Ostatni czas pokazał dobitnie, że na chwilę oddechu we współczesnym, konsumerycznym świecie liczyć nie możemy. Co więcej, wygląda na to, że za punkt honoru wszelakiej maści regulatorzy postawili sobie to, aby rollercoaster zmian regulacyjnych nie zwalniał, a jego zakręty i nierówności były coraz bardziej wymagające.
Na zewnątrz – RODO, SKU, TIA, ESG
Dopiero co ogarnęliśmy podstawy związane z „normalnym” RODO, a tu już czai się kolejna rafa dotycząca nowych obowiązków co do transferu danych osobowych do państw trzecich. Nowe Standardowe Klauzule Umowne, które muszą być zastosowane w takim wypadku, mają na dodatek współgrać z oceną ryzyka transferu danych do państwa trzeciego (Transfer Impact Assessment).
Zapewne większość z Państwa zapyta: a cóż mnie to obchodzi? Działam w Polsce i nie dotyczą mnie żadne transfery danych. Czy aby na pewno? Czy jesteśmy pewni, że chmura, z której korzystamy, czy nawet nasza poczta e-mail nie znajduje się poza EOG? Czy na pewno w wypadku współpracy np. z zagranicznymi brokerami posiadane przez nas dane osobowe nie są przekazywane do państw trzecich? A co z „ciasteczkami” i wtyczkami od zewnętrznych dostawców, czyli zgodą na przekazywanie im m.in. danych osobowych użytkowników stron internetowych?
Ale przecież nikt, z kim rozmawiam, nie widzi tego problemu, powiedzą Państwo w drugim zdaniu. Chyba nie ma wątpliwości, że powszechność nieprzestrzegania prawa nie uchroni nas przed konsekwencjami. Co prawda widzieliśmy w niedalekiej przeszłości sytuacje, w których „obywatelskie nieposłuszeństwo” doprowadzało do zmiany prawa – dotyczyło to jednak rodzimych przepisów. Nie ma najmniejszych szans na to, aby w tak prosty sposób można było wpłynąć na regulacje europejskie.
Poza tym, oczywistą sprawą jest to, że budżet państwa potrzebuje każdej złotówki, a kary za naruszanie przepisów o ochronie danych osobowych niskie nie są. Zadają mi więc Państwo trzecie pytanie: skoro tak, to każdy odpowiada za siebie i ponosi ryzyko biznesowe ewentualnego działania niezgodnego z prawem, po co więc o tym mówić w kontekście całego rynku?
I tu właśnie dochodzimy do kwestii najistotniejszej dla nas wszystkich. Bo owszem, każdy odpowiada za siebie, co więcej, działając zgodnie z prawem, budujemy przewagę konkurencyjną wobec tych, którzy tego nie robią. Z drugiej jednak strony, kto jak kto, ale my, jako uczestnicy tej gałęzi rynku finansowego, która ma najtrudniejszą rolę w budowaniu zaufania odbiorców, powinniśmy być najbardziej wyczuleni na straty wizerunkowe. I nie ważne będzie, kto zawini – ubezpieczyciel, agent czy broker – tak czy inaczej negatywne skutki odczujemy wszyscy. Myślę, że wszystkim nam powinno zależeć na tym, aby wzajemnie pilnować tego obszaru. Nie odrzucać odpowiedzialności za partnera biznesowego, reagować na nieprawidłowości czy wreszcie pomagać nawet w ich usunięciu. W ostatecznym rozrachunku wszystkim nam to się opłaci.
Powyższe uwagi w pełni odnoszą się do kolejnej kwestii, która zmierza ku nam wielkimi krokami, czyli ESG. Podstawowe dla naszej działalności wydają się nadchodzące zmiany w zakresie raportowania i oceny poziomu oddziaływania na środowisko. I znowu, jako brokerzy możemy powiedzieć, cóż nas to obchodzi, przecież my tak bardzo nie oddziałujemy i jakoś sobie z naszą „zielonością” poradzimy. No dobrze, a co z klientami?
Co się stanie, gdy na pytanie o poziom wpływu na środowisko, które już niedługo będzie musiał zadać nam underwriter, odpowiedź naszego klienta będzie: a skąd ja mam wiedzieć? Zwracam uwagę, że to będzie jeszcze odpowiedź z kategorii tych mniej groźnych. Spodziewam się niestety, że odpowiedzią, którą częściej usłyszymy, będzie: to ja mam wiedzieć, przecież nie po to mam brokera, żeby się martwić kwestiami związanymi z notyfikacją ryzyka?
I tutaj także, tak jak w RODO, można oczywiście powiedzieć, że zbudowanie przewagi konkurencyjnej umożliwi osiągnięcie celów biznesowych. Ale czy na pewno nie ma obszaru, który wspólnie, w ramach całego rynku ubezpieczeniowego, powinniśmy zagospodarować? Już dzisiaj widzimy, jak bardzo negatywnie na reputacji branży odbijają się kwestie wychodzenia z ubezpieczania „czarnych ryzyk”. I dzieje się tak, mimo że nie dociera to tak bardzo do powszechnej świadomości.
Zastanówmy się jednak, jaki będzie odbiór społeczny, kiedy „ostracyzm ubezpieczeniowy” dotknie większości naszych klientów. Myślę więc, że nie powinniśmy zamykać się w tej materii we własnych skorupach i powinniśmy wszyscy podjąć wysiłki w celu uzgodnienia ogólnych zasad postępowania tak, aby przez tę kolejną rafę przejść bez strat jako branża i poszczególne jej podmioty.
Wewnątrz – konsolidacja, konkurencja
Obserwowany w ostatnim czasie trend konsolidacji na rynku brokerskim nie zwalnia. Z jednej strony w „górze tabeli” robi się coraz ciaśniej, ale z drugiej powiększają się też dysproporcje między dużymi i małymi brokerami. Wyzwania stoją przed wszystkimi.
Z jednej strony łączące się podmioty stają przez zadaniem osiągnięcia zamierzonych celów biznesowych leżących u podstaw decyzji o połączeniu. Z drugiej mniejsze podmioty muszą odpowiedzieć sobie na pytanie, w jaki sposób konkurować na coraz bardziej skonsolidowanym rynku. Bo konsolidacja dotknęła i będzie nadal dotykać również naszych partnerów ubezpieczycieli. Oznacza to dalsze ograniczenie podaży ubezpieczeń i coraz większe trudności w uzyskaniu konkurencyjnych ofert.
I znowu – powiedzą Państwo: przecież konkurencja jest normalna, każdy powinien dbać o siebie, a niewidzialna ręka rynku zawsze dobrze działała. No niekoniecznie, bo na samym końcu ten klient, o którego nam wszystkim chodzi, może zostać bez właściwej ochrony. Na prawidłowo rozwiniętym rynku jest przecież miejsce dla każdego. I każdy – i duży, i mały – jest potrzebny dla zagospodarowania swoich nisz, czy też specjalizacji.
Tymczasem sygnały z rynku pokazują, że koncentracja zarówno wśród brokerów, jak i wśród ubezpieczycieli zubaża ofertę, kierując nas wszystkich nieuchronnie w ramy produktów standardowych i spauperyzowanych. Odpowiedź na pytanie, czy w dłuższej perspektywie jest to korzystne, wydaje się oczywista.
I wreszcie konkurencja, czyli właściwie sól naszej codziennej działalności. Oczywiście nie mam najmniejszego zamiaru występować przeciwko niej. Chciałbym tylko zwrócić uwagę, że wszystkie zachodzące procesy, biznesowe i niebiznesowe, o których rozmawiamy, nie tylko powodują dziś wzrost kosztów działalności, ale dalej zaostrzają walkę konkurencyjną, prowadząc do zachowań niepożądanych z punktu widzenia całego rynku.
W ramach dyskusji nad kodeksem dobrych praktyk za najpoważniejsze wyzwanie uznawaliśmy kwestie wielości pełnomocnictw. Dzisiaj sytuacja, gdy występuje równolegle wielu brokerów na etapie ofertowania, jawi nam się jako „normalna” praktyka rynkowa, a większym problemem staje się to, że jeden broker uzyskuje pełnomocnictwo już po rekomendacji złożonej przez innego brokera. I przynosi korzystniejszą ofertę.
Wydawało się, że po ponad trzydziestu latach rozwoju rynku dyskusję na temat „bez brokera taniej” czy też z „z brokerem pracującym za darmo taniej” mamy już za sobą. Tymczasem coraz częstsze staje się zjawisko współpracy niektórych underwriterów z takim brokerem, który nieuczciwie konkurując, zdobywa kontrakt i przynosi klientowi „taniej”. I bez znaczenia pozostaje fakt, że powszechnie na rynku wiadomo, iż broker deklarujący, że będzie pracował za darmo, i tak później przychodzi po swoje pieniądze. Co więcej, pieniądze te dostaje! No bo dlaczego nie, przecież i tak prowizja w składkę jest wliczona, a brak brokera czy też niepobranie przez niego prowizji powoduje tylko, że dana umowa ubezpieczenia jest jedynie bardziej profitowa dla ubezpieczyciela. Ze szkodą dla klienta, który nie uzyskuje w takim wypadku takiego poziomu obsługi, jakiego mógłby oczekiwać.
Szanowni Państwo, jak Państwo widzą, starałem się w tym tekście pokazać, wprawdzie kilka tylko, ale moim zdaniem najważniejsze, wyzwania stojące nie jedynie przed brokerami, ale przed całym rynkiem. I mimo że na pierwszy rzut oka załatwienie każdego z nich wydaje się odrębną sprawą każdego podmiotu, to wyrażam głębokie przekonanie, że tak nie jest. W każdym z tych zagadnień istnieje obszar dla wspólnych działań, które umożliwią właściwe sprostanie stawianym przed nami wyzwaniom. Apeluję do nas wszystkich, abyśmy podjęli rękawicę.
Osobno? Razem?
Łukasz Zoń
prezes Stowarzyszenia Polskich Brokerów Ubezpieczeniowych i Reasekuracyjnych