie wszelkie postawy kwestionujące ich zasadność, a co więcej – wskazujące na poszczepienne zagrożenie życia, pogwałcenie praw obywatelskich przy próbach wprowadzenia obowiązku szczepień, w tym przeciwko aktualnemu zagrożeniu, jakim jest wirus SARS COV-2. Sekty antyszczepionkowców zyskują coraz większą liczbę zwolenników, za nic mając naukę i dowody z niej płynące. Im głupsze głoszą teorie (czipy, szczepionki z płodów ludzkich, zmianę genów itp.), tym bardziej poszerzają krąg wyznawców.
Jestem za obowiązkowym szczepieniem przeciw aktualnie panującemu i mutującemu wirusowi, ponieważ jest on zagrożeniem powszechnym w skali makro. Zagraża narodom i gospodarkom całego świata, Polska nie podlega tu jakiemuś cudownemu wyłączeniu dzięki czuwającej nad narodem wybranym opatrzności.
Gdy piszę ten tekst, oficjalnie w Polsce zachorowało na Covid-19 blisko 2,9 mln osób, blisko 76 tys. zmarło, choć według danych międzynarodowych liczba ta przekracza 150 tys. W skali świata to ponad 194 mln zachorowań i 4,2 mln zgonów. Czy te dane da się zakwestionować? A potężne straty gospodarcze, jakie spowodowała pandemia?
Zapewne tak, poprzez ich zaprzeczenie, uznanie za kłamstwo, bo wirus nie istnieje, a jeśli nawet, nie jest niczym więcej jak tylko odmianą grypy, wymyślonym przez koncerny farmaceutyczne w celu uzyskania gigantycznych zysków. Zysków koncernów nie da się zakwestionować, wszak epidemia spowodowała konieczność uruchomienia badań ultranowoczesnych, wymagających dużych nakładów finansowych, które przyniosły efekt w postaci skutecznych szczepionek. W zamian za wkład i produkt maksymalizują swoje liczone w miliardach dolarów dochody. Zapewne mogłyby mniej żreć, ale to one dziś zapewniają ludzkości narzędzie do ochrony życia i zdrowia, dyktując cenę.
Dzięki działaniom podjętym przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona wprowadzono w całym kraju certyfikat sanitarny, który jest przepustką zdrowotną potwierdzająca pełne szczepienia lub ostatni test na koronawirusa. Przyjęto także nową ustawę antycovidową, zawierającą rozszerzenie certyfikatu sanitarnego i obowiązkowe szczepienia dla pracowników służby zdrowia. Ustawa otwiera drogę do zwolnienia pracowników zakładów publicznych, którzy odmawiają uzyskania przepustki zdrowotnej. Zakłada ona także obowiązek szczepień. Certyfikat stosowany jest już w obiektach kulturalnych i rekreacyjnych, jego rozszerzenie o kawiarnie, restauracje i pociągi zaplanowano na początek sierpnia.
Jestem za takimi samymi rozwiązaniami w Polsce. Ostatnio wspomniał o tym wicepremier, który głosuje, ale się nie cieszy.
A teraz o naszym światku ubezpieczeniowym. Jakoś nie słyszę o aktywnym wspieraniu szczepień przeciw Covid-19 przez ubezpieczycieli, poza lakonicznymi komunikatami w rodzaju „szczepmy się”. Niby wspieramy, ale nienachalnie, ostrożnie raczej, by się nie daj Boże nie narazić komukolwiek i nie być posądzonym o łamanie praw pracowniczych, obywatelskich czy jakich tam.
Postawa bierna nie spowoduje, że oto nagle ubezpieczeniowcy postanowią sami z siebie gremialnie się zaszczepić. Nie czynią tego również ludzie służby zdrowia, to dlaczego my?
Otóż dlatego, że wspieramy działania promujące zdrowie, najmilej widzimy klienta zdrowego, gruntownie testujemy jego wszelkie przypadłości zdrowotne przed wyrażeniem zgody na ubezpieczenie na warunkach zaproponowanych przez klienta.
Otóż dlatego, że agent życiowy, spotykając się z klientem, sam powinien być wzorcem, prościej – być zaszczepionym, bo rozmawia o śmierci, chorobach i konsekwencjach finansowych z nimi związanych. Nie można być obłudnym w tym fachu.
Zauważyłem w swoim środowisku, że skuteczny jest argument braku możliwości wyjazdu do ciepłego kraju wskutek wygranej wycieczki w konkursie sprzedażowym. Może jeszcze zakaz wstępu do biura, przecież można pracować zdalnie.
Sławomir Dąblewski