Dlaczego nie zawsze najważniejsza jest wartość przedmiotu sporu

0
703

W praktyce sporów sądowych bardzo często zdarza się, że powód, dochodzący w jego przekonaniu należnego mu świadczenia od pozwanego, nie decyduje się od razu na dochodzenie całości roszczenia, tylko wytacza tzw. proces na próbę.

Orzecznictwo konsekwentnie dopuszcza możliwość zaliczkowego dochodzenia części należnego świadczenia. Taki model postępowania po stronie powoda jest podyktowany chęcią ograniczenia ryzyka finansowego sprawy sądowej w przypadku porażki, determinowanego w dużej mierze przez wysokość dochodzonego roszczenia – od wysokości dochodzonej kwoty zależy bowiem wysokość opłaty sądowej oraz wysokość kosztów zastępstwa procesowego pełnomocnika.

Niejednokrotnie o wyniku sprawy może decydować wykładnia prawa, dokonana przez konkretny skład sędziowski, która może się różnić w zależności od obsady personalnej. Zasadniczo, sąd rozpoznający kolejną sprawę o pozostałą część świadczenia, nie powinien dokonać innego rozstrzygnięcia.

Problem ten stał się na tyle poważny, że o jego rozwiązanie zwrócono się do Sądu Najwyższego, formując zagadnienie prawne. Sprawa została zarejestrowana pod sygnaturą III CZP 109/20 i czeka na rozstrzygnięcie.

Powaga rzeczy osądzonej

Zgodnie z art. 365 § 1 Kodeksu postępowania cywilnego, orzeczenie prawomocne wiąże nie tylko strony i sąd, który je wydał, lecz również inne sądy oraz inne organy państwowe i organy administracji publicznej, a w wypadkach w ustawie przewidzianych także inne osoby. Stosownie natomiast do art. 366 Kodeksu postępowania cywilnego wyrok prawomocny ma powagę rzeczy osądzonej tylko co do tego, co w związku z podstawą sporu stanowiło przedmiot rozstrzygnięcia, a ponadto tylko między tymi samymi stronami.

W związku z treścią tych przepisów w doktrynie rozróżnia się prawomocność materialną oraz powagę rzeczy osądzonej. W innych wypowiedziach traktuje się prawomocność materialną jako kategorię nadrzędną, wyposażoną w aspekt pozytywny w postaci mocy wiążącej, i negatywny, stanowiący przeszkodę do wytoczenia powództwa (powaga rzeczy osądzonej).

Pozytywny aspekt prawomocności materialnej – wynikający z art. 365 k.p.c. – aktualizuje się w innym postępowaniu i zakłada brak tożsamości przedmiotu procesu. W drugim postępowaniu, w którym dochodzi się innego żądania, zachodzi natomiast potrzeba rozstrzygnięcia zagadnienia rozstrzygniętego już w pierwszym prawomocnie zakończonym postępowaniu. Podnosi się, iż w kolejnym postępowaniu sąd obowiązany jest przyjąć, że zagadnienie to kształtuje się tak, jak zostało to ustalone w prawomocnym wyroku.

Jednolicie przyjmuje się moc wiążącą prawomocnych rozstrzygnięć prejudycjalnych, związanie bowiem prawomocnym wyrokiem oznacza, że sąd obowiązany jest uznać, iż kwestia prawna, która była już przedmiotem rozstrzygnięcia w innej sprawie, mająca znaczenie prejudycjalne w sprawie przez niego rozpoznawanej, kształtuje się, tak jak przyjęto w prawomocnym wcześniejszym wyroku, nawet jeżeli argumentacja prawna, na której opiera się to rozstrzygnięcie, jest nietrafna.

W późniejszej sprawie kwestia ta nie może być już w ogóle badana (por. m.in. wyroki Sądu Najwyższego z 8 stycznia 2002 r., I CKN 730/99, nie publ., z 12 lipca 2002 r., V CKN 1110/00, nie publ., z 7 stycznia 2004 r., III CK 192/02, nie publ.).

Uchwała SN i uzasadnienie

Z drugiej jednak strony, w uchwale Sądu Najwyższego z 8 listopada 2019 r. III CZP 27/19 wskazano, że wykładnia umowy, na podstawie której powód dochodził wynagrodzenia za świadczenie usług, nie jest objęta mocą wiążącą wyroku (art. 365 § 1 k.p.c.) w sprawie o inną część przewidzianego tą umową wynagrodzenia za świadczenie usług.

Co bardzo istotne, w uzasadnieniu wskazano, że skoro ustawodawca zezwala powodowi na swobodne podejmowanie decyzji co do tego, czy przysługujących mu roszczeń z tego samego stosunku prawnego będzie dochodził w jednym procesie, czy w wielu, a pozwanego nie ogranicza w jego decyzjach co do tego, czy w ogóle, a jeśli tak, to w jaki sposób przed tymi roszczeniami będzie się bronił, to oznacza to, że od stron zależy, z jaką starannością będą zabiegać o wynik każdego osobno wszczynanego procesu.

Gdyby przyjąć inaczej, a mianowicie, że powodzenie albo niepowodzenie powoda w pierwszej z osobno wszczętych spraw o zasądzenie świadczenia mającego wynikać ze stosunku prawnego łączącego go z pozwanym, determinuje wynik postępowania w sprawie o inne świadczenie z tego stosunku prawnego albo o inną część tego samego świadczenia, to prowadzenie tych kolejnych postępowań byłoby nieracjonalne. Trudno byłoby przy tym wyjaśnić, dlaczego ustawodawca akceptuje dzielenie roszczeń i dochodzenie ich odrębnie, skoro o ich zasadności należałoby wnioskować zawsze na podstawie tego orzeczenia, które w relacjach między stronami uprawomocniło się jako pierwsze, niezależnie od tego, czy i w jakim stopniu sprawa, w której zapadło, podlegała wyjaśnieniu przez sąd przed jego wydaniem i jakie zarzuty w celu obrony przed roszczeniem zgłosił pozwany.

Waldemar Szubert

Jeżeli jednak w prowadzonych osobno postępowaniach strony wykazują się tą samą starannością i aktywnością, powołują te same dowody w celu wykazania swoich twierdzeń i podnoszą te same zarzuty, to – z przyczyn wskazanych przez Sąd Najwyższy w wyroku z 29 marca 1994 r., III CZP 29/94 – oceny poszczególnych kwestii i ostatecznie także wyniki tych spraw powinny być dla nich zasadniczo takie same. Osiągnięciu zgodności w tej płaszczyźnie służy jednak formułowane czasami wymaganie, by sąd rozpoznający kolejną sprawę między stronami szczególnie wnikliwie i rozważnie ją osądził, uwzględniając także argumenty, które przytoczył sąd w sprawie zakończonej wcześniej.

Wnioski

W świetle powyższego wydaje się, że istotnie jest pewnego rodzaju rozbieżność w judykaturze. Z jednej strony, starsze orzecznictwo opiera się na literalnej wykładni przepisów, popartej wykładnią celowościową uwzględniającą fakt, że niekorzystne dla wizerunku sądownictwa jest, kiedy dwa różne sądy, w identycznej sprawie, wydają diametralnie różne wyroki.

Z drugiej jednak strony nowa uchwała wskazuje, że przy uwzględnieniu formy postępowania cywilnego, w którym o wyniku sprawy może decydować niezaradność strony prowadzącej postępowanie, każdorazowe, formalistyczne respektowanie mocy wiążącej wcześniejszego wyroku mogłoby prowadzić do rozstrzygnięć sprzecznych z istotą funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości – to jest wydawania rozstrzygnięć jawnie niesprawiedliwych.

Najrozsądniejszym rozwiązaniem jest faktycznie dopuszczenie możliwości odstąpienia przez kolejny sąd rozpoznający sprawę od rozstrzygnięcia wcześniejszego (prejudykatu), jeżeli przemawiają za tym szczególne względy ujawnione w tym kolejnym postępowaniu, to jest ustalenie istotnej nieprawidłowości wcześniejszego rozstrzygnięcia na skutek ujawnienia nowych faktów sprawy. Rekomendować należy jednak daleko idącą ostrożność.

W praktyce, w tym ubezpieczeniowej, zdarza się, że powód, będąc uprawnionym do świadczenia o znacznej wysokości (np. 100 tys. zł), decyduje się wystąpić na drogę postępowania sądowego o kwotę stanowiącą niewielki procent tej sumy (np. 500 zł), by jedynie potwierdzić zasadność roszczenia co do istoty. Wysokość takiego roszczenia powoduje wówczas, że u pozwanego (mogącego być dużą korporacją) stosowane są procedury adekwatne do wysokości zgłoszonego roszczenia – uproszczone, a sprawa zbagatelizowana.

Tymczasem sukces powoda w tego rodzaju sprawie powoduje najczęściej wystąpienie z kolejnym, znacznie wyższym roszczeniem uzupełniającym, gdzie taka wcześniejsza, zbagatelizowana obrona może się okazać barierą nie do przeskoczenia w drodze do wygrania sprawy.

Waldemar Szubert

radca prawny