Czego mi brakuje?

0
1270

Aż ciśnie się do głowy pytanie: i co dalej? I dokładnie z takim pytaniem zwróciła się do mnie Pani Redaktor Naczelna z prośbą o napisanie kilku moich przemyśleń w tym temacie. Z pewnością powodem nie było to, że posiadam wiedzę z wewnątrz. Bardziej chodziło o to, żeby podzielić się swoimi spostrzeżeniami z zewnątrz.

Kontakt ze Stowarzyszeniem mam niewątpliwie od wielu lat. Chociaż trudno to nazwać kontaktem, bardziej nasze ścieżki się czasami przeplatają. Wcześniej, gdy ze strony kilku ubezpieczycieli odpowiadałem za ich udział w Kongresie, teraz po tej drugiej stronie barykady, gdy uczestniczę w Kongresie jako przedstawiciel rynku brokerskiego. Ale najczęściej wszystkie te elementy są związane właśnie z Kongresem Brokerów.

Czasami się zastanawiam, czym tak naprawdę zajmuje się Stowarzyszenie oprócz organizacji kongresów i szkoleń. Lista pozostałych zadań jest raczej krótka, a jeżeli jednak jest długa, to na bank brakuje o tym jakiejkolwiek informacji. Tych, którzy się ze mną nie zgadzają, a jak wiadomo – mają prawo, zapraszam na stronę internetową Stowarzyszenia.

Zapewne pierwsze pytanie, jakie się pojawi, to czy aby na pewno jesteśmy w XXI wieku, kiedy to szczególnie pandemia wymusiła na wszystkich ogromne zmiany w komunikacji internetowej, a Stowarzyszenie udowadnia bardzo skutecznie, że nie na wszystkich.

Zostawmy to na ten moment z boku, pewnie to kwestia gustu, co się komu podoba, a co nie. Zresztą nie dotyczy to tylko tego przypadku, znam wydawcę branżowego, który za punkt honoru postawił sobie, że nigdy niczego nie zmieni, i jest w tym konsekwentny. I może o to chodzi?

Zatem czego mi brakuje? Tak bardzo subiektywnie, skoro to moje przemyślenia.

Wiedza

Moim skromnym zdaniem, chociażby w ramach Kongresu Brokerów istnieją ogromne możliwości organizowania bardzo ciekawych paneli dyskusyjnych, gdzie mogą się ścierać różne poglądy i doświadczenia. Nie wykłady czy dyskusje mądrych głów, ale dyskusje praktyków rynku z dodatkowym aktywnym udziałem wszystkich uczestników. Niech to trwa nawet dwie czy trzy godziny, jeśli ktoś się znudzi, to wyjdzie i pójdzie na coś innego albo po prostu „na piwo”. Takie panele, w których uczestniczą zarówno ubezpieczyciele, jak i brokerzy jako paneliści, bez wcześniej ustalanych wypowiedzi pięciominutowych czy ustalonych pytań.

Ciekawych tematów znajdzie się mnóstwo. Niech ubezpieczyciele bronią swoich fantastycznych pomysłów na produkty, niech mają szansę przekonać wszystkich, że mieli najlepszy pod słońcem pomysł na produkt, który nie tylko pozwala zbierać składkę ubezpieczeniową, ale również daje realną ochronę klientowi. No po prostu marzenie! Taka dyskusja naprawdę może trwać długo, z klasą i nie powinna nikogo zanudzić. Tematyka wszelka, byle realna:

  • ile jeszcze w grupówkę wciśniemy assistance, żeby klient wierzył, że to podnosi poziom jego szczęścia i całe życie na to czekał,
  • dlaczego ubezpieczyciele życiowi nie lubią ryzyka ubezpieczeniowego,
  • jak pisać definicje ubezpieczeniowe, żeby nie musieć wypłacać świadczeń medycznych.

Uważam, że takie dyskusje właśnie dzięki Stowarzyszeniu pozwolą wpływać realnie na ubezpieczycieli i ich fantastyczne pomysły produktowe czy raczej quazi-produktowe, bo często trudno jest to nazwać produktem ubezpieczeniowym.

Oczywiście warunkiem udziału w panelu nie może być odpowiednia kwota wpłacona przez ubezpieczyciela czy brokera na rzecz Stowarzyszenia, bo wtedy będzie to standard z „klepaniem się po pleckach”. Wystarczy, że firmy prowadzące konferencje mają takie finansowe rozwiązania i spójrzmy, w jaki sposób to wpływa na poziom paneli czy dyskusji.

Etyka zawodowa

To jeszcze ważniejszy temat i systematycznie zamiatany pod dywan. Czas jakiś temu została powołana komisja, zespół dyskusyjny czy coś tam jeszcze innego i z wielką niecierpliwością czekałem, co z tego wyniknie. I czekam sobie dalej, bo w ramach kolejnych kongresów odbywały się na ten temat dyskusje, opracowania i nadal z nich nic nie wynika, a jeżeli wynika, to jest to wiedza głęboko ukryta, bo nie kojarzę, aby jakiekolwiek wnioski nie tylko zostały ogłoszone, ale nawet żeby powstały. Oczywiście można kilka kolejnych lat na ten temat dyskutować, tylko jaki jest tego sens.

Może po prostu warto to wszystko nazwać i jasno powiedzieć, że środowisko takiego postępowania nie akceptuje. Wiem, że trudno to porównywać z korporacjami zawodowymi np. prawników. Tam przynależność jest obligatoryjna i mają swoje struktury, również dyscyplinarne. Ale one działają i „normalny” radca prawny czy adwokat stara się, żeby jednak skarga na niego nie pojawiła się przed komisją dyscyplinarną, która przeprowadza postępowanie, stara się dojść prawdy obiektywnej. Chyba najważniejsze jest to, że „osoba poszkodowana” ma gdzie złożyć skargę, a gdy już zapadnie wyrok, to jest publiczny. Żadne środowisko nie lubi „czarnej owcy” w swoim gronie. To psuje czy wręcz niszczy opinie o wszystkich i udawanie, że wszystko jest pięknie i cacy, nie zmienia stanu rzeczy. Udawanie, że kolejny rok na ten temat rozmawiamy, zmieni cokolwiek? Nie zmieni, tak po prostu.

To już ten czas, żeby powiedzieć wszystkim „załatwiaczom” fantastycznych interesów, że broker to nie jest lobbysta i jego zadaniem jest szukanie ochrony dla klienta, a nie dopisywanie się do rachunku. Warto o tym głośno powiedzieć właśnie w trakcie kongresu, żeby nikt nie mówił, że nie wiedział i nie słyszał.

Może warto, żeby Stowarzyszenie zajęło swoje stanowisko w kwestii tak zwanych brokerów międzynarodowych, którzy nagle w sytuacji, gdy inny broker „polski” się napracował, przygotował program ubezpieczeniowy, wyedukował klienta, przypominają sobie, że to jest przecież ich międzynarodowy klient. Przypominają się takiemu klientowi i wymuszają wypowiedzenie pełnomocnictwa, bo przecież muszą mieć najwyższej jakości usługę brokerską opartą na światowych doświadczeniach. Nieważne, że ktoś się napracował, wdrożył i nie dostanie za to wynagrodzenia albo otrzyma je przez krótki czas. Co robi tenże broker międzynarodowy – na podstawie swojego światowego doświadczenia kopiuje ten sam program, bo to przecież mniej pracy, a otwiera drogę do kurtażu lub przeprowadza modyfikację poprzez wprowadzenie przysłowiowego WRW, bo wtedy kurtaż będzie należny – przecież wiadomo, że to najważniejsze ryzyko, najlepsza ochrona i wynika to ze światowego doświadczenia.

Chciałbym tylko nadmienić, że to samo robią „Zośki” i nie podpierają się światowym doświadczeniem, tylko chęcią zarobienia większych pieniędzy.

Życzyłbym sobie i nam wszystkim bardzo, aby Stowarzyszenie w ramach swojego zacnego jubileuszu miało odwagę takie rzeczy nazywać po imieniu. Jeżeli te problemy i mało etyczne zachowania nazwiemy, to dalej będzie łatwiej z komisjami.

Nowa krew

Właściwie – młoda krew. Może warto ją wpuścić do Stowarzyszenia. Młodzi ludzie, wierzą, że można zrobić wszystko, mają ochotę, nie są zmęczeni życiem, mają całkiem inną wrażliwość na zachowania etyczne. Warto ich zagospodarować również w tych działaniach. Rozumieją komunikację internetową, potrafią się nią posługiwać.

Na kongresach i spotkaniach organizowanych przez ubezpieczycieli widać wiele młodych twarzy pełnych zapału i wierzących również w to, że walka o lepsze jutro całego środowiska brokerskiego ma sens i warto to robić, bo planują to wykonywać często przez kilkadziesiąt lat i warto, żeby nadal był to zawód zaufania publicznego, a nie towarzystwo wzajemnej adoracji, które mówi klientowi, że potrzebuje brokera, bo to ekspert.

Nie starajmy się równać do „Zoch”, bo one wymierają coraz bardziej u klientów, którzy sami zauważyli, że w ich działaniach nie było żadnego dbania o interes ubezpieczonych. Starajmy się, aby udowadniać klientowi swoją pracą, że broker jest mu naprawdę potrzebny, bo rzeczywiście to, co oferuje, znajduje oparcie w wiedzy, doświadczeniu i nie bójmy się, naprawdę nie ma konieczności posiadania doświadczenia światowego.

Pamiętajmy, że ubezpieczenia grupowe na życie i ubezpieczenia zdrowotne w takim kształcie, w jakim są obecne w Polsce, są tworem praktycznie nieznanym na świecie, i podpieranie się autorytetem doświadczenia światowego jest ogromnym nadużyciem. I to też jest zadanie Stowarzyszenia, żeby o tym całe społeczeństwo edukować.

Osobiście życzę Stowarzyszeniu z okazji jubileuszu wielu odważnych decyzji.

Daniel Zdziński
prezes zarządu Certo Broker sp. z o.o.