„Pani Kasiu, nie podpiszemy teraz umowy, bo nie wiem, co mnie czeka”. „Pani Kasiu, przełóżmy tę sukcesję. Teraz skupiam się na rodzinie i ratowaniu biznesu”. Minęły już dwa miesiące od dnia, w którym odebrałam pierwsze tego typu telefony od moich klientów. Grunt zaczął usuwać mi się spod nóg. Ja, królowa planowania, nierozstająca się ze swoim kalendarzem, co rusz realizująca kolejne cele, poczułam, że nie mam na nic wpływu.
W maju 2020 czas ścisłej izolacji powoli staje się niemiłym wspomnieniem. Mimo maseczek oddychamy z ulgą – ruszają przedszkola, szkoły, restauracje i salony fryzjerskie. Życie wraca na właściwe tory.
To dobry czas na bilans mojej pracy. W którym miejscu jestem? Jak wykorzystałam przymusowe koronawakacje?
Zawieszenie
Otóż zaczęłam od małego załamania nerwowego. Marazm to zły doradca. Mnie kazał siedzieć bezproduktywnie przed wszelkiej maści ekranami i czekać na cud. Na szczęście przyszło oświecenie: przecież całe życie zajmuję się wyłącznie tym, na co mam wpływ!
Zerwałam toksyczną relację z medialnymi doniesieniami. Skończyłam z niewartymi funta kłaków dyskusjami na tematy pseudonaukowe. Wróciłam do siebie i swoich priorytetów.
Działanie
By powstrzymać wzbierającą falę spadających kontraktów, dzwoniłam do wszystkich moich klientów. Pytałam, jak sobie radzą i jak mogę im pomóc. Chciałam również wiedzieć, które branże ich zdaniem radzą sobie w obecnej sytuacji najlepiej. Dzięki tym rozmowom zaczęły się dziać cuda. Odnalazłam nie tylko moją sprawczość, ale i rynki z pieniędzmi!
Napędzały mnie wnioski z pewnego badania dotyczącego firm, które najlepiej poradziły sobie z globalnymi kryzysami. Nie były to spółki z największym kapitałem, najstarsze czy przodujące w rankingach. Charakteryzowały je dwie cechy: szybkość działania oraz zdolność adaptacji.
Pożegnałam więc bez żalu świat sprzed marca 2020, ustaliłam z bliskimi godziny mojej pracy, dałam szansę wideokomunikatorom i wkroczyłam w nowy etap – pracy online. Korzystając z możliwości, jakie daje sieć, zrobiłam naprawdę sporo. Otóż:
- dokończyłam pisać swoją pierwszą książkę (dostępną w wersji elektronicznej i papierowej)
- uruchomiłam stronę promującą książkę
- przeprowadziłam swoją pierwszą serię wyzwań na Facebooku (były i wideo na żywo)
- zaprosiłam do współpracy ekspertów z dziedzin psychologii, budowania marki osobistej i rozwoju osobistego, by w myśl zasady synergii razem móc więcej
- 90% moich spotkań z klientami przeniosłam do sieci – tam buduję relacje, przeprowadzam analizy, piszę wnioski i biorę rekomendacje
- skupiłam się na umacnianiu swojej marki (zaraz po tym, gdy jedna z klientek zdecydowała się zawrzeć ze mną umowę po szybkim wygooglowaniu informacji na mój temat)
- rekrutuję ludzi do pracy online
- przystąpiłam do nowych klubów biznesowych online
- nagrałam filmy szkoleniowe dotyczące mojej filozofii pracy
- pracuję ponad podziałami – wraz z kolegami z branży ubezpieczeń na życie pracuję nad nowym, dochodowym projektem
- poznaję nowych ludzi i pozyskuję współpracowników ze wszystkich zakątków kraju
Straty czy zyski?
Nie ma bilansu bez matematyki. Moje wpływy w marcu i kwietniu były mniejsze niż wcześniej. W zamian dostałam jednak coś znacznie trwalszego – radość ze wszystkich nowych działań i pewność, że choć nie mam pojęcia, jak teraz będzie wyglądał nasz świat, poukładałam swoje życie zawodowe tak, by już nic nie wytrąciło mi sprawczości z rąk.
Jak wygląda twój bilans? Jeśli ciągle tkwisz na koronawakacjach – nic straconego! Śledź tę rubrykę. Moją misją stało się udzielanie pomocy każdemu, kto o nią poprosi, byśmy wspólnie uchronili się przed koronabankructwem. Zainteresowany?
Katarzyna Pilczuk
członek stowarzyszenia MDRT, dyrektor agencji w Prudential Polska, autorka książki „Zostań doradcą, nie sprzedawcą”
www.katarzynapilczuk.pl