Z racji blisko 30-letniego stażu w ubezpieczeniach i w wyniku zawodowych osiągnięć, ale też w wyniku zaproszeń, którym odmówić nie można, uczestniczyłem w wielu imprezach firmowych.
Imprezy pod postacią kongresów, wyjazdów nagrodowych, szkoleń zawodowych w dobrych warunkach organizowane są przez wszystkich ubezpieczycieli, multiagencje i agencje ubezpieczeniowe.
Nie samą pracą wszak sprzedawca ubezpieczeń żyje i od czasu do czasu zasługuje na wytchnienie. Nadto – to ukłon w stronę pośredników za ich pracę i wyniki, zauważane przynajmniej raz do roku, możliwość przekazania podziękowań i podkreślenia, jak ważni są dla korporacji lub innego podmiotu z branży ubezpieczeniowej.
Przy okazji osoby z central, dyrekcji i naczelnych kierownictw, którym na co dzień klient po prostu wypada z komputera, dowiadują się, że istnieje ktoś taki jak agent, który w znoju, niczym pszczółka do ula znosząca pyłek, znosi do tego komputera klienta. Jest istotą żywą i rozumną, mówiącą takim samym językiem, aczkolwiek mającą inne problemy zawodowe, ogarniającą z lepszym lub gorszym skutkiem swój obszar działań.
Impreza firmowa to również okazja do zabawy, do wyluzowania, odstresowania, skrócenia dystansu. Mój szef z dawnych lat zwykł mawiać, patrząc kolejnego dnia na przekrwione oczy uczestników imprezy, na zmęczone twarze, ukazujące ogromny wysiłek w nadążaniu za rzeczywistością, nie daj Boże za treściami szkolenia w kolejnym dniu imprezy firmowej – jak ktoś pracuje, tak się bawi. Ciężko znaczy.
Nie do końca byłem skłonny zgodzić się z jego stwierdzeniem, powtarzanym po każdej firmówce. Moje obserwacje wskazywały raczej na nadmiar alkoholu spożytego w trakcie zabawy, gwarantowanego w ramach all inclusive, niż na nadmiar aktywności na parkiecie albo nader żywego dialogu przy stole suto zastawionym.
Nie raz było mi dane obserwować co niektórych uczestników takich zabaw, dla których clou programu była możliwość (w końcu) dostępu do stołu z potrawami i alkoholem. Co tam potrawy, ten alkohol rajcował szczególnie. Za darmo i bez ograniczeń. „Nigdy wódka nie będzie tak zimna, pożywna…” – śpiewa Bogusław Linda w utworze „Nigdy nie będzie takiego lata” (polecam odsłuchanie). To przekonanie w trakcie imprez firmowych zdaje się wciąż towarzyszy niektórym jej uczestnikom. Nie ukrywam – jest to dla mnie jakiś problem, patrząc na ich zachowania po przekroczeniu bariery, której winni nie przekraczać.
To, że alkohol jest dostępny i darmowy, nie może oznaczać, że spożywamy go bezrozumnie, łapczywie, jakby za chwilę miał się skończyć, nie zważając na konsekwencje dla własnego zdrowia, ale również zdrowia psychicznego i fizycznego innych uczestników imprezy. A sytuacja może wymknąć się spod kontroli szybciej, niż nam się wydaje.
Jakiś czas temu uczestnik zagranicznej wycieczki nagrodowej opublikował post w mediach społecznościowych, będąc prawdopodobnie na skraju wytrzymałości, w którym błagał podpite koleżanki i podpitych kolegów, aby: nie wydzierali mord, nie łapali za pupy kelnerek, nie sikali do basenu i nie wyrzucali tam petów… Było tego więcej, ale nie chodzi o cytowanie całości.
Nie dowodzi to, że w naszej branży podobne zachowania mają miejsce częściej niż w innych, bo brak na to potwierdzenia. Dowodzi natomiast, że nieograniczony dostęp do darmowego alkoholu w dowolnej ilości w trakcie imprezy firmowej i nadmiar w jego spożyciu skutkuje zachowaniami nieakceptowanymi przez inne osoby, zwykle będące w większości. Obawiam się jednak, że apele o zachowanie umiaru pozostaną bez echa.
Pomijając powyżej opisane zachowania będące skutkiem nadużywania trunków, należy mieć na uwadze, iż jeśli nawet czujemy nagły przypływ wolności, jak psy zerwane ze smyczy, alkohol zaś ośmiela, nie jesteśmy sami albo tylko w otoczeniu przyjaciół hołdujących tym samym standardom zachowań. Oprócz innych uczestników, może mniej trunkowych, bardziej stonowanych, wyciszonych, w imprezie biorą udział osoby wyżej od nas stojące w hierarchii. Zapewne zapadniemy im na dłużej w pamięci z powodu nadmiarowego spożycia i niestosownego zachowania w jego wyniku.
Chodzi o zwyczajną ogładę i niezapominanie o okolicznościach przyrody. Nawet jeśli świetnie czujemy się w towarzystwie uczestników, będąc mocno „pod wpływem”, nie zapominajmy, że nie zaproszono nas na ochlaj. Umiar zawsze wskazany, a suto zakrapiana impreza, mająca być w założeniu uroczystością, nagrodą, może wymknąć się spod kontroli, spowodować niechciane skutki. Tym bardziej że może twoja głowa nie jest tak mocna, jak ci się wydaje, a nadmiar procentów spowoduje, że zaczniesz robić głupoty, będziesz uciążliwy dla otoczenia, choć tobie wydawać się będzie, że fajnie się bawisz. Z szacunku dla siebie, innych, dla przełożonych, zachowaj umiar.
Sławomir Dąblewski
dablewski@gmail.com