Co cię napędza w głębi duszy?

0
791

Dzień przed śmiercią mój tata zapytany, jak się czuje, odpowiedział: „świetnie”. Nie kłamał, on po prostu taki był. Potrafił czuć się świetnie w sytuacjach, w których większość innych ludzi znalazłaby wiele powodów do narzekań, a nawet do rozpaczy.

Podobno skłonność do widzenia szklanki do połowy pełnej lub pustej to kwestia genów. Pamiętajmy jednak, że na pewno mamy wśród przodków również wielu optymistów, wystarczy sobie o nich przypomnieć.

Nelson Mandela, pierwszy czarnoskóry prezydent RPA, spędził w więzieniu 27 lat życia. Nie miesiąc, nie rok, nie 5 lat – tylko 27. To sobie trudno wyobrazić. Jeszcze trudniej wyobrazić sobie można to, żeby ten długi czas uwięzienia nie wywołał rezygnacji, beznadziei, nienawiści do przeciwników politycznych, którzy za jego sytuację odpowiadali.

Nie sądzę, żeby Nelsonowi Mandeli myśli o większych zarobkach, nowym aucie czy zwiększeniu udziału w rynku pozwoliły przetrwać najtrudniejsze więzienne lata. Sama taka myśl wydaje się absurdalna. On wierzył w coś większego od siebie, pewne uniwersalne ludzkie wartości, i to one napędzały go do pozytywnego działania. Nie osobiste korzyści ani zemsta na politycznych oponentach.

Ktoś zapytał kiedyś Mandelę o tajemnicę skutecznego przywództwa, a on odpowiedział, że sekret przekazał mu jego ojciec, który był wodzem plemienia. Stosował zasadę, że podczas każdego posiedzenia rady starszych najpierw wysłuchiwał wszystkich zebranych, a potem zabierał głos jako ostatni, uwzględniając to, co usłyszał. Nie chodziło o to, żeby dać innym się wygadać, a potem i tak mówić swoje. Prawdziwy lider potrafi słuchać tak naprawdę, nie fasadowo.

Ta umiejętność głębokiego, empatycznego słuchania może się okazać kluczowa. Żyjemy w czasach coraz większych napięć i narastających konfliktów. Nerwy puszczają wszystkim po kolei i trudno się temu dziwić. Słuchanie, żeby zrozumieć, a nie żeby od razu odpowiedzieć – to też potężna przewaga konkurencyjna w biznesie. Firmy, które rzeczywiście słuchają, a nie tylko udają, że słuchają, którym naprawdę zależy, będą osiągały stopniową przewagę nad kalkulującymi na chłodno korporacjami.

Czy przemawia przeze mnie nadmierny romantyzm? To się okaże. Ale coraz trudniej przekonać młodych ludzi, żeby poświęcali całe życie w imię korporacyjnych wartości i maksymalizacji zysku. Te „oczywiste” ideały lat 80. i 90. XX w. stają pod coraz większym znakiem zapytania. Potrzebne są nowe modele życia, pracy i sukcesu.

Aleksandra E. Wysocka