Blog - Strona 36 z 1420 - Gazeta Ubezpieczeniowa – Portal
Strona główna Blog Strona 36

Deloitte: Kluczowe znaczenie cyfryzacji i demografii dla ubezpieczeń zdrowotnych

0
Marcin Warszewski

Postępujący proces starzenia się polskiego społeczeństwa oraz znaczenie kwestii zdrowia psychicznego dla młodszych pokoleń są kluczowymi zjawiskami kształtującymi sektor ubezpieczeń zdrowotnych. Jednocześnie wyzwania systemu ochrony zdrowia, takie jak niedobór lekarzy czy pielęgniarek, napędzają zjawisko cyfryzacji niektórych usług medycznych, takich jak prediagnostyka. Zdaniem uczestników debaty „Ubezpieczenia zdrowotne: quo vadis?” organizowanej w ramach konferencji EKF Ubezpieczenia: „Sprzedaż, Innowacje, Ryzyko” poprawa efektywności usług dzięki wykorzystaniu nowoczesnych technologii może odegrać kluczową rolę w rozwoju sektora w najbliższych latach.

Demografia kształtuje ubezpieczenia

Przytoczone w trakcie debaty dane Eurostatu i Głównego Urzędu Statystycznego wskazują, że zarówno Polska, jak i Europa zmagają się z problemami wynikającymi ze zmieniającej się struktury demograficznej społeczeństw. Rosnący odsetek osób w wieku podeszłym zwiększa zapotrzebowanie na usługi medyczne, podczas gdy liczba aktywnych zawodowo lekarzy i pielęgniarek spada. Te zjawiska tworzą wyzwania zarówno dla sektora opieki zdrowotnej, jak i dla firm oferujących ubezpieczenia zdrowotne.

Jednym z najważniejszych trendów kształtujących rynek ubezpieczeń zdrowotnych jest zmieniająca się demografia Polski. W najbliższych latach zakres usług oferowanych przez ubezpieczycieli zdrowotnych powinien w większym stopniu uwzględniać świadczenia dla osób dobiegających wieku emerytalnego i starszych. Jednocześnie w ostatnich latach wydatki Polaków na prywatne świadczenia z zakresu ochrony zdrowia rosły i ten trend powinien utrzymać się w przyszłości. Tworzy to szansę dla sektora, o ile firmy z branży ubezpieczeniowej będą dysponować zasobami umożliwiającymi zaspokojenie rosnącego popytu – mówi Marcin Warszewski, partner, lider usług dla sektora ubezpieczeniowego Deloitte.

Cyfryzacja szansą dla sektora

Uczestniczący w debacie eksperci podkreślili znaczenie digitalizacji dla efektywności usług oferowanych w ramach systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Wskazano na konieczność inwestycji w rozwiązania wspierające umawianie pacjentów do specjalistów, koordynujące procesy leczenia oraz stosowanie narzędzi wspierających pracę lekarzy. Podkreślono także rosnącą powszechność stosowania takich narzędzi, jak voiceboty czy mobilne kanały rejestracji pacjentów, umożliwiające redukcję kosztów funkcjonowania systemu.

– Wykorzystanie najnowszych rozwiązań technologicznych w ochronie zdrowia może przynieść wymierne korzyści niemal na każdym etapie procesu leczenia. Dotyczy to m.in. kwestii profilaktyki, gdzie już teraz obserwujemy, jak przydatne potrafią być urządzenia umożliwiające regularne monitorowanie funkcji życiowych, m.in. coraz popularniejsze smartwatche. Z kolei narzędzia oparte o generatywną AI mogą odegrać istotną rolę w optymalizacji procesu kierowania pacjenta do odpowiedniego specjalisty czy analizy danych i dokumentacji medycznej. Rozwój powszechności stosowania nowoczesnej technologii może więc pomóc w przeciwdziałaniu negatywnym skutkom niedoboru i dostępności usług medycznych – mówi Andrzej Skasko, partner associate Deloitte.

Ubezpieczenia zdrowotne w miejscu pracy

W trakcie debaty odniesiono się także do perspektywy pracodawców, którzy coraz częściej w ramach benefitów oferują dostęp do pakietów ubezpieczeń zdrowotnych. Podkreślono, że powinny one uwzględniać nie tylko potrzeby starszych pracowników, ale również oczekiwania młodszych pokoleń. Wskazano, że dla tej drugiej grupy istotną kwestią jest m.in. wsparcie dla zdrowia psychicznego. Według ekspertów właściwie dobrany zakres usług zdrowotnych dostępnych w miejscu pracy może przynieść wymierne korzyści danemu przedsiębiorstwu, ponieważ pozytywnie wpływa on na ograniczenie odsetka nieobecności pracowników oraz ich efektywność w miejscu pracy.

Link do relacji.

(AM, źródło: Deloitte)

Prezes PZU SA wyjaśnia kwestię odszkodowania dla poszkodowanej ze Stojkowa

0
Artur Olech

Kilkanaście dni temu opinię publiczną poruszyła sprawa mieszkanki Stojkowa koło Lądka Zdroju, której dom miał być ubezpieczony na sumę miliona złotych. Tymczasem PZU wypłacił jej za zniszczenia wskutek powodzi 85 tys. zł. Do sprawy odniósł się Artur Olech, prezes PZU SA – podał dziennik.pl.

Szef zakładu powiedział, że dom został zalany podczas powodzi z 14 na 15 września, klientka zgłosiła szkodę dwa dni później i 19 września PZU wypłacił pierwszą zaliczkę. Tego samego dnia rzeczoznawca obejrzał dom, żeby oszacować wstępną kwotę, choć woda jeszcze do końca nie zeszła, a następnie 23 września wypłacił następną transzę zaliczki, w sumie 85 tys. zł. Artur Olech podkreślił, że na 1 mln zł ubezpieczone były mury, a ruchomości domowe na 50 tys. zł. Na poczet strat w tych drugich zakład wypłacił 10 tys. zł i poinformował właścicielkę, że w najbliższych dniach dostanie kolejne 30 tys. zł. Prezes dodał, że 1 mln zł za mury zostałoby wypłacone, gdyby doszło do całkowitego zniszczenia budynku lub naruszenia jego konstrukcji. Zapewnił też, że jeśli się okaże, iż ten dom nie nadaje się do zamieszkania, PZU wypłaci pełną sumę ubezpieczenia.

Więcej:

dziennik.pl z 5 października, Andrzej Mężyński „Prezes PZU: Proszę nie szerzyć fałszywych informacji o zaniżaniu wartości szkód”

(AM, źródło: dziennik.pl)

PIU: Powódź nie wstrząśnie ubezpieczeniami

0
Jan Grzegorz Prądzyński

W wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej” Jan Grzegorz Prądzyński, prezes zarządu Polskiej Izby Ubezpieczeń, wyraził przypuszczenie, że ubezpieczone koszty tegorocznej powodzi mogą być wyższe od tych, które wygenerował kataklizm sprzed 14 lat. Obciążenia te nie zachwieją jednak branżą.

Szef PIU zwrócił uwagę, że obecny żywioł nie jest tak rozległy, jak ten z 2010 roku, ale pokrycie ubezpieczeniowe nieruchomości, a także koszty odtworzenia są znacznie wyższe niż wówczas. Dlatego zdaniem Jana Grzegorza Prądzyńskiego obecna katastrofa może kosztować rynek więcej niż 1,7 mld zł z tytułu poprzedniej wielkiej wody. Nawet jednak w takiej sytuacji branża nie zachwieje się, dzięki posiadanym rezerwom oraz reasekuracji.

Ekspert przyznał też, że jeśli chodzi o dobrowolne ubezpieczenia majątkowe, to sytuacja w naszym kraju jest dużo lepsza niż jeszcze kilkanaście lat temu, ale dystans w tym obszarze pomiędzy naszym krajem a Europą Zachodnią i Północną nadal jest duży. W ocenie Jana Grzegorza Prądzyńskiego jest za wcześnie, aby powiedzieć, że w wyniku powodzi stawki w polisach pójdą w górę. Wciąż bowiem trwa szacowanie strat. Prezes Izby uważa też, że katastrofy naturalne skłaniają do ubezpieczania się, choć utrzymującym się problemem jest niedoubezpieczenie mienia, aby zaoszczędzić na składce.

Więcej:

 „Dziennik Gazeta Prawna” z 8 października, Aleksandra Hołownia i Nikodem Chinowski „Polisy od powodzi mogą zdrożeć”

(AM, źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”)

Elastyczne AC dla nowych i starszych pojazdów

0
Źródło zdjęcia: LINK4

Autocasco ma sens tylko tuż po tym, jak pojazd opuszcza salon? To mit, przekonują eksperci LINK4. W 2024 r. ubezpieczyciel wprowadził istotne zmiany w swojej ofercie autocasco, stawiając na dostosowanie produktów do realnych potrzeb kierowców.

Trzy warianty ochrony pozwalają na większą elastyczność w zakresie napraw, co jest odpowiedzią na dynamiczne zmiany na rynku motoryzacyjnym, w tym rosnącą liczbę samochodów leasingowanych. Zapewniają również wiele udogodnień, w tym możliwość korzystania z samochodu zastępczego na czas naprawy.

Trzy warianty autocasco

Nowa oferta AC LINK4 to trzy warianty likwidacji szkody, z których każdy odpowiada na inne potrzeby właścicieli pojazdów.

  • Kosztorys – W tym wariancie klient sam decyduje o sposobie naprawy pojazdu, a ubezpieczyciel wypłaca odszkodowanie na podstawie wyceny szkody. To rozwiązanie idealne dla tych, którzy preferują naprawy we własnym zakresie, w warsztatach niezależnych lub nawet w przydomowym garażu. Wbrew powszechnemu mitowi, że AC wymaga naprawy w autoryzowanych serwisach, ten wariant daje pełną swobodę działania.
  • Warsztat – Ten nowy wariant oferuje możliwość bezgotówkowej naprawy w dowolnym warsztacie nieautoryzowanym. Jest to szczególnie korzystne dla właścicieli starszych pojazdów, którzy nie muszą serwisować swoich aut w drogich stacjach autoryzowanych. To rozwiązanie obala mit, że naprawy w ramach AC muszą być zawsze kosztowne. Wariant ten oferuje naprawy z wykorzystaniem części zamiennych wysokiej jakości (oznaczonych symbolem Q), co pozwala na optymalizację kosztów przy zachowaniu standardów.
  • ASO – Opcja ta jest skierowana do właścicieli nowych pojazdów oraz użytkowników aut leasingowanych, dla których naprawa musi odbywać się zgodnie z wymogami producenta, aby utrzymać wartość rynkową samochodu. Wariant ASO zapewnia naprawy w Autoryzowanych Stacjach Obsługi, co spełnia wymogi zarówno producentów, jak i leasingodawców. To odpowiedź na potrzebę zachowania wysokich standardów technicznych oraz dbałość o zachowanie gwarancji.

Wysoka jakość likwidacji szkód

LINK4 postawił na transparentność i uproszczenie procesu likwidacji szkód, co jest kluczowe dla budowania zaufania klientów. Istotnym usprawnieniem jest zniesienie minimalnej kwoty szkody, która wcześniej wynosiła 500 zł. To innowacja, która rozbija mit, że AC obejmuje tylko poważne uszkodzenia – teraz klienci mogą liczyć na odszkodowanie nawet w przypadku drobnych zarysowań czy niewielkich uszkodzeń. Cały proces likwidacji jest przejrzysty i efektywny, co sprawia, że użytkownicy mogą liczyć na szybką i sprawną obsługę.

– Każdy zgłoszony przypadek jest dla nas ważny, bez względu na jego skalę. Dlatego staramy się jak najszybciej reagować na potrzeby naszych klientów, niezależnie od tego, czy mają do czynienia z drobnymi zarysowaniami, czy z poważnymi szkodami. Dążymy do tego, aby klient zawsze czuł się wspierany na każdym etapie likwidacji szkody, a efektywność naszych procesów pozwala nam to zapewnić – wyjaśnia Marek Wasilewski, dyrektor Pionu Szkód LINK4.

Ubezpieczenie dostosowane do leasingu

Rosnąca popularność leasingu wymusiła na ubezpieczycielach dopasowanie swoich ofert do specyficznych potrzeb użytkowników tych samochodów. LINK4 odpowiada na te wymagania, oferując wariant ASO w ramach AC, który spełnia wszystkie wymogi umów leasingowych.

Dodatkowo firma rozwija nowe ścieżki obsługi klienta w ramach Strefy Agenta, co pozwoli na sprawniejsze zarządzanie likwidacją szkód i przyspieszenie procesu obsługi leasingowanych pojazdów. To odpowiedź na coraz częstszy problem, jakim jest konieczność utrzymania wartości pojazdu i dbania o zgodność napraw z wymogami producenta.

Samochód zastępczy na czas naprawy

Kolejnym udogodnieniem, które LINK4 wprowadził do swojej oferty AC, jest możliwość korzystania z samochodu zastępczego podczas naprawy uszkodzonego pojazdu. Opcja ta jest dostępna w wariantach Warsztat i ASO, co pozwala klientom zachować mobilność w trakcie napraw.

Samochód zastępczy jest dostępny na okres do siedmiu dni, a wszelkie formalności związane z jego wynajęciem i dostarczeniem są organizowane przez ubezpieczyciela. To rozwiązanie obala kolejny mit, że AC nie oferuje wsparcia w przypadku długotrwałych napraw.

AC a mit o wysokich kosztach

Jednym z najczęściej powtarzanych mitów dotyczących AC jest przekonanie, że ubezpieczenie to jest kosztowne i skierowane wyłącznie do właścicieli nowych, drogich samochodów. LINK4, poprzez wprowadzenie elastycznych wariantów ochrony, pokazuje, że AC może być dostępne również dla osób posiadających starsze pojazdy. Wariant Warsztat umożliwiający naprawę częściami zamiennymi wysokiej jakości to dowód na to, że koszty mogą być zoptymalizowane bez rezygnacji z jakości napraw.

W LINK4 dbamy o to, aby nasi klienci mieli szeroki wybór ubezpieczeń, niezależnie od wieku ich samochodów. Oferujemy ochronę w ramach AC dla pojazdów do 19 lat, a przy odnowieniach nie stosujemy limitu wieku. To kluczowe, bo właściciele starszych aut zasługują na taki sam dostęp do elastycznych wariantów napraw jak użytkownicy nowszych pojazdów – tłumaczy Grzegorz Sikora, koordynator ds. bezpośredniej likwidacji szkód w LINK4.

Stosunek jakości do ceny

LINK4 od lat znajduje się w czołówce ubezpieczycieli pod względem stosunku jakości do ceny. Potwierdza to niezależne badanie przeprowadzone przez Inquiry, oparte na danych YouGov BrandIndex, które uplasowało LINK4 na pierwszym miejscu w kategorii ubezpieczeń w Polsce.

Klienci doceniają nie tylko przystępne ceny, ale również wysoką jakość świadczonych usług, co sprawia, że LINK4 zajmuje drugie miejsce w rankingu najbardziej cenionych marek, ustępując jedynie Allegro.

Ubezpieczycielu, skorzystaj z tych danych do oceny ryzyka

0
Maciej Kaczorek

Rozmowa z Maciejem Kaczorkiem, Account Directorem w e-point

Aleksandra E. Wysocka: – Co dokładnie platforma Pointo obiecuje ubezpieczycielom i dlaczego zdecydowaliście się wejść na rynek właśnie teraz?

Maciej Kaczorek: – Pointo to rozwiązanie, które integruje dane z ponad 230 źródeł – od danych przestrzennych, przez środowiskowe, aż po informacje o infrastrukturze. W ubezpieczeniach precyzyjne dane są kluczowe dla poprawnej oceny ryzyka, a jednocześnie mogą stanowić skuteczne narzędzie w walce z oszustwami ubezpieczeniowymi.

Dlaczego teraz? To nie jest przypadek. W e-point od lat pracujemy z danymi i rozwijamy narzędzia do ich analizy, a widzimy, że branża ubezpieczeniowa coraz bardziej potrzebuje wsparcia w tym obszarze. Świat ubezpieczeń przechodzi cyfrową transformację, ale wciąż brakuje kompleksowego podejścia do wykorzystania danych, a ich jakość i stopień rozproszenia w organizacjach jest istotnym wyzwaniem. Sądzimy, że nadszedł właściwy moment, by zaoferować Pointo jako wsparcie dla pricingu, oceny ryzyka i przeciwdziałania fraudom. Rynek tego potrzebuje, a my jesteśmy gotowi.

Czy precyzyjne dane z platformy Pointo mogą faktycznie tak znacząco wpłynąć na rentowność? Przecież kluczowe wyzwania ubezpieczycieli, jak rosnące koszty szkód, leżą poza ich kontrolą.

– To prawda, koszty szkód, szczególnie w obszarach, takich jak ubezpieczenia komunikacyjne czy majątkowe, stale rosną, ale to nie znaczy, że nie możemy na nie wpłynąć. Klucz tkwi w precyzji. Owszem, ubezpieczyciele korzystają z baz UFG czy CEPiK. Ale istnieje więcej źródeł danych, które mogą okazać się niezwykle przydatne i dać przewagę konkurencyjną. Można ich szukać na własną rękę, oceniać ich przydatność, budować przypadki użycia, integracje, ale to długa i wyboista droga… my już ją przeszliśmy.

Wyobraźmy sobie, że zamiast opierać się tylko na ogólnych danych, mamy dostęp do informacji o rozwoju sieci dróg, natężeniu ruchu, liczbie wypadków w okolicy, zamożności mieszkańców czy dostępności transportu publicznego. To zupełnie zmienia grę. Możemy dostosować składki do faktycznego ryzyka, co znacząco poprawia rentowność.

A co z oszustwami? Ubezpieczyciele od lat walczą z fałszywymi roszczeniami. Czy Pointo może pomóc w tej walce?

– Oszustwa to prawdziwa plaga. Fałszywe roszczenia, wyłudzenia odszkodowań – to zjawiska, które generują miliardowe straty. W tym obszarze Pointo również może odegrać ważną rolę. Wyobraźmy sobie, że rolnik zgłasza szkody spowodowane przez gradobicie. Na papierze wszystko wygląda dobrze, ale kiedy porównujemy zgłoszenie z danymi satelitarnymi, okazuje się, że grad dotknął tylko części jego pola, a nie całości, jak twierdził. W takim przypadku ubezpieczyciel może uniknąć nadmiernych wypłat.

Podobnie jest w ubezpieczeniach komunikacyjnych. Dzięki analizie danych o wypadkach, ruchu drogowym, a nawet pogodzie możemy zweryfikować, czy zgłoszone zdarzenie rzeczywiście było zgodne z rzeczywistością i odzwierciedla wysokość roszczenia. To nie tylko zmniejsza liczbę fałszywych roszczeń, ale też przyspiesza proces likwidacji szkód, co z kolei zwiększa efektywność i redukuje koszty operacyjne.

Skoro Pointo daje dostęp do tylu różnych źródeł danych, czy nie istnieje ryzyko tzw. paraliżu analitycznego? Czy ubezpieczyciele nie zgubią się w nadmiarze informacji?

– To zależy, jak podejdziemy do tematu. Jeśli damy ubezpieczycielom „goły” dostęp do wszystkich danych, oczywiście istnieje ryzyko, że będą przytłoczeni. Dlatego nasza praca polega na czymś więcej. Wspólnie z ubezpieczycielami identyfikujemy konkretne potrzeby biznesowe i budujemy szczegółowe przypadki użycia naszych danych. Nie chodzi o to, żeby wrzucić ich na głęboką wodę i zostawić samych z masą danych.

Pracujemy nad konkretnymi scenariuszami, które pozwalają wydobyć z tych informacji to, co naprawdę ważne. Nasze narzędzia pomagają w analizie i przedstawieniu danych w przystępnej formie, co pozwala podejmować szybkie i trafne decyzje.

Jak Pointo wspiera ubezpieczycieli w przekształcaniu danych na decyzje, które realnie poprawiają rentowność?

– Współpraca zaczyna się od doradztwa. Najpierw wspólnie opracowujemy konkretne przypadki użycia danych, a dopiero potem dostarczamy narzędzia. Ubezpieczyciele mają wysokie kompetencje w zakresie oceny ryzyka, ale nasza rola polega na dostarczeniu im narzędzi, które ułatwiają podejmowanie decyzji na podstawie precyzyjnych danych.

Przykład? Możemy dostarczyć paczki danych o zagrożeniach środowiskowych czy ruchu drogowym, a ubezpieczyciel na tej podstawie może lepiej oszacować ryzyko wystąpienia szkody i odpowiednio dostosować składkę. Pointo może być również zintegrowane z istniejącymi systemami wycen i zarządzania ryzykiem, co daje pełną elastyczność.

Na koniec, co jeszcze ubezpieczyciele powinni wiedzieć o Pointo, zanim zdecydują się na współpracę?

– Warto sprawdzić samemu, jak precyzyjne dane mogą wspierać biznes. Pointo to nie tylko platforma danych – to także narzędzie, które pozwala na pełną personalizację i dostosowanie do indywidualnych potrzeb ubezpieczyciela.

Pracujemy razem, aby znaleźć najlepsze rozwiązania, które naprawdę wpłyną na poprawę rentowności i efektywność działania. Jesteśmy tu, aby działać wspólnie z klientami nad wymierną wartością dla ich biznesu, a nie tylko sprzedawać paczki danych.

Dziękuję za rozmowę.

Aleksandra E. Wysocka


Maciej Kaczorek, Account Director w e-point, gdzie odpowiada za współpracę z sektorem ubezpieczeniowym. W swojej karierze współpracował z czołowymi instytucjami finansowymi, takimi jak PKO BP, PZU, ING, BNP Paribas, Inteligo, Raiffeisen Bank, SGB Bank, Allianz, Aegon, SIGNAL IDUNA, oraz z instytucjami publicznymi (Komenda Główna Policji, TVP, NFZ). Jego zaangażowanie we wdrażanie skutecznych strategii IT przynosi klientom wartościowe transformacje cyfrowe, łączące światy technologii i biznesu.

Jego podejście do biznesu oparte jest na budowaniu z klientami długoterminowych relacji, charakteryzujących się zaufaniem, transparentnością i wzajemnym szacunkiem. Jego postawa etyczna, wyczulenie na compliance i etykę biznesową, wyniesione z wieloletniej pracy w międzynarodowych korporacjach, umożliwiają mu tworzenie wartościowych, opartych na zaufaniu, nietransakcyjnych relacji z partnerami.

OC komunikacyjne to dopiero początek

0
Katarzyna Barszcz-Mrozicka

To najbardziej popularne ubezpieczenie w świadomości Polek i Polaków, prawie każdy słyszał o tym, że ubezpieczenie samochodu jest obowiązkowe. Większość klientów wie również, że za jego brak poniesie finansową karę.

Niestety, sporo osób przekonanych jest, że kara pochodzi od firmy ubezpieczeniowej lub (o zgrozo!) od agenta, który „donosi” na nieubezpieczonych klientów. Z tym ostatnim zarzutem warto walczyć w mowie, piśmie i na wszelakie sposoby. 

To, co w ubezpieczeniach komunikacyjnych budzi wątpliwości wśród klientów, to jak, kiedy i kto je może zawierać oraz rozwiązać. Typowe sprawy mają typowe rozwiązania, co jednak, gdy temat się komplikuje?

Z doświadczeń w mojej agencji wynika, że największym problemem dla klientów są sytuacje polegające na śmierci właściciela lub współwłaściciela pojazdu, kradzieży samochodu, darowiźnie osobom trzecim, czyli ogólnie pojęte zmiany własności lub zmiany posiadania, które chociaż szczegółowo opisane w Ustawie o ubezpieczeniach obowiązkowych, to jednak nie zdarzają się codziennie, w związku z czym klienci czują się zagubieni w takich sytuacjach.

Takie proste, że aż trudne

Większość osób uważa zakup ubezpieczenia komunikacyjnego za bardzo prosty, a rolę pośrednika bagatelizuje, sprowadzając ją do wypisania lub „wyklikania” polisy. Toteż spora grupa klientów zakłada, że zrobi to co najmniej tak samo dobrze, jeśli nie lepiej niż pośrednik, a wielu z nich nadal sądzi, że dodatkowo zaoszczędzi na prowizji dla agenta i zapłaci dzięki temu niższą składkę.

Najczęściej obserwowane przez nas błędy popełnione przez klientów w obsłudze self-service to błędne dane pojazdu, błędne dane właściciela pojazdu, błędne adresy, pomylone daty ubezpieczenia. Bardzo często zdarzają się przerwy w ubezpieczeniu. Dodatkowym problemem jest składanie wypowiedzeń z niewłaściwego artykułu lub nieadekwatnie do sytuacji.

To grupa klientów, która zgłasza się do agenta po pomoc, gdy nie potrafi już wybrnąć z zamieszania, które sami stworzyli. Często obciążeni zostają karami, dopłatami, rekalkulacjami i nie widzą w tym żadnej własnej winy. To najmniej pożądana grupa klientów, przychodzą, gdy już coś źle zrobili, i oczekują darmowej pomocy. Najczęściej nie udaje się ich zadowolić, więc jest przy tym mała szansa, że zostaną naszymi stałymi klientami. Z udzielenia takiej pomocy agent nie ma żadnego profitu.

OC komunikacyjne to dopiero początek

Sprzedaż ubezpieczeń komunikacyjnych, mimo że od lat nierentowana dla rynku ubezpieczeń, w agencjach ma się dobrze. Nadal stanowi ogromny biznes, obok którego ciężko jest przejść obojętnie.

O ile w zakresie samego OC klient może się sam obsłużyć, o tyle sprawa się komplikuje w przypadku ubezpieczeń komunikacyjnych dla firm, pojazdów specjalnych, flot czy samochodów użytkowanych na podstawie umowy leasingu lub innych form użyczenia albo zewnętrznego finansowania. Poza tym w grę wchodzą przecież dodatkowe produkty, które klienci czasem po prostu chcą zakupić, a czasem zobowiązani umową muszą.

OC nierozerwalnie łączy się z ubezpieczeniem następstw nieszczęśliwych wypadków dla kierowcy i pasażerów, ubezpieczeniem popularnie zwanym „assistance”, czyli usługą organizacji pomocy drogowej w razie awarii bądź wypadku, oraz naturalnie autocasco, czyli ochroną pojazdu od zniszczenia lub utraty wskutek nieprzewidzianych zdarzeń.

Moja osobista refleksja jest taka, że trzy pierwsze powinny stanowić nierozłączne trio: obowiązkowe OC, ochrona NNW oraz pomoc assistance. Niezwykle rzadko zdarza się, że klienci kupują „gołe OC”, nie notujemy zbyt wielu takich zapytań. Tendencje widzę zupełnie odwrotne – klienci nawet przy podstawowej ochronie chcą mieć w pakiecie pomoc lawety w razie awarii czy możliwość skorzystania z dodatkowych świadczeń w przypadku obrażeń po wypadku, o te składniki oferty najczęściej pytają.

W odniesieniu do ubezpieczenia autocasco oczekiwania klientów są mniej skonkretyzowane. Można je, brzydko mówiąc, zaszufladkować do „żeby było tanio i wystarczyło na nowe, a najlepiej jeszcze zostało”. Utarło się bowiem u nas przekonanie społeczne, że dobra wypłata odszkodowania za samochód to taka, w której naprawiono uszkodzenia z wypadku, inne usterki niezwiązane z tym wypadkiem i najlepiej jeszcze, jakby klientowi zostało na coś innego. Trudno jest zwalczać takie przekonanie, jednym ze sposobów może być nacisk na warianty naprawy w sieciach partnerskich, ale w takim przypadku także dochodzi do nadużyć.

Zupełnie niejasne też i niezrozumiałe jest dla klientów pojęcie szkody całkowitej w pojeździe. Nie rozróżniają pojęć wartości rynkowej, technicznej, amortyzacji, zapominają o kosztach robocizny. Zauważyłam, że ciężko i bez entuzjazmu przyjmują wyjaśnienia dotyczące takiej likwidacji, bywa, że kończy się to dla agenta utratą klienta. Nie od dziś wiadomo, że obarcza się nas odpowiedzialnością za wszelkie działania towarzystw ubezpieczeniowych, klient obrażając się na firmę, obraża się również na agenta.

Zapchaj dziurę GAP-em

W dosłownym tłumaczeniu z języka angielskiego to „luka” albo „przerwa”. Według mnie ubezpieczenie GAP wypełnia pustą przestrzeń, która powstanie w kieszeni klienta właśnie po szkodzie całkowitej, szczególnie w przypadku użytkowania samochodu na podstawie leasingu lub po zakupie na kredyt. GAP nie jest wymagany, ale coraz częściej proponowany przy podpisywaniu umów leasingowych, czasem jego zakup wpływa wprost na oprocentowanie umowy.

Mam wiele przykładów wśród swoich klientów, gdzie ubezpieczenie GAP uratowało sytuację właśnie po szkodzie całkowitej. Przeważnie pozwala klientowi wyjść z kosztów na zero. Znam jeden przypadek, gdzie klient po szkodzie całkowitej roszczenia finansującego zaspokoił ubezpieczeniem AC oraz GAP, a później odkupił od leasingu wrak za ułamek wartości. Dokonał jego naprawy i finalnie, jak twierdzi, wyszedł na plus, gdyż koszt zakupu wraku i jego naprawy były niższe niż obecnie wartość rynkowa pojazdu, nawet z uwzględnieniem, że był on uszkodzony w kolizji.

Warto proponować różne rozwiązania

To nie jest odkrywcza myśl, warto zaproponować dodatkowe usługi. Ubezpieczenia komunikacyjne to zawsze jest świetna baza do rozmowy o czymś więcej – majątku, a może ubezpieczeniu życia. Nie trzeba być nachalnym, czasem wystarczy tylko wspomnieć o szerokiej gamie produktów.

Bardzo często klienci kojarzą nas tylko z jakąś jedną grupą ubezpieczeń, nie wiedzą, że mogą pytać również o inne obszary. Trzeba o tym przypominać, przy każdej możliwej okazji.

Katarzyna Barszcz-Mrozicka

KBM Ubezpieczenia

A gdyby tak zaufać wiedzy ubezpieczeniowców?

0
Michał Rozmysłowicz

Pewien producent z branży spożywczej nie chciał się dać przekonać do zakupu polisy BI. Dobrze znał rynek, na którym funkcjonował, i sądził, że wie, jakie działania podjąć w przypadku przerwy w działalności.

Przy zawieraniu ubezpieczenia mienia dowiedział się o istnieniu Klauzuli zwiększonych kosztów działalności – produktu, którego zadaniem jest pokrycie dodatkowych kosztów ponoszonych po wystąpieniu szkody. Wybrał ofertę, w której – zgodnie z zapisami – klauzula miała obejmować ochroną ubezpieczeniową następujące koszty związane z kontynuacją działalności:

  • przeniesienia ubezpieczonego mienia do zastępczego budynku lub lokalu i z powrotem,
  • związane z koniecznością czasowego użytkowania zastępczych środków trwałych,
  • pracy w godzinach nadliczbowych, nocnych i w dniach wolnych od pracy,
  • działań niezbędnych w celu poinformowania stałych klientów, w tym pisma i telefony, o zmianach w prowadzonej działalności.

Przedsiębiorca zawarł polisę ubezpieczenia mienia wraz z Klauzulą zwiększonych kosztów działalności, uznając, że polisa BI jest mu zbędna.

Pożar i szybka weryfikacja oczekiwań

Zdarzył się pożar, wskutek którego całkowitemu spaleniu uległa część produkcyjna i magazynowa zakładu. Niezwłocznie podjęto działania, których skutkiem było podzlecenie produkcji u konkurencji. Realia okazały się odmienne od pierwotnych przewidywań przedsiębiorcy.

Możliwe było podzlecenie ok. 60% produkcji. Przeniesienie produkcji do podwykonawcy wiązało się z koniecznością transportu pracowników własnych (ich praca była niezbędna w zakładzie zastępczym), zwiększonym kosztem transportu surowców (zapewnienie surowców pozostało po stronie ubezpieczonego) oraz kosztami dostosowania linii produkcyjnych u konkurencji. Związane ono było również (i przede wszystkim) z ponoszeniem kosztów ustalonych od liczby wytworzonych produktów. Największym kosztem dodatkowym była więc usługa użyczenia powierzchni i parku maszynowego, fakturowana w cyklu miesięcznym.

W toku postępowania likwidacyjnego okazało się, że poniesione przez ubezpieczonego koszty nie były związane z przeniesieniem ubezpieczonego mienia do zastępczego budynku lub lokalu, nie były to również koszty pracy w godzinach nadliczbowych ani też działań niezbędnych w celu poinformowania stałych klientów. Dyskusyjna okazała się kwalifikacja kosztów jako związanych z koniecznością czasowego użytkowania zastępczych środków trwałych.

Wnioski?

Doświadczenie pokazuje, że rozwiązania możliwe do zastosowania po szkodzie są raczej powtarzalne. Każda szkoda jest jednak inna i lepiej, aby katalog tych rozwiązań pozostał otwarty.

Jeśli podjęta już została decyzja o rezygnacji z polisy BI, to klauzula nie powinna ograniczać ochrony do konkretnych kosztów. Znacznie lepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby jej celem było pokrycie np. „dodatkowych kosztów związanych z zastosowaniem rozwiązań niezbędnych w celu uniknięcia lub zmniejszenia zakłóceń w prowadzeniu działalności gospodarczej”. Tak sformułowany zapis pozwoliłby uniknąć problemów, o których mowa powyżej.

Odrębną kwestią są funkcjonujące na rynku stosunkowo niskie limity tego rodzaju klauzul. Co więcej, przekonanie przedsiębiorcy o możliwości podjęcia działań zabezpieczających przed stratami zawsze należy traktować jako daleko posunięty optymizm.

Michał Rozmysłowicz
dyrektor operacyjny Crawford Polska
starszy ekspert ds. likwidacji szkód CFAS

Kamil Stoch zachęca, by dołączyć do drużyny Allianza

0
Źródło zdjęcia: Allianz

Allianz Polska kontynuuje nawiązaną w 2023 roku współpracę z wybitnym skoczkiem narciarskim Kamilem Stochem. Tym razem obejmie ona zarówno działania wewnątrz organizacji, jak i kampanię reklamową w internecie.

Kampania „Dobrze być w Allianz” ma charakter employer brandingowy. Jest rozwinięciem konceptu „Razem przygotujmy się na najlepsze”. Jej cele to kształtowanie wizerunku marki Allianz jako solidnego pracodawcy oraz zachęcenie, by dołączyć do zespołu ubezpieczyciela ‒ w szczególności do sprzedaży, jako agent ubezpieczeniowy.

– Współpracując z Allianz, miałem okazję poznać osoby, które stoją za sukcesem tej firmy i swoją codzienną pracą wspierają klientów w trudnych życiowych sytuacjach. Z jednej strony mają spore doświadczenie, z drugiej odważnie patrzą w przyszłość. To zgrany, ambitny zespół. Jest mi niezmiernie miło, że mam okazję go reprezentować w najnowszej kampanii – mówi Kamil Stoch.

– Zdecydowaliśmy się na dalszą współpracę z Kamilem, gdyż wciąż jest on inspiracją dla wielu osób. Jego zaangażowanie i wytrwałość w dążeniu do celu doskonale wpisują się w wartości ważne również dla pracowników i agentów Allianz – mówi Michał Podogrodzki, dyrektor Departamentu Market Management, Komunikacji i PR Allianz.

Filmik rekrutacyjny:

(AM, źródło: Allianz)

PZU promuje wiedzę o cyberbezpieczeństwie

0
Źródło zdjęcia: PZU

Jedynie 4% uczestników najnowszego badania zrealizowanego na zlecenie PZU deklaruje, że czuje się całkowicie bezpiecznie w internecie. Dlatego ubezpieczyciel rusza z kampanią informacyjno-edukacyjną „A kto tu się podszywa?”, aby promować wiedzę dotyczącą sposobów ochrony przed cyberzagrożeniami.

Ankietowani uważają, że upowszechnienie internetu zwiększyło ryzyko stania się ofiarą cyberprzestępstwa (68%). Ma to tym większe znaczenie, że niemal wszyscy korzystają z sieci co najmniej kilka razy dziennie (97%), a co drugi badany praktycznie cały czas jest online. Jednocześnie 74% respondentów twierdzi, że zagrożenia dynamicznie się zmieniają i stale pojawiają się nowe. Co druga osoba ma poczucie, że tak naprawdę nie ma skutecznych sposobów na cyberprzestępstwa. Jedynie 4% badanych zadeklarowało, że czuje się całkowicie bezpiecznie w internecie.

– Cyberoszuści atakują nas coraz częściej. Wyniki naszego badania pokazują, że Polacy potrzebują przede wszystkim praktycznych wskazówek, jak zabezpieczyć się przed atakami. Nie chcą być natomiast straszeni samymi zagrożeniami. Dlatego w naszej kampanii postawiliśmy na to, aby dzielić się konkretnymi poradami, które pomogą uchronić się przed oszustami – mówi Rafał Kałęcki, dyrektor biura prewencji PZU.

Z odpowiedzi ankietowanych wynika, że 95% z nich zna co najmniej jeden rodzaj oszustwa. Wśród najczęściej wymienianych znalazły się fałszywe zbiórki pieniędzy (74%), telefony od osób podszywających się (74%), niebezpieczne smsy z linkiem odsyłającym do fałszywej strony podszywającej się (71%). A jednocześnie, jak pokazują badania, sama znajomość zagrożeń nie daje jednak poczucia pełnego doinformowania.

„A kto tu się podszywa?”

Aby to zmienić, PZU rozpoczął kampanię informacyjno-edukacyjną na temat cyberbezpieczeństwa „A kto tu się podszywa?”. Ubezpieczyciel chce dotrzeć do jak najszerszego grona odbiorców. Uruchomił specjalną stronę www.niedajsiepodszyc.pl, na której dostępne są liczne materiały informacyjne i edukacyjne dotyczące zagrożeń cyber i praktyczne porady, jak się przed nimi uchronić.

– Chcemy z naszymi działaniami propagującymi wiedzę o cyberbezpieczeństwie trafić do jak najszerszego grona odbiorców, także tych, którzy rzadziej są obecni w świecie online. Dlatego bardzo nas cieszy współpraca nawiązana z policją, dzięki której wspólnie dotrzemy z informacjami do jeszcze większej liczby Polaków – dodaje Rafał Kałęcki.

Ekspertem merytorycznym przy tworzeniu treści jest Niebezpiecznik.pl, który prowadzi portal o bezpieczeństwie i szkolenia z tego zakresu. Przy kampanii PZU współpracuje również z policją. Partnerstwo obejmuje dystrybucję przez funkcjonariuszy drukowanych ulotek dla dorosłych i dla dzieci w ramach organizowanych przez policjantów spotkań ze społecznościami lokalnymi i w środowisku szkolnym.

Materiały stworzone w narzędziach AI

Kampania obejmuje także emisję 30-sekundowego spotu radiowego oraz emisje spotów wideo w kanałach digital. To pierwsza kampania w PZU, w której materiały graficzne: postaci, spoty wideo oraz keyvisual, zostały wygenerowane w całości w narzędziach AI. Szereg czynności związanych z wygenerowaniem aktorów, tła, nagraniem lektorów, montażem oraz dodawaniem efektów specjalnych, a także prace nad dźwiękiem i muzyką odbywały się podczas prac zespołów odpowiedzialnych za postprodukcję filmową. Wykorzystanie technologii nawiązuje wprost do tematu cyberbezpieczeństwa i wzmacnia przekaz kampanii, która ostrzega przed oszustami podszywającymi się pod inne osoby.

O badaniu

„Postawy wobec cyberzagrożeń” to badanie jakościowo-ilościowe. Badanie jakościowe: 8 miniFGI; badanie ilościowe: CAWI, N=1200, próba reprezentatywna Polaków w wieku 18–65 lat, KANTAR, czerwiec–lipiec 2024 r.

(AM, źródło: PZU)

Mentor: Rzetelna likwidacja szkód kluczowym wyzwaniem w obliczu powodzi

0
Magdalena Rączka

Magdalena Rączka, dyrektorka Biura Prawnego Likwidacji Szkód Mentor, wskazuje, że z ubezpieczeniowej perspektywy jednym z najważniejszych aspektów tegorocznej powodzi jest sprawne i uczciwe oszacowanie strat. 

– Ta tragedia prowadzi do ogromnych nerwów i emocji. Ludzie często czują się pogubieni i pozostawieni sami sobie. Często uważają, że ich majątek był bezcenny. Z drugiej strony są eksperci z firm ubezpieczeniowych, którzy szacują wszystko z laptopem w ręku. Tak jak umowy ubezpieczeniowe zostały skonstruowane i podpisane, tak wyglądać będą wypłaty. Problem w tym , że większość osób nie przywiązuje wielkiej wagi do zawartości polis podczas ich podpisywania, zapominając, że diabeł tkwi w szczegółach – mówi przedstawicielka brokera.

Magdalena Rączka zauważa, że ubezpieczyciele, który wyceniają szkody w najbardziej poszkodowanych miejscowościach, działają bardzo szybko, stosując uproszczone procedury. Jednak ze względu na to, że ogromna część majątku dotyczy samorządów, bez wizyty eksperta i szczegółowych oględzin się nie obędzie. Z drugiej strony pojawiły się też oskarżenia, że ubezpieczyciele i ich eksperci próbują zaniżać wartość odszkodowania. Ekspertka przypomina opisaną przez „Gazetę Wyborczą” sprawę kobiety, której dom był ubezpieczony na milion złotych, a PZU miał zaproponować około 80 tysięcy odszkodowania. Sprawa stała się tak głośna że zakład szybko zorganizował konferencje prasowe, by wytłumaczyć się z tej decyzji.

– To wskazuje, jak ważna jest sprawa odszkodowań na zalanych terenach. Ludzie ubezpieczają dom i wydaje im się, że zaraz dostaną milion. Tymczasem – w zależności od umowy – pełna kwota może być wypłacona, gdy dom zostanie zburzony albo zostanie naruszona jego konstrukcja. Nie podejrzewam, aby firmy ubezpieczeniowe próbowały oszukać powodzian. Gdyby taka sprawa się wydała, ubezpieczyciel straciłby wizerunkowo w oczach opinii publicznej. To byłyby straty wizerunkowe nie do odrobienia. Opinia publiczna raczej domaga się od ubezpieczycieli, aby powodzianom zaoferować więcej – co oczywiście nie jest możliwe. Można natomiast zaoferować im coś ze zbiórek prowadzonych wśród własnych pracowników czy zaprzyjaźnionych firm – uważa Magdalena Rączka.

Ekspertka wskazuje, że sytuacja po powodzi jest szczególnie skomplikowana, gdyż wiele domów było ubezpieczonych na zaniżoną wartość.

Ceny w budownictwie ostatnio bardzo się zmieniły, a wiele polis jest przez właścicieli przedłużanych na starych warunkach. Trzeba też pamiętać, że cała kwota polisy przysługuje w przypadku zniszczenia budynku lub naruszenia jego konstrukcji. W pozostałych przypadkach ubezpieczyciel zaproponuje wysuszenie budynku, co zapewne nie będzie się podobać – relacjonuje Magdalena Rączka.

To, że ubezpieczenia są zaniżone w stosunku do realnej wartości odtworzenia tego mienia, stanowi nie tylko problem prywatnych właścicieli. Podobnie jest w wielu samorządach, które również chcą oszczędzić na ubezpieczeniu.

– W miastach i gminach, gdzie masa majątkowa jest naprawdę duża, często ustala się ją według wartości księgowej brutto, a nie wartości odtworzeniowej. Różnice często są ogromne, zwłaszcza, że w ostatnich latach ceny budowy szaleńczo wzrosły. Nie jest wyjątkiem, że samorządy wiedzą o zaniżonych ubezpieczeniach, ale nie zamierzają tego zmieniać z obawy o wzrost ceny polisy – zauważa Magdalena Rączka.

(AM, źródło: Mentor)

18,050FaniLubię
822ObserwującyObserwuj

Aktualne wydanie